Znalazłem ostatnio na forum pewnej szkoły sprawozdanie z wycieczki klasy mat-inf do Poznania na konferencje Microsoftu.
Podróż przebiegła dość spokojnie - znacznie spokojniej niż powrót. No cóż - klasa informatyczna może zintegrować się na dwa sposoby. Albo poprzez
rozmowy na tematy typowo komputerowe, albo poprzez katalizator - w jedną stronę korzystaliśmy z jednego sposobu, a w drugą z drugiego.
Pytanie konkursowe:
Ile stron Zbrodni i Kary zdążył przeczytać Smuś w czasie wyjazdu?
Nagrodą jest długopis Microsoftu - pierwszy przedmiot od tej korporacji, którego budowę można przejrzeć na wylot. Natomiast rozkręcenie tego urządzenia jest niewykonalne - odziwo zabezpieczyli je dobrze.
Pomijając fakt, że byliśmy najmłodsi w całej sali to Konfę wspominamy dość przyjemnie. Zwłaszcza nagrody, które można było wygrać, jeśli się miało jakąś wiedzę z zakresu IT bądź coś co ludzie nazywają "szczęściem". Tak więc braki kompetencji można było nadrobić fartem (czemu rudy z nami nie pojechał?).
W naszym przypadku wyglądało to tak, że gdy zadawano pytanie konkursowe to jedyny zarejestrowany przypadek podniesienia ręki przez któreś z nas miał miejsce gdy Eryk poprawiał słuchawki. Drugą szansą na wyjście z konferencji z czymś więcej niż torba Microsoftu było losowanie wśród wypełnionych ankiet. Postanowiłem, że skoro pan siedzący kilka krzeseł dalej zrezygnował z prezentacji zostawiając nietkniętą ankietę to czemu nie miałbym podwoić swoich szans? Spodziewaliśmy się, że zostanę wylosowany 2 razy i będzie obciach...
...Ale niestety wyszliśmy z sali tak samo głupi i biedni jak weszliśmy. Aż żal się robi gdy widzę to czarne pudełko z logo Visty...
Ponadto nieźle nas dokarmili - pączki, kanapeczki, sałatki. Jak Microsoft stawia to czemu nie? Nie ma fotek bo wolałem jeść póki było można
Po konferencji udało mi się ubłagać towarzyszy by pójść do centrum. Nie mieliśmy problemów z trafieniem o dziwo radząc sobie bez Zumi czy Google Maps.
Po zwiedzeniu centrum zarzuciłem pomysł pójścia na lody. Zostałem mile zaskoczony, gdyż liczba podstawówkowo-gimnazjalnych skojarzeń z erotyczną sferą życia była kilkukrotnie niższa niż jak to zostałem przyzwyczajony przez moją klasę. Oby tak dalej!
Udaliśmy sie zatem w kierunku Starego Browaru - miejsca, gdzie lód kosztuje tyle, za ile wróciłem do Kalisza. Ruchome schody, to jest to Very Happy Było przyjemnie, z kulturą i na poziomie.
Po problematycznym pokonaniu windy i obrotowych drzwi wyszliśmy na otwartą przestrzeń
No i... Powrót...
Z ostatniej części nie mam zdjęć gdyż ekhem pokrowiec od aparatu był mi do czegoś potrzebny. I to właśnie jest drugie pytanie konkursowe:
Do czego użyłem pokrowca od aparatu w drodze powrotnej?
Nagrodą jest notes Microsoftu
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą