Wchodzę rano na dyżurkę pompowni .. na parapecie stoi jakiś ptak.. kompletnie nieruchomo - myślę: wypchany? co jest?
A on w tym momencie obejrzał się na mnie, skubany (bo w okno patrzył). :wow
- Co ten ptak tu robi?
- Grzeje się.
Ptak, po wyschnięciu okazał się być jaskółką.
Płci nieznanej.
W pewnym momencie chyba doszedł do wniosku, że już się lepiej czuje i próbował wylecieć przez zamknięte okno. Dał się złapać i wynieść na zewnątrz.
Dwa inne miały mniej fartu - jeden leży przy rogu budynku, drugiego znalazłem pod oknem biura.
Ten drugi gdyby nie był głupi i dał się wziąć rano pewnie by przeżył.
Co zalane to zalane, co nie zalane i na zboczu, to się osuwa, kłopoty z zasilaniem, kłopoty z ludźmi - tego zalało, tamten chory.. Tu człowieka trzeba, tam trzeba pojechać..
Za to nie trzeba kosić .
Teraz dopiero mam czas zjeść śniadanie - usiadłem, przekroiłem bułkę, biorę pasztet..
- Policja przyjechała.
- Już idę (no i sobie pojadłem)
Jeden niepozorny, drugi słusznego wzrostu, po wąsem, godnej prezencji - to z nim gadam.
Błąd.
Pierwszy wyższy stopniem.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą