< > wszystkie blogi

Zgorzkniały Cynik

wszyscy jesteśmy wieśniakami

Idzie sobie wiosna, słychać świergot ptaka...

15 April 2023
„Dzisiaj rano niespodzianie zapukała do mych drzwi
Wcześniej niż oczekiwałem przyszły te cieplejsze dni
Zdjąłem z niej zmoknięte palto, posadziłem vis a vis
Zapachniało, zajaśniało wiosna, ach to ty
Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty”

https://www.youtube.com/watch?v=So3oJmCR558

Ach, nareszcie pierwszy powiew wiosny! Przypomniała sobie o nas w zeszły weekend i pozwoliła, na chwilę, doświadczyć uczucia niezimna. Podobnie jak większość ludzi, postanowiłem wykorzystać tę wersję testową nowej pory roku aby uzupełnić braki witaminy D oraz powdychać zapachy leśnej zgnilizny. Udałem się więc na wycieczkę rowerową. Faktycznie – wszyscy już tam byli, Oni też...

Pisałem wcześniej, że nie pałam miłością do społeczeństwa. Moja mizantropia to jednak amatorszczyzna w porównaniu z tym, co reprezentują Oni. Oni nie tylko nienawidzą innych ludzi, ale również przyrodę i zwierzęta. Nienawidzą krajobrazu, dokonań cywilizacji, siebie nawzajem a nawet siebie samych. Co dzień i nieprzerwanie tę nienawiść aktywnie manifestują – wpierw z wyboru, potem z pewnego przymusu czy wręcz rutyny. Mam na myśli oczywiście właścicieli psów mieszkających w miastach – ludzi, którzy dokonali wyboru aby pastwić się nad zwierzęciem i aby za jego pomocą uprzykrzać życie innym.

Nazywając siebie „miłośnikami zwierząt”, skazują swojego pupila na spędzenie większości jego życia w czterech ścianach ciasnego M2 (jeśli czworonóg ma szczęście to nawet M3), bez dostępu do toalety, za to z przymusem „bycia grzecznym”. Podczas gdy jego właściciel/ka (nazwijmy jego/ją/jego dla uproszczenia w skrócie Pan) zabawia się w pracy, znudzony piesek spędza większość dnia samotnie, bez nawet najprostszych rozrywek typu netflix czy jutub, poszczekując sobie z nudów do towarzyszy niedoli oraz hołmofisów na mityngach. Rano miał okazję chwilę się przewietrzyć, ale Pan się spieszył bo ma dziś ważnego kola, więc nie było okazji rozprostować nóg. Ma nadzieję że sytuacja poprawi się wieczorem. Czas odmierza wypełniający się pęcherz...

Po powrocie z korpo, Pan zabiera swojego pupila na wyczekiwany przez obydwu dłuższy spacer. Piesek może w końcu pobiegać, obwąchać i obsikać okoliczne latarnie oraz pomachać ogonem (lub poszczerzyć zęby) na mijanych reprezentantów swoich ras. Pan natomiast może rozkoszować się ulubioną czynnością właścicieli czworonogów, którą jest wysranie się swoim psem w łatwym do wdepnięcia miejscu. Oczywiście, gdyby miasto/gmina/państwo zapewniło jemu/jej/jemu łatwy dostęp do dedykowanych woreczków oraz pojemników na odpady to wtedy na pewno by po pupilu sprzątnął. Ale ponieważ nie zapewniło to … cóż.

https://www.youtube.com/watch?v=rAtKr_nsZSs

„Cały mój świat zamknięty w gdyby” rapował Łona. W tym wypadku jest to dobra wymówka do usprawiedliwienia swojej niegrzecznej przyjemności. Podejrzewam że obowiązuje jakaś ukryta punktacja, na przykład za wysranie się psem na trawniku sąsiedniego bloku – 10 punktów. Postawienie na chodniku miny, którą zaraz zakryje śnieg i odkryje całe ich pole dopiero na wiosnę – 100 punktów. Jeżeli po roztopach chwycił mróz i pole minowe jest dodatkowo oblodzone - 1000 punktów. Wieczorem wystarczy tylko zapisać „Drogi pamiętniczku, dziś udało mi się wysrać Azorem w kwiatkach sąsiadki z domu pod piętnastką, tej której mąż jeździ Audi A6. To był udany dzień” i udać się na zasłużony odpoczynek, śniąc o przyszłych kupach swojego pupila.

Ale wracając do mojej wycieczki rowerowej to, jak napisałem na wstępie, Oni już tam byli. Pieski biegają sobie luzem i wcale się nie dziwię ich szczęściu. Po sześciu miesiącach zimy w czterech ścianach, taka przestrzeń jest świętem, niczym pół litra dla Pana Menela który na co dzień pozwala sobie jedynie na małpkę. Biega sobie więc radosna psina, a Pan wykrzykuje co chwila głośno jego imię, zapewne przypominając że nie przyszli tu dla przyjemności. „The mission is clear, I'm going over there, I'm going to do the mission”. W nawoływaniach tych jest bowiem jeden przekaz – nie jesteśmy tu dla przyjemności, przyszliśmy popsuć ten dzień innym, sraj! Biedna, rozdarta psina szamocze się więc między sprzecznymi uczuciami – zew natury czy posłuszeństwo, nie zauważając i nie wyczuwając przytępionymi zmysłami nadjeżdżającego rowerzysty. Jedynie jego (czyli moje) czujność i refleks, połączone ze współczuciem za pieskie życie, ratuje go przed sprawdzeniem, czy zawieszenie w rowerze wybiera psy (tak).

Na koniec więc apel do Panów. Wiadomo – prowadzenie psa w lesie na smyczy to obciach, tak samo jak posiadanie takiej, która będzie widoczna z więcej niż jednego metra. Proponuję więc zrzutę na klocki hamulcowe. Takie rzeczy tanie nie są! Z niezrozumiałych powodów para – na jedno koło, kosztuje tyle co zestaw do Octavii czy Golfa – na koła cztery. Także raz do roku poproszę na klocki – może być blikiem.

 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi