< > wszystkie blogi

Legalna Blondynka

rzeczy ważne, a czasem takie tam... popierdółki...

Słuchać czy nie?

25 May 2012
 Filozoficzne zagadnienie: słuchać baby jak kłapie dziobem czy nie słuchać.
A jeśli nie słuchać to jak nie słuchać, żeby wszyscy byli zadowoleni. 
W treści głównej często występuje słowo: wkurwiać w różnych odmianach, więc jeśli ktoś jest wrażliwcem nie powinien tam zaglądać...


Miłego czytania :)




 Ostatnio siedziałam z mężem i kolegami w knajpie na rogatce, i ni z gruchy ni z pietruchy Krzychu się pyta czy mamy tak, że się potrafimy wyłączyć, słyszeć ale nie słuchać.
 
Pewnie, że potrafimy, kto by nie umiał, czasem nawet człowiek przytakuje, jak by rozumiał o co chodzi, a tak na prawdę to słucha jak pani Pieńkowska z przejęciem mówi w telewizorze, że kryzys jest i będzie zaciągać pasa... (jaja jakieś) potem nagle nadchodzi przebudzenie i zdezorientowane oczy błądzą po pokoju i pytam: 
- co? co mówiłeś misiu?
- a już nie pamiętam... - mówi misio. 
 
No dobra. O ile potrafimy sobie pewne rzeczy wyjaśnić to jest dobrze. 
Ale masa ludzi nie ma pojęcia albo nawet nie przychodzi im do głowy co by tu można zrobić i jak, żeby uniknąć niepotrzebnych scysji. 
 
Taka na przykład właśnie żona Rafała: gra telewizor, baba przy zlewie, puszcza wodę i coś tam zmywa, facet siedzi sobie na kanapie i pisze coś na kompie, baba stojąc tyłem do niego a przodem do ściany cały czas coś nawija. Zaznaczmy, że jest to coś bardzo istotnego i kłapie tym dziobem i kłapie ... woda wszystko zagłusza, reklamy w tv również, mąż nic nie słyszy, a nawet jeśli zarejestrował resztkami podświadomości, że ona tam gdacze to ma to w dupie. Bo przecież gdyby miała coś ważnego do powiedzenia to pewnie by się nad tym skupiła i przyszła z problemem do niego właśnie. Proste i logiczne, ale nie dla kobiet. 
 
Potem wielka awantura, że on nie słuchał, nie wie, nie pamięta, a to przecież tak istotny problem. 
 
I awantura gotowa: bo ty mnie nie kochasz, bo ty mnie nie słuchasz, bo blablabla... bo blablabla... i ciche dni gotowe. 
Nogi w chałkę bzykania nie będzie aż królewnie przejdzie foch. 
 
Krzychu nie chce być gorszy od pierwszego i opowiada, że on ma podzielną uwagę bardzo: pisze sobie gdzieś na jakimś forum wypracowanie, słucha wiadomości w tv i w tym czasie jego żona siedząca obok robi bla, bla, bla przekazując jakieś równie ważne informacje, wiadomości, plany, zamierzenia czy co tam. 
Chłop kiwa głową, więc baba myśli, że on słucha... to nawija i nawija...
 
Potem się okazuje, że on nie pamięta, bo nie słuchał, nie sądził, że właśnie coś istotnego jest mu przekazywane. 
 
I tak słucham tego i się zastanawiam o co cho?
 
I mówię im, że jak ja mam coś ważnego do przekazania mężowi to go łapię za ramię, każę odłożyć na chwilę komputer, spojrzeć mi się przytomnie w oczy i przekazuję wtedy informację. 
 
Jak widzę, że usłyszał i dotarło to przechodzę sobie dalej do swoich zajęć i zostawiam chłopa w spokoju. 
 
Chłopaki się spojrzeli na mnie jak na wariatkę.
A ja na nich jak na wariatów!
No czy to tak ciężko kobiecie uświadomić, że jak ma coś ważnego do zakomunikowania to powinna zadbać o to, żeby komunikat dotarł do odbiorcy?
 
No na litość boską, nie róbmy z jakiejś małej popierdółki życiowego problemu wciąż i wciąż powracającego. 
 
A jak baba nie chce zrozumieć tej prostej zasady to sama do siebie może mieć pretensje. Tak ja wiem, że nie w każdym związku się rozmawia o tak skomplikowanych sprawach, ale gdyby się udało to może w zdecydowanym stopniu poprawiłoby to naszą jakość życia i wyeliminowało z niego chociaż część nieporozumień z którymi borykamy się na codzień?
 
Hę?
 
Ja na ten przykład jestem straszną choleryczką, nienawidzę jak mi ktoś przerywa, sama staram się pilnować, żeby tego nie robić, ale nie zawsze mi się udaje utrzymać w dyskusji nerwy na wodzy. A że na dodatek moja myśl mknie bystro niczym strzała z robinhuda to boję się stracić wątek główny i chcę wyrzucić z siebie to co uważam jak najprędzej. 
 
Gorzej jest z opowiadaniem zdarzeń, aby dojść do końca zawsze muszę zaczepić o kilka wątków pobocznych, i szybując po nich zatracam gdzieś ów wątek główny. 
 
W pisaniu często też tak mam, więc wszystkie moje pierdolenia się często kupy nie trzymają.
Może zatrudnię redaktora jakiegoś coby mi przecinki porządkował?
 
O i to jest właśnie przykład zbaczania z tematu. 
 
Więc wrrróć!
Więc wracam.
Nie zaczyna się zdania od więc. 
Wrrróć!
Wracam!!!
 
Ba! nie znoszę też jak czasem kilkoro próbuje się przekrzyczeć...dostaję wtedy białej gorączki i piany na pysku, może dlatego tak bardzo lubię fora dyskusyjne. Tam człowiekowi nikt nie przerywa i ma szansę powiedzieć swoje zdanie, nawet jeśli miałoby ono zawierać zwyczajne: wal się!
 
Jeden z tych panów poprosił, żeby wytłumaczyć mu jak działa coś tam, w sklepie internetowym, który niedawno oddałam mu do użytku. 
Temat zawiły, bo o indeksowaniu stron przez Google i o pozycjonowaniu, więc zaczęłam tłumaczyć okrągłymi słowami, bez zbędnej terminologii elegancko, gestykulując sobie odrobinkę, gadam ja ci gadam, on się gapi w tego lapka, mam wrażenie, że słucha...
więc nawijam, a on w pewnej chwili do mojego męża: - O słuchaj Mariusz, zobacz a tutaj.... 
 
Chciałam złapać popielniczkę i przyjebać mu w łeb, ale tylko zapowietrzyłam się i natychmiast wybiegłam do wucetu. 
Ochłonęłam.
 
Jak widać z powyższego przykładu nie tylko kobiety popełniają błędy, w wyniku których mogą paść ofiarą ataku.
Działanie w afekcie? Każdy sąd mnie uniewinni. 
 
Tak więc złapałam na nowo powietrza w płuca, wróciłam do stołu i kazałam przerwać dyskusję.
Zażądałam kategorycznie, żeby się ów kolega zamknął, spojrzał na mnie i wysłuchał tego co mam do powiedzenia.
 
Oznajmiłam, że nie jestem jego żoną, żeby mnie mógł olewać i jeśli chce, żebym poświęciła swój cenny czas i pomogła mu z sensem wdrożyć serwis to ma mnie słuchać, bo nie będę dwa razy gadać tego samego, i albo traktuje mnie poważnie, tak jak ja jego, albo niech spierdala i mi dupy nie zawraca. 
 
Mina kumpla bezcenna!
 
Spróbujcie kiedyś coś takiego zastosować na kimś ze znajomych - efekt murowany. 
 
Niektórzy są tak zrobieni, że to co mówi kobieta traktują z lekceważeniem.
Wcale się nie dziwię, bo ogromna większość kobiet gada o niczym, byleby tylko sobie ulżyć (na to też mam sposób ale to potem) ale do cholery nie można wszystkich kobiet wrzucać do jednego wora. Czy to moja wina, że się ktoś całe życie otacza takimi babami? Najwyraźniej mu tak wygodnie i już... nie mnie wnikać. 
 
 
Podsumowując powyższy wywód dochodzimy do prostego wniosku: masz dość jak baba robi ci wyrzuty, że nie słuchasz ważnych rzeczy?
 
Posadź ją na przeciwko siebie i wytłumacz: kochanie ważne rzeczy przekazuj patrząc mi w oczy plus to co powyżej. Czasem jestem czymś zajęty, lub myślę zwyczajnie O NICZYM i mogę nie zaskoczyć, że masz mi coś ważnego do przekazania. Tak jestem skonstruowany. Albo to zrozumiesz albo nie. Tak, tak kochanie! Umiem myśleć O NICZYM!
 
 
Kolejna rzecz to to codzienne blablanie, choleryzowanie się, krzyczenie i wściekanie się na każdy najdrobniejszy szczegół... czegokolwiek.
To się nazywa PMS (czyli wkurw). (niektóre to mają tuż przed miesiączką inne przed, po i w trakcie, sprawa indywidualna) A dlaczego PMS? nie wiem, może dlatego, że choroba wściekłych krów była już zajęta, a szkoda.
 
Są takie dni w miesiącu, że wkurwia mnie dosłownie wszystko. Żaluzja mnie wkurwia, rząd mnie wkurwia, reklama mnie wkurwia, to że mi się nie chce pójść do kibla zrobić siusiu mnie wkurwia, obiad mnie wkurwia no wszystko mnie wkurwia!!!
 
Staję wtedy na środku pokoju i wrzeszczę do mojego wielkiej cierpliwości męża: 
- WKURWIA MNIE TO!!!
- CO CIĘ WKURWIA?
- WSZYSTKO MNIE WKURWIA!!!!
- AHA...  
 
i spokojnie wraca do swoich pierdółek w internecie czy co tam akurat porabia... 
 
No to chodzę po chałupie i dyszę, i sapię i bluzgam, i kopię, stukam, pukam wkurwiam się po prostu, nawet na niego czasem nakrzyczę czemu się gapi w monitor, że mógłby na mnie przez chwilę, popatrzeć jak się wkurwiam. Wtedy on patrzy, podziwia i znów wraca do swoich zajęć.
 
Na początku kiedy miałam takie wkurwy mój anielskiej cierpliwości mąż też się denerwował i wpływało to na niego bardzo destrukcyjnie, co mnie z kolei wpędzało w poczucie winy, niby dlaczego on ma cierpieć dlatego, że ja mam wkurwa na wszystko. No bo dlaczego, tak?
 
Słuchając książki Kobiety są z Wenus a faceci z Marsa uświadomiliśmy sobie, że kobiety tak mają i po zrozumieniu tej oczywistej oczywistości uzgodniliśmy sobie COŚ. 
Oboje wiemy, że baba czasem musi się powkurwiać, popieprzyć a potem jej przechodzi. 
 
Ustaliliśmy, że kiedy się wkurwiam to mąż ma sprawiać wrażenie jakby rozumiał i mnie słuchał, a ja będę zadowolona, że mnie słucha i się będę wkurwiać. Nasze małe słowo wytrych: mam wkurwa, przecież nie na ciebie - i wszystko jasne.
Ponieważ zdarza mi się w nerwach mówić rzeczy różne mamy zasadę: wszystko co powiem wpuszcza jednym uchem a drugim wypuszcza i nic nie bierze do siebie. 
 
Sprawdza się to w podróżach, na zakupach, w domu... wszędzie. Ja sobie się wkurwiam a on ma to w dupie, ale udaje jakby słuchał. 
Wszyscy doskonale wiemy, że faceci to potrafią, więc nie będzie kłopotu z opanowaniem tej prostej sztuki. 
 
Problem może być przy wdrożeniu tego w życie, jeśli jednostka pci pięknej wyrazi zdecydowany sprzeciw. 
Ale zdecydowanie sprzeciwiać się takiemu rozwiązaniu może tylko kompletna idiotka, każda kobieta rozumna pojmie wagę problemu i po przemyśleniu go stwierdzi, że pomysł jest jednak świetny. 
 
I tym oto sposobem wyeliminowaliśmy ze swojego życia kolejną porcję nieporozumień, cichych dni, powodów do awantur, nóg złożonych w chałkę, braku seksu... czy czego tam jeszcze. 
 
 
 
 
 
 
 
 
No... to pisałam na zamówienie Julki i Krzyśka - ja, trzecia żona mojego trzeciego męża, blondynka.
 
Następnym razem będzie o tym, jak się nie przejmować tym co może się stać i o tym, że każda pasja, którą ma człowiek jest ważna. I o tym, że pasji nie dzieli się na mądre i głupie, mniej czy bardziej wartościowe. I o tym jak wbić sobie do głupiego łba, będąc blondynką, że jesteśmy wartościową osobą i zasługujemy na to, żeby nas kochać.
 
No to do następnego. :)
 
 
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi