Historia druga - czy to dobre rozwiązanie?
Utrata dziecka dla kobiety to niesamowity cios, jednak mając już dziecko, tym nie powinnam się przejmować. Twierdzę, że muszę być silna dla niej, dla córki. Niestety, w ciągu 3 miesięcy od tej tragedii, ojciec córki postanowił napisać do nieznanej mi dziewczyny w celu umówienia się, spotkania... Czułam się poniżona, odepchnięta. Ta dziewczyna zachowała się honorowo i napisała do mnie, bo zauważyła że ten facet, z którym pisała, jest w związku...
Być może należało wcześniej go zostawić. Nie dawać mu kolejnej szansy.
Wobec mnie był zawsze nieczuły, odpychał mnie od siebie, wyzywał i klnął nawet w obecności dziecka. Czułam się jak worek treningowy do odbierania ciosów za to, że jest zmęczony.
Co weekend i nawet w tygodniu jeździliśmy tylko do jego rodziców na wieś. Tam pomagał ojcu przy gospodarce (naprawiać sprzęt, pomóc w polu), bądź po prostu na pogaduszki. Córkę od małego zabierałam tam, bo on nie chciał spędzać z nami czasu w mieście, w wygodnym mieszkaniu. Może wolał wieś, nie wiem. Jednak jeździłam tam, aby córka spędziła z nim czas, a on zwykle był na tyle zmęczony, że nie miał sił spędzić z nią czasu. Liczyłam, że może zmieni pracę na lżejszą, bądź lepiej płatną, a rodzicom nie będzie tyle pomagał. Jednak oni go ciągle o coś prosili, wymagali pomocy, zwłaszcza jego ojciec-rolnik. Nie podobało mi się to. Mówiłam mu, o tym.
Przez ten czas jak byliśmy razem to o wspólnie zaplanowanych wakacjach mogłam zapomnieć. Liczyło się, aby pomóc ojcu na gospodarce. Nawet i ja się wkręciłam i chętnie pomagałam w sprzątaniu domu, czy podwórka. Co z kolei nie było nic warte, bo dom to ruina do generalnego remontu, wszędzie grzyb i wilgoć, stare piece kaflowe, rozpadający się dach i budynki gospodarcze, które są w rozsypce, stare instalacje elektryczne i stare wykładziny dywanowe, zatęchłe meble i ubrania. To miejsce nie było ani przyjazne, ani bezpieczne dla dziecka, a zwłaszcza dla jego babci. Tak, mieszka tam staruszka, wśród popękanych ścian i wszechobecnego smrodu i brudu. Reszta rodziny o tym wie. Odwiedza, nie ingeruje.
Wracając do tego, dlaczego byłam z nim. Z perspektywy czasu myślę, że to była chwila słabości. Być może chciałam stworzyć rodzinę, dom. Być może on się do tego nie nadawał, miał inne priorytety...
Postanowiłam iść do adwokata, aby wnieść do sądu sprawy o alimenty i o prawa do dziecka.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą