Po umiarkowanej porażce
ze swoją prawą dłonią, postanowiłem wrócić do mniejszych kawałków mnie, czyli… do kciuka…
Od razu zaczęło
się od błędów - mniejszy odlew to mniej masy i… łatwiej o pomyłkę. Pierwsza
porcja masy odciskowej zaczęła mi zasychać już w naczyniu (wydaje mi się, że
ilość wody była OK, ale użyłem ciepłej, a ta wiąże szybciej, niż zimna), więc
glut nałożony na kciuk posiadał w środku całe mnóstwo niedoskonałości.
Za to druga
porcja wyszła mi za rzadka i zamiast trzymać się kciuka, spływała na wszystko
wokół…
Warto tu podkreślić, że masa alginatowa jest niezwykle kapryśna; czas jej tężenia zależy
nie tylko od ilości wody, ale także od jej temperatury i… czystości. Podobno
woda demineralizowana potrafi tężeć o minutę dłużej, niż kranówka. A u mnie
kranówka to woda z mojej własnej studni, bardzo mocno zakamieniona, więc coś w
tym może być.
Najchętniej
zamieniłbym tę masę na jakieś silikonowe odpowiedniki, ale masy silikonowe są
nieporównywalnie droższe od alginatu i zwyczajnie szkoda mi pieniędzy na setki
nieudanych prób…
Miałem więc dwie
formy.
W kolejnych
krokach należało osadzić knoty i przygotować wosk.
Nauczony doświadczeniem z poprzedniej próby, uszczelniłem
formy wokół knotów plasteliną.
Jeszcze jedna
uwaga techniczna a propos masy alginatowej – ma ona magiczną zdolność zmiany
barwy zależnie od fazy zastygania. Sucha jest biała. Gotowa do nałożenia –
różowa. Podczas zastygania – znów biała. Zastygnięta…znowu różowa…
(przynajmniej przez 24 godziny, bo potem wraca do bieli). Dlaczego o tym
wspominam ? Ponieważ to ułatwia pracę z masą, ale też…. Wyjaśnia poniższe
zdjęcie…
To tylko knot
osadzony w formie alginatowej mojego kciuka… zboczeńcy…
Najpierw
roztopiłem trochę parafiny bez barwników. Wlałem do form i usiłowałem –
kolistymi ruchami – rozprowadzić to cienką warstwą po ściankach negatywów.
Idea była taka,
żeby stworzyć najpierw warstewkę wosku bezbarwnego, a dopiero potem zalać to
woskiem barwionym.
Udało się
połowicznie. Połowę wosku miałem w formach, a drugą połowę wszędzie dookoła. Bawiąc
się więc w ten sposób zarezerwujcie sobie
łatwą do wyczyszczenia przestrzeń.
Druga porcja
wosku pochodziła z moich testów mieszania z poprzedniej zabawy – parafina, żel,
wosk palmowy… bardzo twardy materiał, ale nie kruchy. Do tego dodałem po
odrobinie barwników; bordowego, pomarańczowego i żółtego.
(Palec dla skali. Producent barwników podaje, że należy
ich dodawać w ilości 0,1-0,2%)
W trakcie mieszania wosku z barwnikami uznałem, że koloru
jest za mało i dodałem drugie tyle
bordo, żeby wewnętrzny wosk był intensywniejszy…
Efekt?
- odwzorowanie
dłoni / palca - wyszło
- Zmiana koloru
zewnątrz i wewnątrz - wyszło
- knot i palenie
się palca – wyszło
- kolor skóry i
wypływanie czerwieni z wewnątrz – wyszło
- świeczka, jeden
palec palący się ponad pół godziny – wyszło
Martwi mnie, że 90% wosku roztopiło się, zamiast spalić. Taki
kciuk mógłby się palić nawet kilka godzin, gdyby nie spłynął…
Pewnie trzeba będzie zrobić kolejne testy – czasu palenia…
A Wy, jakie macie uwagi, pomysły, spostrzeżenia ?
Chcielibyście poczytać coś więcej na ten temat ?
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą