Jeżeli ktoś wśród waszych znajomych rzuci „kot z Afryki” to na 100% pierwszym stworzeniem, jakie przyjdzie wam do głowy jest lew – król dżungli, który nigdy w życiu dżungli na oczy nie widział, bardziej zainteresowani, którzy oglądali w dzieciństwie filmy opatrzone głosem Krystyny Czubówny wymienią lamparty i gepardy. Mniej rozgarnięci wspomną coś o hienach i tygrysach, ale spuśćmy zasłonę milczenia na tak jawną ignorancję i przejdźmy do afrykańskiego kota, o którym zazwyczaj się zapomina – serwala sawannowego.
Jak łatwo zauważyć serwal cieszy
się dość intrygującą fizjognomią. Ot wygląda jakby kazać narysować
dzikiego kota 3-letniemu dziecku albo poskładać zwierzaka z części
zapasowych, które zostały po składaniu innych gatunków. Dziwny wyraz
pyska, ogromne, sterczące do przodu uszy i tylne nogi dłuższe od
przednich. Serwale nie są zbyt duże, ot dorodne, wyrośnięte dachowce na
zbyt długich nogach.
Niby taka kombinacja nie miałaby
prawa działać, jednak jest drugim najszybszym drapieżnym kotem, zaraz po
gepardzie (rozwija prędkość ok. 80 km/h), a jego umiejętności łowieckie
pozwalają mu szczęśliwie zakończyć łowy, w co drugim podejściu. Wspomniany
wyżej gepard odnosi sukces tylko co 4-5 podejście, tak więc jest moc!
Z drugiej strony, serwal jako
stwór dość niewielki, w porównaniu z innymi afrykańskimi kotami, nie musi
uganiać się za antylopami, które biegają równie szybko co wspomniane
gepardy, albo są wielkości dobrze wyrośniętego steka. Bądźmy szczerzy
gryzonie, małe gady i ptaki nie są tak trudne do zabicia jak kilkukrotnie
nawet większe impale, czy springboki. O łowach na kudu i gnu nie
wspominając. Co więcej, jeśli taki ptak będzie próbował uciekać, to serwal
skoczy za nim i ogłuszy go uderzeniem łap. Choć w tej konkurencji przodują
karakale, ale o nich może innym razem.
A gdzie najłatwiej spotkać
jednego z tych gagatków? Otóż na wilgotnej sawannie tam, gdzie trzciny
rosną wysoko i bujnie, a i jakieś drzewo się przewinie w krajobrazie.
Ogólnie rzecz biorąc serwale bardzo chętnie spędzają czas na drzewach i
jakby mogły, to by z nich nie schodziły, ale padłby z głodu, więc schodzą.

No dobra, ale nie może być zbyt
cukierkowo. Serwale mają kilkoro wrogów. Głównie lamparty (lubią drzewa),
psy (lubią koty) i ludzie (lubią futra). O lampartach i psach raczej nie
ma się co rozpisywać, ale ludzie… Ludzie to są dopiero zwierzęta. Zabijają
serwale na futro i jeszcze kłamią perfidnie, że to skóry młodych gepardów
albo lampartów. Do tego wypalają i osuszają tereny, na których serwale
żyją (jakby w Afryce był nadmiar wody), a do tego są uważane za przysmak,
ale nie dane mi było spróbować ich mięsa.

Pomimo tego, że są to dzikie
zwierzęta, to dość łatwo dają się oswoić i w przeciwieństwie do naszych
domowych kotów są strasznymi
pieszczochami. Dodatkowo dały początek nowej rasie kotów, zwanej
„savannah”.

Niestety kontakty dzikiej fauny
z ludźmi mogą przysporzyć owej faunie kłopotów. Taki rozpieszczony kotek,
wypuszczany do buszu przez znudzonych właścicieli nie ma raczej zbyt
wielkich szans na przetrwanie. To samo ze zwierzakami, które zostały
zabrane z nielegalnych hodowli. Na szczęście po całej Afryce rozsiane są
sanktuaria, w których serwale oraz inne koty (i nie tylko) mogą znaleźć
schronienie i opiekę, a czasem także partnerów, co pozwala spłodzić młode,
które pewnego dnia mogą wrócić do dziczy.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą