< > wszystkie blogi

Skiosku&Pokiosku

bo rzeczywistość jest bardziej od fikcji, nawet ta pokioskowa

Niezdecydowany

16 December 2014
Jako że początek nowego roku blisko, dostajemy kalendarze. Mnóstwo kalendarzy. Codziennie. Jakby Kolporter uważał, że tłumy klientów pytają tylko o kalendarze i kupują po kilka na raz. Jest więc w czym wybierać.
Pan pod sześćdziesiątkę, zwyczajny taki.
- Dzień dobry. Macie kalendarze?
(Nie, kurwa, to co zalega na całym sklepie to jakieś karteczki z liczbami, a menadżer miał kaprys je nam wcisnąć, nie są na sprzedaż i nie wyglądają jak kalendarze!)
- Oczywiście. Jakiego pan szuka? Ściennego, kieszonkowego, a może na biurko?
- Wie pani, ja nie wiem. Pani mi pokaże, co ma, to wybiorę.
Wychodzę naprzeciw potrzebom klienta, znaczy zza lady i wskazuję dłonią (nie palcem - zgodnie z zaleceniami menadżera) kalendarze. Po tym tańcu wracam na miejsce czekając na werdykt jury.
Cisza.
- Dobrze. Może pomogę panu podjąć decyzję. Do czego będzie pan używał tego kalendarza?
- Do sprawdzania daty.
- No tak, głupio się pytam. Będzie pan nosił ten kalendarz ze sobą, czy raczej będzie go potrzebował tylko w domu?
- W domu.
- Na ścianę czy na biurko?
- Nie mam biurka, co pani. Na ścianę. W kuchni.
- Lubi pan codziennie zdzierać karteczki czy woli pan widok całego miesiąca?
- Dawno nie miałem takiego na zdzieranie. Może być taki.
- Więc zostają nam te, o, tu.
Na stojaku wywalone: Rodzinny, Familijny (oprócz obrazka na okładce niczym się nie różnią), Zielarza, Ogrodnika i Działkowca (jak poprzednie), Urody, Katolika, Kulinarny i Kuchenny (znów brak różnic).
Klient znów zastygł w bezruchu.
- Za duży wybór pani ma.
- Czym pan się na co dzień zajmuje? Które tematy z tych tu pana interesują?
- Mam rodzinę, działkę, lubię, jak mi żona dobrze zgotuje i chodzę do kościoła. Ale do kościoła to nie codziennie, tylko w niedzielę, to ten odpada. I Zielarza też.
Widzę, że panu idzie coraz lepiej, a że wszedł kolejny klient, zostawiam Niezdecydowanego przed stojakiem.
Zerkam na niego obsługując kolejną osobę, i kolejną, i kolejną...
W końcu podszedł do kasy. Z pustymi rękami.
- Ja sobie przypomniałem, że mam kalendarz w telefonie! A pani bardzo dziękuję. Do widzenia!
- Do widzenia. Co dla pani?
- Chciałabym kupić kalendarz, tylko jeszcze nie wiem, jaki...


 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi