< > wszystkie blogi

Skiosku&Pokiosku

bo rzeczywistość jest bardziej od fikcji, nawet ta pokioskowa

Mały York

11 September 2015
Psom dowolnych gabarytów wolno wchodzić do kiosku pod warunkiem, że słuchają właścicieli. Zazwyczaj odwiedzają mnie te same czworonogi: wchodzą spokojnie, pozwalają się pogłaskać i czekają grzecznie zawsze przy lewej dolnej kończynie pana czy pani. Zdarza się, że ktoś próbuje przywiązywać psa na zewnątrz. Tak było tym razem.
Ładna brunetka, na oko trzydziestka, rozgląda się za czymś, do czego mogłaby przywiązać niewielkiego yorka na za długiej smyczy. Wołam ją zachęcająco do środka razem z pieskiem. Piesek, choć wyraźnie zapiera się łapami przed wejściem, zostaje wciągnięty siłą, a raczej podciągnięty - po stopniach za obrożę. W szelkach by mu było wygodniej, myślę. Stanął, odkaszlnął, pani się przywitała i rozgląda po półkach, podczas gdy pies trzęsąc się ze strachu cofa się, aż w końcu trafia zadkiem na najniższą półkę, na którą ktoś przed chwilą byle jak odłożył gazetę. Gazeta spada wprost na psa, przerażony pies umyka pod drzwi, które dosyć energicznie otwiera zażywna staruszka. Wystrzelony w ten sposób piesek ląduje łebkiem na szklanej gablocie, a dźwięk, który temu towarzyszy przypomina dzwon. Biedne zwierzę zrywa się na równe cztery łapki i wtedy na jednej z nich staje mu staruszka, która jeszcze nie załapała, że to małe, włochate, przerażone coś jest kuzynem wilka. Cieniutki pisk wyrywa się z yorkowego gardełka, co powoduje, że właścicielka w końcu obraca się, marszczy i mówi:
- Boże, co za histeryczka. Własnego cienia się boi - i zwracając się do psa: - Tu ci się nic złego nie stało.


 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi