Jechałem sobie na porodówkę. Poród w Brzydgoszczy, a S8 w budowie - czyli z dojazdem, jak z pudełkiem czekoladek u Forresta. Założyłem jakiś tam czas, ale nerwy i te sprawy. Spieszyłem się.
Po drodze jeden Orlen i tak mnie natchnęło - wjadę, bo cholera wie ile mi tam zejdzie, a nie będzie czasu nic zjeść. Plan zakładał kanapkobagietkę z jajkiem, szynką i majonezem + Powerade z plastikowym korkiem niekapkiem. Trasowy zestaw standardowy.
Kolejki za bardzo (jeszcze) nie było. Złapałem pałerejda i podchodzę do lady. Za ladą dziewczę w masce. Stawiam napój z silikonowym zaworkiem...
- I jeszcze poproszę bagietkę. Z jajkiem i majonezem. Na zimno.
- Przepraszam, ale nie mogę sprzedać.
Złapałem się za twarz myśląc, że o maseczce zapomniałem. Ale nie - tkwi na gębie, grzybica płuc rośnie, kaganiec na miejscu, znamię niewolnika pęcznieje z dumy.
- Eeee?
- Nie sprzedam Panu.
- Ale dlaczego?
- Bo ja muszę podgrzać.
- Ale co? Kanapkę z jajkiem i majonezem? Przecież to nawet nie smakuje podgrzane, ja chcę zimną...
- Nie sprzedam. Takie mam wytyczne.
- Poważnie? Nie, no. Da Pani kanapkę i ja sobie idę. Spieszę się.
- Przepraszam, takie wytyczne. Ja ją muszę podgrzać, albo nie sprzedam.
(W międzyczasie nagle z dupy stacja zapełniła się ludźmi i za mną stanęły z 4 osoby chcące zapłacić za paliwo).
- Dobra, podgrzewaj Pani.
Dziewczyna zanim złapała moją kanapkę do podgrzania, to zaczęła kasować ludzi. Stałem tak smutno z boku i patrzę, że mają też zapiekanki. No uj. To niech mi podgrzeje zapiekankę. Zapiekankę na ciepło zjem, a tamto toto jak ostygnie - na kolację. Jak człowiek. Kto to urwa widział, żeby jajko z majonezem podgrzewać?
Widzę, że po obsłużeniu dwóch pacjentów zaczyna się zabierać za tą moją nieszczęsną bułkę. No to podchodzę...
- Wie Pani co? Pani dorzuci jeszcze zapiekankę do podgrzania. Ja zaraz ustawię się w kolejkę i zapłacę, a ona niech tam się już grzeje...
...
...
...
...
- Przepraszam, ale ja nie mogę tego podgrzać.
^^%$*^&%#$$%@#)(^minuta ciszy, trąby jerychońskie, gołe baby na rowerze, Mel Gibson w budyniu i całe gówno tego świata w jednym momencie&%$&%$#EYGD$#@%@#
- ???????
- Nie mogę. Bo to jest inny program grzania.
Nawet w sumie nie komentowałem. Uśmiechnąłem się, ale chyba w masce nie było widać. Nawet bez maski jest ciężko, ale w masce chyba bardziej. Ustawiłem się w kolejce i obserwowałem...
Stoi jeszcze dwóch po paliwo zapłacić i patrzą na mnie, jakby chcieli udusić. Już widziałem, że się wkurwiają, jak o zapiekance wspomniałem. I tutaj pomimo masek było widać. A panienka? Zajęła się (he he) moją bułką. Wiecie jak?
Otóż położyła ją na papierku, włożyła rękawiczki i zaczęła wszystko wyjmować O_o Po kolei. Sałatę. Jajko z majonezem (!). Szynkę. I układała sobie obok (wkurwieni dalej czekali żeby zapłacić). Jak już wszystko wyjęłą, to wzięła samą bagietkę (!!!!!) i wsadziła do tego ich magicznego piekarnika na jakieś 30 sekund.
Zrobiło ping.
Wężyk paliwowych się wydłużył.
Wyjęła bułkę. Zaczęła składać lego z powrotem. Jajeczko. Szynka i tak dalej. Zawinęła. Podała mi.
Włożyła zapiekankę (o dziwo bez rozbierania)
Wężyk rósł, pomocy znikąd. Sama na stacji.
Zrobiło ping.
Podała, podziękowała. Podziękowałem. Wylazłem. Wszystko trwało prawie 20 minut. Kanapka i powerade z korkiem niekapkiem.
Po drodze jeden Orlen i tak mnie natchnęło - wjadę, bo cholera wie ile mi tam zejdzie, a nie będzie czasu nic zjeść. Plan zakładał kanapkobagietkę z jajkiem, szynką i majonezem + Powerade z plastikowym korkiem niekapkiem. Trasowy zestaw standardowy.
Kolejki za bardzo (jeszcze) nie było. Złapałem pałerejda i podchodzę do lady. Za ladą dziewczę w masce. Stawiam napój z silikonowym zaworkiem...
- I jeszcze poproszę bagietkę. Z jajkiem i majonezem. Na zimno.
- Przepraszam, ale nie mogę sprzedać.
Złapałem się za twarz myśląc, że o maseczce zapomniałem. Ale nie - tkwi na gębie, grzybica płuc rośnie, kaganiec na miejscu, znamię niewolnika pęcznieje z dumy.
- Eeee?
- Nie sprzedam Panu.
- Ale dlaczego?
- Bo ja muszę podgrzać.
- Ale co? Kanapkę z jajkiem i majonezem? Przecież to nawet nie smakuje podgrzane, ja chcę zimną...
- Nie sprzedam. Takie mam wytyczne.
- Poważnie? Nie, no. Da Pani kanapkę i ja sobie idę. Spieszę się.
- Przepraszam, takie wytyczne. Ja ją muszę podgrzać, albo nie sprzedam.
(W międzyczasie nagle z dupy stacja zapełniła się ludźmi i za mną stanęły z 4 osoby chcące zapłacić za paliwo).
- Dobra, podgrzewaj Pani.
Dziewczyna zanim złapała moją kanapkę do podgrzania, to zaczęła kasować ludzi. Stałem tak smutno z boku i patrzę, że mają też zapiekanki. No uj. To niech mi podgrzeje zapiekankę. Zapiekankę na ciepło zjem, a tamto toto jak ostygnie - na kolację. Jak człowiek. Kto to urwa widział, żeby jajko z majonezem podgrzewać?
Widzę, że po obsłużeniu dwóch pacjentów zaczyna się zabierać za tą moją nieszczęsną bułkę. No to podchodzę...
- Wie Pani co? Pani dorzuci jeszcze zapiekankę do podgrzania. Ja zaraz ustawię się w kolejkę i zapłacę, a ona niech tam się już grzeje...
...
...
...
...
- Przepraszam, ale ja nie mogę tego podgrzać.
^^%$*^&%#$$%@#)(^minuta ciszy, trąby jerychońskie, gołe baby na rowerze, Mel Gibson w budyniu i całe gówno tego świata w jednym momencie&%$&%$#EYGD$#@%@#
- ???????
- Nie mogę. Bo to jest inny program grzania.
Nawet w sumie nie komentowałem. Uśmiechnąłem się, ale chyba w masce nie było widać. Nawet bez maski jest ciężko, ale w masce chyba bardziej. Ustawiłem się w kolejce i obserwowałem...
Stoi jeszcze dwóch po paliwo zapłacić i patrzą na mnie, jakby chcieli udusić. Już widziałem, że się wkurwiają, jak o zapiekance wspomniałem. I tutaj pomimo masek było widać. A panienka? Zajęła się (he he) moją bułką. Wiecie jak?
Otóż położyła ją na papierku, włożyła rękawiczki i zaczęła wszystko wyjmować O_o Po kolei. Sałatę. Jajko z majonezem (!). Szynkę. I układała sobie obok (wkurwieni dalej czekali żeby zapłacić). Jak już wszystko wyjęłą, to wzięła samą bagietkę (!!!!!) i wsadziła do tego ich magicznego piekarnika na jakieś 30 sekund.
Zrobiło ping.
Wężyk paliwowych się wydłużył.
Wyjęła bułkę. Zaczęła składać lego z powrotem. Jajeczko. Szynka i tak dalej. Zawinęła. Podała mi.
Włożyła zapiekankę (o dziwo bez rozbierania)
Wężyk rósł, pomocy znikąd. Sama na stacji.
Zrobiło ping.
Podała, podziękowała. Podziękowałem. Wylazłem. Wszystko trwało prawie 20 minut. Kanapka i powerade z korkiem niekapkiem.
--
Próżnoś repliki się spodziewał. Nie dam ci prztyczka ani klapsa. Nie powiem nawet:"Pies cię j...ł"- Bo to mezalians byłby dla psa