< > wszystkie blogi

Bycie sobą

Dzyń dzyń... Dzień dobry, czy chciałby Pan porozmawiać o SOBIE?

Nawrót choroby

22 April 2022

Uznalem sie w koncu za zbior wzorcow aktywnosci mozgu, a byt oparlem na podobienstwie do siebie z wczoraj (zeby sie nie rozdrabniac na czas Plancka), ale nie dawalo mi spokoju, ze w chwili smierci moje wzorce pójdą w pizdu, w zwiazku z czym moge rownie dobrze zostać czymkolwiek ze szczątkową (nawet nie samo)świadomością. Dotarlo do mnie, ze czas traci znaczenie w chwili smierci przy pozostawaniu przy nie swoim życiu, wiec moge zostac wszystkim, do czego bylem wzorco-mozgowo podobny w dowolnym momencie calego zycia. Prosciej: w chwili mojego zgonu bedą gdzies na swiecie noworodek, 5-10-15 latkowie itd. do ktorych bylem najbardziej na swiecie podobny w ich +-wieku, wiec analogicznie powinienem sie stac tym, ktory sposrod nich wszystkich bedzie wzorco-mozgowo najbardziej podobny do mnie w jego +-wieku. Taka sytuacja.

Konkluzja: jesli mam miec demencje lub inne starcze choroby neurologiczne, to lepiej zebym tego nie dozyl, zeby nie stwarzac ryzyka zostania kolejnym dziadkiem z demencją.

Mam nawet nawiedzony rysunek. AB to moja linia zycia. Linie powyzej naleza do aleicoterazopodobnych. Znajde sie na jednej z nich ze wzgledu na maksymalne podobienstwo w zaznaczonych na AB chwilach.


UWAGA: tekst poniżej jest wyłącznie dla wysoko podatnych na głębokie nawiedzenie umysłów.

Jezeli dorysuje pionowa os x, czyli polozenie w przestrzeni, to mam 4rech melikow (like me) rowno oddalonych od siebie, spedzajacych cale zycie w swoim miejscu na x. Dla Draganowych (https://www.fuw.edu.pl/~dragan/) obserwatorow nadswietlnych zamieniamy miejscami czas i przestrzen. Lifetimowe odcinki staja sie przestrzenne - lifespace'owe, co wyglada jak ten rysunek polaczonych tunelowym obrysem niemowlaka i dziadka, istniejacych rownoczesnie ze wszystkim co pomiedzy,
a zmiana w czasie polega na calosciowej zmianie calego, lifespaceowego, melikowego weza na kolejnego + przesuniecie w przestrzeni rowne roznicy wieku. Moj wąż sunie z predkością dx/dt, gdzie dx to roznica wieku miedzy melikami w metrach, a dt to odleglosc miedzy nimi w sekundach. Jego calosciowa zmiana jest jak zmiana skóry. Powiedzialbym, ze tak wlasnie wygladamy dla nadswietlnego obserwatora - jak ludzki wąż, non-stop zrzucajacy skore, ktora non-stop odrasta, lekko zmieniona.

Wszyscy mają węża, masz i ty.

https://www.youtube.com/watch?v=_KlN7Jx6_hE

UWAGA: tekst ponizej jest już chyba do samego Dragana.

Cos mi nie pasuje w tym moim obrazku mojego lifespaceowego weza. Jesli cala przestrzen musze zamienic na czas, to wlacznie z tą, ktora mnie tworzy. To chyba oznacza, ze kazdy punkt przestrzeni, a tak naprawde kazda czastka, w tym wszystkie wirtualne, sa jedna i ta sama (ale nie taką samą) czastka poruszajaca sie w czasie, ktory plynie dla nadswietlnego obserwatora w naszej pojedynczej, stacjonarnej stopklatce. W naszej kolejnej stopklatce wszystko sie minimalnie przemiesci. W ukladzie czarnego pana oznacza to skopiowanie jego pojedynczej, wszedobylskiej czastki i ta kopia porusza sie w jego czasie rownoczesnie z tą pierwszą po dodatkowej trajektorii, wyznaczonej przez nowe polozenia wszystkich czastek w naszym ukladzie.

Nasza stopklatka to cały lifetime w-świata czarnego pana, ale tylko dla wycinka-przekroju naszego spacetima, czyli dla tej jego pojedynczej, wszedoblyskiej, zmieniajacej położenie i postać cząstki, która musi podczas tego czarnego lifetima stać się wszystkim wszędzie w naszej stopklatce.

Widze to tak: pojedyncza czastka przy zamianie ukladu to kulista fala uderzeniowa rozchodzaca sie od zera do infinity. Jeśli u nas rozchodzi sie w czasie, to u czarnego pana wyglada jak nieskonczona ilosc statycznych, wspolsrodkowych sfer, jedna w drugiej. To najprostszy przyklad funkcji falowej. Rosnaca powierzchnia sfery przechodzi przez wszystkie punkty przestrzeni, co jest rownowazne ze stawaniem sie wszystkim, co znajdzie sie na sferze. Zeby dostac nasza stopklatke ze wszystkim naraz, trzeba zamienic sie z czarnym panem na uklady, bo to u niego byly teraz wszystkie sfery naraz. Nie dosc ze czastka jest wszedzie naraz, to jest wszystkim naraz, bo musi byc, bo w kazdym miejscu jest co innego. Czastka wystepuje w nieskonczonej ilosci sasiadujacych ze soba kopii, oddalonych od siebie na odleglosc bedaca czasem, ktory dzieli nasze stopklatki. Obstawiam czas Plancka i odleglosc Plancka. I te wszystkie kopie sa nakladajacymi sie na siebie, takimi wlasnie falami uderzerzeniowymi. Tak to wlasnie wyglada, nie zmyslam.


https://www.youtube.com/watch?v=MKz6FhXrJfw
Kazdy pierscien ma ustalony i niezmienny w jego obrebie czas, przypisany do koloru. Mimo ze pierscien rosnie, to rozchodzi sie w przestrzeni, ale nie w czasie, bo czas jest jego kolorem.

Czy nie fajnie byloby myslowo zamieniac sobie time ze spacem, tak jak myslowo obracasz cos o 90 stopni albo lustrzanie odbijasz? Zeby mechanika kwantowa stala sie oczywista.

Nasza odległość w przestrzeni między dwoma różnymi rzeczami A i B zamienia się na czas w którym A zmienia się w B, pozostając w tym samym miejscu.

I odwrotnie.

Czas, którego A potrzebuje, żeby zmienić się w B, zamienia się na odległość między dwoma różnymi rzeczami A i B.

Poruszanie sie tej samej czastki rownoczesnie po roznych drogach wynika z rownoczesnego istnienia jej przyszlosci i przeszlosci w ukladzie czarnego pana, ktory jest rownoprawny z naszym.



Jeśli ciemna materia jest nadświetlna, to czarny pan może być z niej zbudowany.

PS. Specjalnie napisalem o przestrzeni, ktora mnie tworzy, a nie którą zajmuję. Materia ma te same parametry co spacetime, bo spełnia jego równania. Poza tym, ze sama jest zrodlem jego zagiecia, to zagina sie wraz z nim, bo jest w nim zatopiona i z nim zeszyta, a tak naprawde nim jest, rzekłem. Tymi wspólnymi parametrami łączącymi materię z czasoprzestrzenią są mianowicie czas i przestrzeń :D


 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi