Mi córa (lev.3) dzisiaj straciła równowagę na schodach na chodniku, i się przetoczyła pod barierką na betonowe gazony na kwiaty. Serce zamarło i ruszyłem z ratunkiem, bo się zatrzymała stojąc na głowie w ciszy...
Jej się nic nie stało (bo dzieci są pancerne) i nawet nie ma zadrapania po tym chociaż wyglądało niewesoło. Okazało się, że wyszedł jej z tego prawie fikołek, tylko miejsca i rozpędu na telemark zabrakło. Jak ją postawiłem na nogi, to po płaczu ze strachu (jakieś 3sekundy może trwał) krzyknęła "Ścigamy się! Ja wygram!" i pobiegła. A ja stałem jak głupi i siwiałem dalej. Potem sama mówiła, że "fikołki to tylko na dywanie a nie na chodniku". Więc na szczęście to moje dzisiejsze "złe", a nie małej.
Dobra strona jest taka, że macie diagnozę, i możecie wykorzystać czas który pozostał. Nasza suczka Owczarka-Zza-odry po 13latach razem, ucieszyła się z powrotu mojej rodzicielki do domu i po prostu zmarła. Tak jakby czekała aby po prostu nie być sama. 7 lat minęło a jakby wczoraj
Walczcie! Powodzenia!