< > wszystkie blogi

Przypadki i wpadki

...historii takich jak te jest mnóstwo...

O tym dlaczego bardziej od poniedziałków nie lubię wtorków

10 March 2015
Nie jestem przesądna. Pecha się ma albo nie i wcale nie zależy to od czarnego kota przebiegającego przez drogę, ani tym bardziej od kartki z kalendarza z napisem „piątek 13-go”. Człowiek idzie drogą i się przewraca. Kogo ma za to winić? Zbite poprzedniego dnia lustro? Bez sensu. Kłóci się to z moim postrzeganiem świata. Wierzę jednak w to, że nieszczęścia przydarzają się lawinowo. Bo nie wystarczy oparzyć się zalewając wrzątkiem kawę. Trzeba jeszcze zbić swój ulubiony kubek, poślizgnąć się na mokrej podłodze i skręcić nogę.
Wtorek rano. Jest ciemno. Dzwoni budzik. 6:30 idealna godzina, żeby wstać. W głowie toczę walkę z najbardziej o tej porze lubieżnymi myślami – „Nastaw drzemkę!”. Nic z tego, zwlekam się z łóżka. Poranki bywają ciężkie – potykam się w drodze do łazienki. Patrzę w lustro i widzę wielkiego pryszcza. Zupełnie jak u nastolatki. Wyrósł centralnie na środku czoła. Pryszcz goliat. Po nałożeniu na mój nowy nabytek siedemnastej warstwy korektora udaje mi się sprawić, że widać go tylko z profilu. Jak róg jednorożca. W razie czego pakuję korektor do torebki – muszę być gotowa gdyby jedna z warstw odpadła. Zakładam jedyne czarne rajstopy które posiadam. Śpieszę się, bo „gipsowanie” twarzy zajęło mi więcej czasu niż planowałam. A komunikacja miejska ma to do siebie, że nie czaka na przystanku na „gipsujące” swoje twarze kobiety. Więc ciągnę, szybko i mocno. Jak się okazało za mocno – czego wynikiem jest olbrzymia dziura w rajstopach na lewym udzie. Trudno. Zakładam pierwsze lepsze spodnie. Biegnę na autobus. -Przepraszam, czy „dwudziestka” już jechała? – sapię do ludzi stojących na przystanku. Dziwnie na mnie patrzą, ale to pewnie przez mój róg jednorożca. -Ta, chwilę temu. Wchodzę do firmy. Przez to, że spóźniłam się na autobus, pół drogi musiałam przejść pieszo. Lista obecności, którą należy podpisać do 8:15 jest już w pokoju u Pana Prezesa. Świetnie. Idę. -Dzień dobry Panie Prezesie przyszłam podpisać listę. -Dzień dobry GyL, coś się stało? – Pan Prezes wpatruje się we mnie dość intensywnie. Przypominam sobie spojrzenia ludzi z przystanku. -Nie, dlaczego? -Masz jakieś takie białe czoło… -A to nic. Naprawdę! – też się musiał przyczepić. A on? Nigdy nie miał pryszcza? Patrząc na jego wiek pewnie było to sto lat temu. Albo jeszcze wcześniej. W wyobraźni widzę jak Pan Prezes próbuje dosiąść dinozaura… -No i ta bluzka… To pidżama? -O kurwa! Faktycznie! Siedzę w swoim biurze. Udaje, że tak naprawdę nie mam na sobie różowej pidżamy w małpki, a pryszcz gigant nie znajduje się na środku mojego czoła. Chłopcy z pokoju już dali mi spokój. Tematem numer jeden byłam przez jakieś trzy godziny. Każdy przychodził mnie zobaczyć. No i kiedy sytuacja wydaje mi się opanowana idę do kuchni zrobić sobie kawę. Oparzona ręka, rozbity kubek i skręcony staw skokowy. Lubię poniedziałki. Nie lubię wtorków.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi