< > wszystkie blogi

" Nie da się uratować wszystkich..."

26 December 2016
A już na pewno nie tych, którzy tego ratunku tak na prawdę nie chcą..
Witajcie moim mili. Cóż. Trochę minęło od ostatniej notki, ale cóż tu było pisać. Praca, zakupy i ogólna ganianina w ilości hurtowej. Wpadasz do domu i z niego wypadasz. Ma to swój urok, bo śmiesznie tak popatrzeć na innych zabieganych ludzi, którzy nie do końca sami wiedzą czego poszukują, a tak realnie, poszukują wszystkiego. I te kolejki :P Trzy dni świąt, a zakupy, jakby przez rok wszystko miało być pozamykane. No i oczywiście noc wigilijna spędzona za kasą, gdzie można odnieść wrażenie, że z każdym kolejnym klientem robi się ciekawiej. Tak było. Pomijam już " 6 dzień tygodnia " i temu podobne kawałki lecące z głośników przenośnych. Spójrzmy na to z mojej perspektywy. Coraz to bardziej nawaleni klienci, głównie młodzież. Tuż przed pasterką i zaraz po niej właściwie. środek nocy. Panowie już ledwo trzymają pion, ale to jeszcze przejdzie. Najciekawiej wyglądały zamroczone panie. Nie do końca wiedziały chyba czego chcą i co w ogóle na tej stacji robią, posyłające uśmiechy na prawo i lewo. Fakt. Uśmiechałem się i ja, ale był to w pewnym sensie śmiech przez łzy, bo ledwo już utrzymywałem jakiś poziom powagi, który utrzymać chcąc nie chcąc musiałem. Z radością wyszedłem do domu, powiem szczerze :P Tak czy siak, było ciekawie i człowiek się nie nudził. Za to wy się wynudzicie, czytając dalszą część notki.. Zapewniam. Ekspres który zaparzył mi czarną, mocną kawę w ilości około 1 litra, fajka, którą to ktoś dla mnie zrobił w jakiejś fabryce. Laptop złożony przez jakieś Chińskie dziecko, no i oczywiście ja, bo mnie w tym zestawieniu nie może zabraknąć. Czy zdarzyło się wam kiedyś, że poświęciliście komuś swój czas i uwagę? Byliście przy kimś w gorszych momentach i właściwie to do dyspozycji o każdej porze dnia i nocy? Zapewne tak. W czasie późniejszym pewnie, jeśli coś nie wyszło w tej relacji, dany ludź, w akcie w sumie sam nie wiem czego, stwierdził wam, że nie miał w was oparcia i tak dalej. No właśnie. Czasami, kiedy ktoś ma coś na wyciągnięcie ręki, przestaje to w jakiś konkretny sposób zauważać. Przyzwyczaja się do tego, że to jest i w sumie przestaje to mieć jakieś większe znaczenie. Kiedy już dana osoba podniesie się z dołka i stanie trochę bardziej twardo na nogach, zdarza się, że pewność siebie, przeradza się w czysty egoizm. Wtedy dzieją się cuda. Nagle jesteśmy odstawiani, a kiedy zaczynamy dociekać, skąd taki rozwój wydarzeń, okazuje się, że nie było w nas wystarczającego oparcia, silnego ramienia i temu podobne brednie. Aż by się chciało takiej/ takiemu... No cóż. Możemy wypalić mu jedynie mentalnego liścia i iść swoją drogą dalej. Pozostaje jeszcze późniejsza obserwacja " obiektu ", który w sumie zmierza ku kolejnej katastrofie, tym razem na własne życzenie. A może to już nie pierwszy raz... Cóż. Rzecz gustu, a o nich sie nie dyskutuje. Zastanawia mnie natomiast inna kwestia. Tak ja, jak i kilku z moich znajomych, posiadamy taką tendencję, do nadmiernej ufności w stosunku do ludzi i lubimy komplikować sobie życie, nie wiedząc nawet po co. Logika tutaj nakazuje, żeby zmienić tok rozumowania, bo jak już napisałem w tytule, nie da się uratować wszystkich. Tak samo jak nie da się pomóc każdemu i każdego zadowolić. Może więc lepiej po prostu skupić się zwyczajnie na sobie i po prostu dba jedynie o swój zad? Z tym pytanie was pozostawiam, a odpowiedź z pewnością pojawi się w kolejnej napisanej tutaj notce. Tymczasem, pozdrawiam was, życząc Wesołych świąt, a raczej ich reszty i spokojnej nocy :) Ł.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi