Jestem w pracy. Prywatny telefon oddałem (jak nakazuje protokół), telefon służbowy ma limit GB, toteż z końcem miesiąca transfer jest circa 10kb/s. Nic nie można zobaczyć. A skokami narciarskimi się interesuję. Żona wręcz przeciwnie. Zadzwoniłem do niej, aby mi relacjonowała, co się dzieje. Słuchawka na uchu, pracuję... słucham.
- I co? Już skaczą? - pytam zniecierpliwiony.
- No, skaczą.
- Kto teraz?
- Jakiś czarny.
- Czarni nie skaczą. Nazwisko podaj.
- Nie wiem. Leci.
- Kto leci?
- Linguik.
- Lindvik - poprawiam.
- Może. Skoczył.
- Ale jaki wynik?
- Dobrze skoczył.
- Wynik?!
- Zaraz pokażą
- Okej. Podaj.
- 133 metry.
- Spoko. Mów, kto następny
...
Kilka minut beznadziejnej relacji.
- Teraz Niemka skacze - mówi żona
- Niemka?!
- Taki koleś, co wygląda jak NRDowska sportsmenka
(acha - David Kubacki)
- Okej. Ile skoczył?
- Jedzie.
- I?
- Nadal jedzie?
- I?!
- Skoczył. Leci
- Mów, jak leci.
- Spadł.
- Spadł?!
- No leciał i spadł.
- Wynik?
- Dużo, dobrze leciał.
- Leciał dobrze ale jakby wpadł w próżnię...
- Ty mi podaj wynik...!
- 128 metrów czy coś.
- Czy coś? Widzisz te numerki na telewizorze?
- No. Źle skoczył.
...
- Murańka skacze - mówi żona
- Przecież Murańka skakał na początku.
- Oj, nie wiem, oni mają wszystkie takie same kombinezony!
- Weź nie pitol, czytaj z telewizora
- A nie, to nie Murańka. To Amman!
- Amman!? Przecież nie powiedziałaś, że był w pierwszej serii!
- No, może był. Albo nie skakał, tylko dostał złoty bilet
...
- Skup się. Końcówka! - pouczam żonę.
- Przecież ci wszystko mówię.
- Kto teraz skacze?
- Jakiś kitajec.
- Który?!
- Ten, Kobaiachi.
- Mów, ile wylądował.
- Leci.
- Dobrze. Ile?
- Spadł.
- Jak to, spadł?
- No wylądował?
- Ale na buli czy jak?
- Blisko.
- Blisko?!
- Tam wylądował, blisko...
(nie dowiedziałem się, gdzie i ile metrów skoczył).
HIT Relacji. Zatańczył!
- Żyła skacze - mówi żona.
- Ok, skup się i gadaj co i jak.
- Siada na belce.
- Ok.
- Jedzie.
- Ok.
- Leci.
- Ok.
- Oj, narta mu ta zatańczyła.
- Gdzie?
- No jak leciał?
- Jak wylądował?
- He, ha, ha ha, ta narta mu tak śmiesznie drgała jakby zaczął tańczyć w powietrzu...
- Kobieto, gdzie wylądował?!
- A nie wiem, powtórki dają...
XD
- I co? Już skaczą? - pytam zniecierpliwiony.
- No, skaczą.
- Kto teraz?
- Jakiś czarny.
- Czarni nie skaczą. Nazwisko podaj.
- Nie wiem. Leci.
- Kto leci?
- Linguik.
- Lindvik - poprawiam.
- Może. Skoczył.
- Ale jaki wynik?
- Dobrze skoczył.
- Wynik?!
- Zaraz pokażą
- Okej. Podaj.
- 133 metry.
- Spoko. Mów, kto następny
...
Kilka minut beznadziejnej relacji.
- Teraz Niemka skacze - mówi żona
- Niemka?!
- Taki koleś, co wygląda jak NRDowska sportsmenka
(acha - David Kubacki)
- Okej. Ile skoczył?
- Jedzie.
- I?
- Nadal jedzie?
- I?!
- Skoczył. Leci
- Mów, jak leci.
- Spadł.
- Spadł?!
- No leciał i spadł.
- Wynik?
- Dużo, dobrze leciał.
- Leciał dobrze ale jakby wpadł w próżnię...
- Ty mi podaj wynik...!
- 128 metrów czy coś.
- Czy coś? Widzisz te numerki na telewizorze?
- No. Źle skoczył.
...
- Murańka skacze - mówi żona
- Przecież Murańka skakał na początku.
- Oj, nie wiem, oni mają wszystkie takie same kombinezony!
- Weź nie pitol, czytaj z telewizora
- A nie, to nie Murańka. To Amman!
- Amman!? Przecież nie powiedziałaś, że był w pierwszej serii!
- No, może był. Albo nie skakał, tylko dostał złoty bilet
...
- Skup się. Końcówka! - pouczam żonę.
- Przecież ci wszystko mówię.
- Kto teraz skacze?
- Jakiś kitajec.
- Który?!
- Ten, Kobaiachi.
- Mów, ile wylądował.
- Leci.
- Dobrze. Ile?
- Spadł.
- Jak to, spadł?
- No wylądował?
- Ale na buli czy jak?
- Blisko.
- Blisko?!
- Tam wylądował, blisko...
(nie dowiedziałem się, gdzie i ile metrów skoczył).
HIT Relacji. Zatańczył!
- Żyła skacze - mówi żona.
- Ok, skup się i gadaj co i jak.
- Siada na belce.
- Ok.
- Jedzie.
- Ok.
- Leci.
- Ok.
- Oj, narta mu ta zatańczyła.
- Gdzie?
- No jak leciał?
- Jak wylądował?
- He, ha, ha ha, ta narta mu tak śmiesznie drgała jakby zaczął tańczyć w powietrzu...
- Kobieto, gdzie wylądował?!
- A nie wiem, powtórki dają...
XD
--
I am the law!