< > wszystkie blogi

Inne przemyślenia...

15 December 2016
Miała być lawina, a skupiłem się wczoraj tylko na jednym temacie. Zatem ciąg dalszy.
Sukcesy i porażki. Ile tego spotyka nas w życiu? Kto to zliczy. Kwestia tego, jak na to patrzeć i jak sobie z tym radzić. Każda porażka, powinna nas w jakiś sposób umacniać, dorzucając do naszego bagażu doświadczeń coś nowego. Każdy sukces, powinien natomiast umacniać naszą wiarę w siebie. Nie powinniśmy się poddawać, jeśli juz założymy sobie jakiś cel. Nawet jeśli pojawią się chwilowe komplikacje, zawsze warto dostrzegać jakieś plusy. Ktoś, kiedyś mi to powiedział. Wziąłem sobie te słowa do serca i od tego momentu, jakoś tam wszystko się zaczęło układać bardziej pozytywnie. Może nie było jakichś niesamowitych sukcesów, ale małych. Drobniejszych w sumie. Pozytywne myślenie i upór. Tych dwóch rzeczy nauczyłem się w ciągu tego roku. Chociaż miał on nieco inaczej wyglądać, w szczególności jego końcówka, nadal jakoś tak staram się patrzeć do przodu. Bo przecież jakoś to będzie. Coś się wymyśli, coś się zrobi. Zawsze znajdzie się jakieś rozwiązanie. Trzeba tylko chcieć je znaleźć. Praca. Praca zmienia człowieka. Ludzie z którymi pracuje również. Im więcej czasu spędzamy w pracy, w określonym, często wąskim gronie osób, tym bardziej się z nimi zżywamy. A skoro tak, zaczynamy też więcej rozmawiać. Kiedy juz skończą się tematy neutralne, " Bezpieczne", zaczynamy rozmawiać też o sprawach prywatnych. Najpierw po to, żeby jakoś zabić czas, a później, być może po to, aby uzyskać opinię osoby, która bezpośrednio nie jest powiązana z naszymi sprawami. Czasami takie spojrzenie osoby trzeciej, ułatwia nam podjęcie konkretnych decyzji czy też rozwiewa wątpliwości co do dylematów. Dobrze jest mieć w pracy zgrany skład. Wtedy zawsze wiadomo, że na kogoś można liczyć. I jako taki właśnie, będę postrzegał skład z poprzedniego miejsca pracy, które niedawno ośmieliłem się zmienić. Jak będzie teraz? Nie mam pojęcia. Myślę, że jakoś się poukłada. Związki. Tutaj też ktoś powiedział mi, że nie wolno uzależniać swojego szczęścia od drugiej osoby, bo ludzie jednak przychodzą i odchodzą. Najważniejsze, by samemu czuć się spełnionym i zadowolonym ze swojego życia, bo kiedy jednak druga osoba od nas odejdzie, zostaniemy z niczym. To prawda. W momencie, gdy coś nie pyknie, zostajemy z niczym i nie do końca wiemy co dalej robić. Najważniejsze, to mieć jakąś pasję. W moim przypadku, jest to gitara i w nią właśnie uciekłem. ( Swoją drogą. Kiedy przyślą mi te cholerne struny? )Każdy odnajdzie się w czymś innym. Dla mnie, gitara zawsze była odskocznią. Znaczy... Nie zawsze. Odkąd jako tako nauczyłem się grać, ale to nieistotne. Tak czy siak, lubiłem uciekać w dźwięki. Wtedy miałem poczucie, że nic złego się nie wydarzy. Byłem tylko ja, kawałek gitary i dźwięki. Czasami podlane odrobiną alkoholu, ale to sporadycznie. Wiadomo. Każdy pasjonuje się czymś innym. Nie da się przecież nie interesować niczym. ( Chyba.) Czasami można też uciec w książkę. Takie małe odmóżdżenie, ale jednak nie do końca, bo poszerzamy zasób naszego słownictwa, więc są pozytywne aspekty. Tak czy siak. Zanim wejdziemy w związek, warto mieć poukładane swoje życie. Raz, że wtedy nie zmarnujemy czyjegoś czasu, ale też nie będziemy łudzić się, że wszystko jest super, fajnie i cacy, bo związek powinien wpływać pozytywnie na oboje, nie tylko na jedno. To chyba tyle, jeśli chodzi o dzielenie się myślami na dziś. Myślę, że w ciągu kilku dni, pojawi się kilka innych notek. Będę pisał częściej, bo jednak jak to też mi ktoś powiedział, takie pisanie, jest w pewien sposób formą ekspresji własnego " Ja". Udanego czwartku. Ł.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi