Poprawiłem tak jak umiałem.
Sądzę że teraz będzie lepiej. Czy mam rację? Nie wiem.
Chwacki szerszeń podczas suszy spostrzegł spierzchłą suszkę z gruszy.
Chcąc tę suszkę żądłem przeszyć lot obniżył, ciut przyśpieszył,
grzbiet wyprężył, lot â wyważyłâ... tylko wietrzyk zlekceważył
gdy âwrzuciwszy trzeci biegâ, ( brzęcząc) liczyć jął do trzech...
Już -już się z przeżycia cieszył, (pętak, wciąż brawurą grzeszył)
Gdy zahaczył o źdźbło trzciny. Grzmotnął z âwdziękiemâ w pęd jeżyny.
Groźnie zabrzmiał trzask i âbrzdękâ gdy mu z chrzęstem pancerz pękł.
Pęd zderzenia, w gąszczu chaszczy (skrzypu z chrzanem) go rozpłaszczył.
Nie dość nieszczęść! Strząsnął rzep który grzmotnął trzpiota w łeb.
Szerszeń wrzasnął, jął złorzeczyć, gorzkiej klęsce zaczął przeczyć
Lecz pojąwszy że to grzech (grzech go brzydził) już słów strzegł.
Patrząc na chrzan, szczaw, dżdżownicę, przekrzywioną brzozę w życie.
Kąkol w kępie skrzypu, ważki... przełknął gorzki smak porażki.
Choć brzuch nabrzmiał jak na drożdżach, w międzyczasie ciut wydobrzał.
Jeszcze oddech ździebłko świszczał lecz ból w brzuchu mniej naprzykrzał,
Krzyż rwać przestał, przyschnął skrzep, i mniej ciążyć jął mu łeb.
Po chrząknięciu rzekł do siebie :- dłużej już nie możesz leżeć,
Pokrzep serce, zawierz krzepie. Przemóż się a będzie lepiej.
Na łut szczęścia trzeba liczyć.Odpuszczając zczeniesz w dziczy.
Gdy powietrze wciąż przegrzane, z wonią :-âmelanż skrzypu z chrzanemâ
Przytłumiło ból (nareszcie), powstał drżąco z ócz wytrzeszczem,
By po zmierzchu po kryjomu dobrnąć do przedproża domu.
A od trzmiela dobrze wiem że, leże ma gdzie Biebrza szemrze.
Gnieżdżąc się wśród szczelin szczap, żyje z chrząszczem niczym brat.
Dążąc żlebem wciąż przyklękał, (skrzydło w strzępach, brzuch w obrzękach)
Grzązł w pokrzywy, krzyż przeciążał, ale naprzód wciąż podążał.
Choć się krzywił, krztusił, zżymał, dążąc ścieżką, zucha zżynał.
Często chrzęścił, często trzeszczał, ale ciągle się przemieszczał.
Już inaczej życie mierzył nasz nieszczęśnik gdy wstrząs przeżył.
Jutrznią dotarł na brzeg zgliszcza. Trzykroć przebrnął grzęzawiska
Skrzep go szczypał, brzuch âciemiężyłâ,..
PRZERWA ! Dostrzegł brzegi Biebrzy.
O trzon grzyba oparł szczękę, i grzeczniutko zapadł w drzemkę.
Odprężywszy się nasz chwat, grzęznąc dobrnął do swych szczap.
Gdy chrząszcz z którym szerszeń mieszkał, kurz ścierając z skrzepu brzeżka
Zagrzmiał gromko jak grzmot (wierzcie!) :âToć żeś wyszedł na przebieżkęâ...
Szerszeń odrzekł mu przysłowiem: -âKto kozaczy, płaci zdrowiemâ
Lekceważąc wietrzyk w trzcinach jakbym z szczęściem kłótnię wszczynał.
Gdy źdźbła trzciny wpadły w drżenie, klęskęâm poniósł -âNa życzenieâ.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą