< > wszystkie blogi

Legalna Blondynka

rzeczy ważne, a czasem takie tam... popierdółki...

Mandat nie jedno ma imię (cz.2)

27 May 2013
Przed zabiegiem  Czacha po zabiegu

Wydawać by się mogło, że polska służba zdrowia całkiem schodzi na psy, w tv i radio nagłaśniane są tylko przykre/tragiczne zdarzenia a nikt nie mówi o tych dobrych. Więc będę pierwszą, bo takie rzeczy się zdarzają. Bywa, że lekarz z prywatnego telefonu dzwoni i mówi: proszę się stawić tego i tego dnia w szpitalu. 

Bach! Nadejszła wiekopomna chwila, teraz trzeba tylko nerwy trzymać na wodzy, bo to wstyd byłby straszny w międzyczasie posrać się w stringi. :)

Muszę to z siebie wyrzucić, a Wy nie musicie tego czytać, bo będzie jak by nie patrzeć długo i ckliwie....


Wróciłam po przerwie...

Zainstalowanie DBS'a w czaszce rozłożone jest na 3 etapy:
  1. kwalifikacja delikwenta do zabiegu
  2. zabieg implantacji elektrod domózgowych
  3. wszczepienie zapasowej baterii do rozrusznika i odpalenie wcześniej zainstalowanego sprzętu + wstępne ustawienie parametrów nadawania/odbierania (czy jakoś tak, ja blondynka jestem tleniona i nie zawsze i nie wszystko do końca rozumiem, ale jest nadzieja, że będzie odbierał Radyjo Maryja i piszczał na bramkach lotniskowo-sklepowych... ach!!! jak sobie pomyślę ile to stwarza człowiekowi nowych możliwości... te bramki ofkorz :))
Pierwszy pobyt w szpitalu odbył się bez większych sensacji, na oddziale... szczerze mówiąc takim sobie, ale wyro było wyczes!
Pilocik i bzium!bzium! Głowa w górę - nogi w dół! Nogi w górę - głowa w dół! Dupa w górę!!! eee... hehehe takiej opcji niestety nie mieli :) a szkoda :)

A jednak! Właśnie dopytałam mojego wielkiej mądrości małżonka i mówi, że opcja nogi i głowa w dół a dupa w górę w łóżkach również była. No to nie powiem.... przydało by się nam również i takie, oczywiście nie do celi rehabilitacyjnych, nie? Tylko wiadomo do czego :) A to by była jazda bez trzymanki, jak by jeszcze miało ten trójkąt na górze do trzymania się łapami to już jestem całkiem gotowa zacząć ciułać te siedem tysięcy na takie łóżeczko... zboczeniec jestem!

Na nic groźnego się nie zbierało więc zostałam wygoniona ze szpitala na miasto. Myślę se: pojeżdżę autobusami... miasto rodzinne sobie przypomnę(a tu bilet kurwa 4,40!). Potulnie sobie poszłam, upewniając się wcześniej, że M. na pewno do mnie zadzwoni kiedy dowie się co i jak wyglądać będzie i powiadomi mnie dokładnie o wszystkim,

Poszłam na spotkanie z wiosną :) Młoda wyglądała kwitnąco! Najpierw wpuściła mnie w kanał mówiąc o fajnym pubie nad Wisłą, którego nijak nie mogłyśmy znaleźć, więc siadłyśmy na schodkach przy brzegu rzeki wdychając dopiero co rozwijającą się naokoło i nie tylko naokoło zieleń... If ju noł łot aj min bejbe...

Potem poszłyśmy do jednej knajpy, drugiej, nakupiłyśmy ręcznej roboty cukierasów i rozeszłysmy się do swoich domów.
Miałam jechać prosto do Ani i Oliego, upewniwszy się wcześniej jakie to autobusy i skąd pędzą na stegny z Nowego Światu więc poleciałam na przystanek i czekam na ten co mnie dowiezie do domu. Stoję, czekam na autobus jadący do domu, i jak na złość!
Musiało podjechać E-2!!!  Z wolnymi miejscami do tego, że stać nie trzeba....
(e-2 - pod szpital)

Podniosłam dupeczkę z ławeczki i posadziłam ją natychmiast.
Podniosłam znów dupeczkę z ławeczki dałam krok do przodu w kierunku autobusu, obróciłam się na pięcie w nadziei, że szybko odjedzie, ale ludzie wysiadali, wsiadali.... w ostatniej chwili wskoczyłam.

Siadłam.
Jadę.
Dojechałam.
Szpitalne drzwi w środku budynku, którymi chodzę w dzień już pozamykane.
No to do ciecia i maślane oczy, pokazał drogę którędy... to lecę...

Dotarłam na górę jak szczurzyca kanałami, dałam buziaka, przytuliłam i dopiero ze spokojnym sumieniem mogłam pojechać do domu.
I dopiero wtedy się dowiedziałam co to znaczy pozamykany szpital, zanim znalazłam główne wyjście to się dopiero nabiegałam.
Odebrałam w międzyczasie telefon z zapytaniem gdzie się po drodze zgubiłam... ech... :)



Drugi pobyt w szpitalu przebiegał bardziej dramatycznie.
I mam tu na myśli wszystkie z możliwych towarzyszących człowiekowi emocji jakich może zaznać w życiu...

Słuchając przykazań kościelnych: Kocham mojego kura domowego jak siebie samego! I gdyby nie pewne okoliczności, które zaszły, nie wszystkie za moją sprawą pewnie uznałabym to wszystko za najgorszą schizę swojego życia. Ale nie byłam sama.


Zaczęło się dowcipnie, bo jak jedna z piguł zobaczyła mojego męża wchodzącego na oddział to wygoniła młode laski na zaplecze mówiąc: to moja praca, sio!sio!
I wzięła się za wypisywanie papierków.
Ja wiem, że wiele kobiet na widok mojego nieprzeciętnej urody męża z piskiem ściąga gatki przez głowę, więc jestem przyzwyczajona i nawet mi się to podoba. Nie będę tłumaczyć o zaufaniu, bo musiałabym się rozwinąć na osobny temat, który pewnie kiedyś napiszę, ale dopiero wtedy, kiedy będę mogła się przyznać bez obaw do kilku rzeczy. Szybko to w każdym razie nie nastąpi więc wróćmy do tematu głównego :)

Nie wiem jak kobieta ma na imię, ale bóg mi świadkiem, że się dowiem następnym razem i podziękuję tu na publiku imiennie, ale była to moja ulubiona piguła z całego oddziału.
Przyjęli więc mi męża, pokazali salę i łózko po czym przybiegła jakaś pani i dała duuuużą butlę dziwnego mydła i kazała się iść zdezynfekować, czyli wziąć kąpiel dokładną. W związku z tym, że lekarz zakazał przyjmować leki od rana tego dnia kiedy mieliśmy się stawić w szpitalu postanowiłam mężu pomóc. Cieszył się jak bejbusek szajbusek i humorek mu dopisywał jak ta lala, pomogłam umyć plecki, dupkę i co nieco innego....

Kiedy już było po wszystkim położyło się chłopię do łóżka i leży.
Pilotem się bawi.
Gadamy... przychodzi Piguła z wózeczkiem na ktorym akcesoriów dla domorosłego samobójcy było milion pińcet, spojrzała na mnie wymownie i pyta czy mogłabym ich zostawić na chwilkę samych... no w sumie mogłabym, czemu nie?
Zaznaczę, że Tej pani Pigule należna jest pisownia wielką literą! Tak też będę czynić w dalszej części wpisu owego, wiadomo od razu będzie o kogo chodzi - o rudzielca :)
Wyszłam sobie na korytarz i czekam.
Pobrano chłopu krew - wróciłam na salę, potem znów mnie wyproszono, zrobiono EKG, po czym zostałam przyzwana przez męża ukochanego do porządku i wygoniona ze szpitala...

Poszłam se.
Co się będę narzucać.

Dowiedziałam się, że operacja o ósmej, że jest pierwszy w kolejce.
Już teraz z nadmiaru wrażeń plączą mi się wspomnienia, choć tak niedawno to było, i trudno mi ustawić w kolejności chronologicznej pewne szczegóły.
Aga z najlepszym Wujkiem na świecie - Bladym obiecali, że będą się głośno zachowywać jak wstaną, a wstają koło piątej, mi siedzenie w nocy w necie i wyzwierzanie się zabrało czasu do drugiej więc ... głośne krzątanie się było jak najbardziej wskazane.

W szpitalu byłam już o 7.
Przygotowanie do operacji. Ubrałam misia w zielony kubraczek i oddałam w ręce doktorów.
Wyszłam na korytarz przed oddziałem i zasiadłam w fotelu jak ta ostatnia męczennica gadając z naszym Jankiem II i prosząc, żeby się wszystko udało.

Z całej Polski leciały do mnie smsy od ludzi, że trzymają od ósmej kciuki, całe pomorze, wrocek, śląsk i co tam jeszcze można wymienić - trzymało kciuki.

Czas nie pędził, o nie... w takich chwilach nigdy czas szybko nie leci leć wlecze się jak diabli... zobaczyłam jeszcze tylko M. jak go wieźli na rezonans z przykręconą już ramą na czaszce. Na żywca oczywiście... (fotki w szaffie)

I poszedł, śluza do przedsionka sali operacyjnej się zamknęła i zostało tylko czekać...

Może z pół godziny minęło, może godzina... wpadają!!! dwie wariatki! mała czarna i beczy i duża ruda i się cieszy!

Cześć Matka! Lubisz sezamki??? I wyjęła słoiczek masła/kremu sezamkowego i łyżeczkę plus do tego cukierasy i mówi: jedz!
Odpowiadam: zaraz...
Ona: Żryj! bo pewnie śniadania nie jadłaś... no nie jadłam :D
To dziubnęłam łyżeczką zagryzłam cukierkiem...

Puściła mi żyłka nerwowa i nie wiedziałam czy ryczeć czy smiać się.
Przemeblowałyśmy korytarz, żeby siedzieć w kupie i nie musieć gadać głośno.

Siedziałysmy, laski łagodziły nastrój aż w pewnym momencie usłyszałyśmy brzęczenie, jakiś alarm, mała czarna wsadziła twarz w ręce, duza ruda się uśmiechawszy a ja podniósłszy się, podciągnąwszy portki na dupie i wyruszywszy na oddział dziarskim krokiem sprawdzić co się dzieje...

Okazało się, że to któryś z pacjentów przywoływał guziczkiem pielęgniarkę.
Spięcie minęło. To nie z operacyjnej. Uffff.....

Pierwsza Anka wypatrzyła po niecałych dwóch godzinach doktora Mandata wychodzącego z sali operacyjnej. I mówi: spójrz! czy to nie ten lekarz?

Tak To był doktor Mandat, wystartowałam jak strzała do niego i pytam czy wszystko poszło jak trzeba, przytaknął, złożyłam łapy jak do modlitwy mówiąc: dziękuję! i wróciłam rycząc...

Ja ryczałam, mała czarna ryczała, duża ruda się śmiała, i czekamy.

Przeniosłyśmy się do korytarza na oddział, to tam miało wyjechać wyro z już zoperowanym małżonkiem..

I po chwili otworzyła się ta niby-śluza więc wpierdoliłam się tam z butami i mało nie dostałam w pysk od tam urzędujących, o opierdolu nie wspomnę.

Doktor Mandat wyszedł już, spytałam czy mogę na sekundkę wejśćna salę pooperacyjną i zobaczyć męża. Odpowiedział, że tak.
Ruda Piguła również powiedziała, że mogę na sekundkę jak go przewiozą z operacyjnej.

Potem już pamiętam niewiele... wiem że laski stały za mną, tłumacząc, że są córkami, duża ruda to z pierwszego małżeństwa, mała czarna niby nasza... no może nawet podobna...

Pamiętam podniesiony do góry kciuk i głowę męża oraz krzyk lekarzy: proszę położyć głowę!!!!!!!

A potem tego pana doktora służbistę, który nie pozwolił mi mimo wszystko wejść na salę pooperacyjną i do tego złośliwie zamknął drzwi. Wyrwało mi się z płuc: jebany służbista, bo pokazał mi kartkę z napisem na drzwiach że odwiedziny na pooperacyjnej od 13 do 14 i to pojedynczo.

Prosiłam, błagałam, ze tylko na sekundeczkę, żeby pocałować, a on twardo: NIET!
Więc ja do niego: Ale doktor Mandat pozwolił!!!
On: Ale ja nie pozwalam!
Ja: Ale ta pani (Piguła) powiedziała, że mogę!
On: Ale ja mówię, że pani nie może!!!
(myślę se: czekaj, kurwa... jak się to wszystko skończy to Ci obrobię dupę w necie.... poczekaj... istoto bez serca!)

Laski poleciały zapalić... poszłam więc i ja.

Siedzimy na ławce, jaramy, panowie z oddziału psychiatrycznego zachwycają się cyckami lasek, ja siedzę i czekam i jaram, a w pewnej chwili zaczepia nas człowiek obcy i mówi: Pani chyba zależało, żeby męża szybko zobaczyć na pooperacyjnej, chyba go właśnie przewieźli na inną salę.

No to spięte poślady i zapierdalam kurcgalopkiem...
Ale to kogo innego przewieźli, to siedzę i czekam.

Wybiła trzynasta.

Puściłam najpierw jedną młodą, potem drugą (obie po sekundzie) potem poszlam ja...

Moje szczęście na pytanie jak się czuje odpowiedziało: ZAJEBIŚCIE....

Choć to dopiero co po narkozie było...
Więc pytam czy teraz zajebiście czy jak dobierali parametry?

- Jak podłączyli...

PODSUMOWANIE HISTORII:

Po podłączeniu elektrod okazało się, że Mąż v. 2.0 funkcjonuje jak zwykły zdrowy człowiek.
Jest wielce prawdopodobne, że wszystkie objawy Choroby Parkinsona znikną kiedy już uruchomią mu stymulator.

A co się działo w czasie kiedy po operacji mózg się goił opowiem innym razem, może już po tym jak go podłączą.

Póki co, chciałam podziękować wszystkim, którzy trzymali kciuki, całemu forum, już oni wiedzą jakiemu, zwłaszcza łysemu co jest szefem i jego kciuki się zawsze sprawdzają, Kaśce że sobie wizualizowała ze mną, Olce Rudej, że oddała na chwilę zwierzę szczęścia z czerwonym nochalem, Rudej Pani Pigule, która jak już weszłam na pooperacyjną to podeszła i rzekła z usmiechem: proszę się na niego nie złościć (na tego co mnie nie chciał wcześniej wpuścić na salę) to dobry człowiek i lekarz, a musi swoich obowiązków pilnować, bo inaczej sam zebrałby baty, on na prawdę nie chce dla nikogo źle; laskom, wujkom, siostrom, szwagrom, jeśli kogoś pominęłam - krzyczeć i bić. 

Teraz po tym wszystkim każdy bat będzie dla mnie łaskotką. :)


I przede wszystkim dziękuję Panu Tomaszowi Mandatowi, że podchodzi do pacjenta jak do człowieka a nie jak do statystyki.
Dziękuję.

 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi