< > wszystkie blogi

Wyrywki z kultury i rozrywki

Przeczytane, obejrzane, podsłuchane

Po co badać kosmos?

4 January 2016
DOKTOR ERNST STUHLINGER DO SIOSTRY MARY JUCUNDY
6 maja 1970

W 1970 roku mieszkająca w Zambii zakonnica, siostra Mary Jucunda, napisała do dyrektora naukowego Centrum Lotów Kosmicznych NASA w Marshall, Ernsta Stuhlingera, list, w którym poruszyła kwestię badań prowadzonych w związkiem z wysłaniem misji załogowej na Marsa i zapytała go, jak może się opowiadać za wydawaniem miliardów dolarów na taki projekt w czasach, kiedy na Ziemi głoduje tak wiele dzieci. Stuhlinger w odpowiedzi wysłał jej długi i przemyślany list oraz kopię Wschodu Ziemi, słynnego zdjęcia, które w 1968 roku astronauta Wiliam Anders wykonał z Księżyca. List Stuhlingera zrobił na jego kolegach tak duże wrażenie, że NASA opublikowała go jakiś czas później pod tytułem Po co badać kosmos?

"Droga Siostro Mary Jacunda:

Pani list jest jednym z wielu, jakie otrzymuję każdego dnia, jednak poruszył mnie bardziej niż inne, ponieważ wypływa prosto z Pani dociekliwego umysłu i współczującego serca. Spróbuję odpowiedzieć na Pani pytanie najlepiej, jak potrafię.
     Najpierw jednak chciałbym wyrazić swój wielki podziw dla Pani i Pani odważnych sióstr za to, że poświęcacie życie dla najbardziej szlachetnego celu: pomocy bliźnim w potrzebie.
     Zapytała Pani, jak mogę się opowiadać za wydaniem miliardów dolarów na projekt wyprawy na Marsa, podczas gdy na Ziemi tak wiele dzieci umiera z głodu. Wiem, że nie oczekuje Pani odpowiedzi w rodzaju: "Och, nie wiedziałem, że jakieś dzieci umierają z głodu, ale od tej chwili nie będę prowadził żadnych badań kosmicznych do momentu, kiedy ten problem nie zostanie rozwiązany!". Tak naprawdę o głodujących dzieciach wiedziałem dużo wcześniej niż o tym, że podróż na Marsa w ogóle jest technicznie wykonalna. Podobnie jak wielu moich kolegów uważam jednak, że podróż na Księżyc, a następnie na Marsa i inne planety, to przedsięwzięcie, które należy podjąć już teraz, co więcej, wierzę, że w długim terminie projekt ten przyczyni się do rozwiązania najpoważniejszych ziemskich problemów w większym stopniu niż wiele innych działań omawianych każdego roku i przynoszących tak dramatycznie powolne rezultaty.
     Zanim wyjaśnię, w jaki sposób nasz program kosmiczny miałby pomóc w rozwiązaniu problemów na Ziemi, chciałbym przytoczyć rzekomo prawdziwą historię, która może wesprzeć moją argumentację. Około 400 lat temu w niewielkim miasteczku w Niemczech żył pewien hrabia. Był on człowiekiem życzliwym i dużą część swoich dochodów oddawał biednym ludziom mieszkającym w tym samym mieście. Jego pomoc była nieoceniona, ponieważ w średniowieczu bieda stanowiła bardzo poważny problem, a na dodatek cały kraj pustoszyła wtedy epidemia dżumy. Pewnego dnia hrabia spotkał dziwnego człowieka. Mężczyzna ten posiadał w domu warsztat z niewielkim laboratorium i codziennie bardzo ciężko pracował, aby wieczorem spędzić kilka godzin w swoim laboratorium. Z kawałków szkła wykonał okrągłe soczewki i umocował je w tubach, których używał następnie do obserwacji niewielkich obiektów. Hrabiego szczególnie zainteresowały maleńkie istoty, które mógł obserwować pod tak silnym powiększeniem, a których nigdy wcześniej nie widział. Zaproponował mężczyźnie, aby ten przeniósł się ze swoim laboratorium do jego zamku i dołączył do jego służby, dzięki czemu mógłby cały swój czas przeznaczać na udoskonalanie instrumentów optycznych.
     Mieszkańcy miasteczka rozzłościli się jednak, kiedy dowiedzieli się, że hrabia marnuje pieniądze na jakąś bezcelową zabawę. "Kiedy nas dziesiątkuje dżuma, on opłaca bezużyteczne pasje tego mężczyzny!", mówili. Hrabia pozostał jednak niewzruszony. "Daję wam tyle, ile mogę - tłumaczył - ale będę również wspierał badania tego człowieka, ponieważ wiem, że pewnego dnia coś z tego wyniknie!".
     I rzeczywiście, z pracy tamtego człowieka - oraz kilku innych, prowadzących podobne badania - wyniknęło coś bardzo dobrego: mikroskop. Dobrze wiadomo, że mikroskop bardziej niż jakikolwiek inny wynalazek przyczynił się do postępów w medycynie, a pokonanie epidemii dżumy i innych chorób zakaźnych w dużym stopniu zawdzięczamy badaniom możliwym właśnie dzięki temu urządzeniu.
     Przeznaczając część pieniędzy na badania naukowe, hrabia przyczynił się do zmniejszenia ludzkiego cierpienia w znacznie większym stopniu, niż mógłby to zrobić, przekazując wszystkie te pieniądze dziesiątkowanemu dżumą społeczeństwu.
     Sytuacja, z którą mamy dziś do czynienia, jest pod wieloma względami podobna. Prezydent Stanów Zjednoczonych dysponuje rocznym budżetem w wysokości około 200 miliardów dolarów. Pieniądze te wydawane są na służbę zdrowia, edukację, opiekę społeczną, odnowę obszarów miejskich, autostrady, transport, pomoc zagraniczną, obronę narodową, naukę, rolnictwo, ochronę przyrody i budowę rozmaitych obiektów zarówno w kraju, jak i poza nim. Około 1,6 procenta tegorocznego budżetu przeznaczono na badania kosmiczne. W skład programu kosmicznego wchodzi projekt Apollo oraz wiele innych, mniejszych przedsięwzięć naukowych z zakresu fizyki, astronomii, biologii i inżynierii kosmicznej. Aby wydatek ten był możliwy, przeciętny amerykański podatnik zarabiający 10 tysięcy dolarów rocznie wydaje na badania kosmiczne około 30 dolarów. Reszta jego dochodu, czyli 9 970 dolarów przeznaczona zostaje na utrzymanie, rozrywkę, oszczędności, obciążenia podatkowe i wszystkie pozostałe wydatki.
     Zapyta Pani pewnie: "Dlaczego nie wziąć 5, 3 albo chociaż 1 dolara z tych 30, które przeciętny Amerykanin wydaje na kosmos, i nie przekazać ich głodnym dzieciom?". Aby odpowiedzieć na to pytanie, muszę wyjaśnić pokrótce, w jaki sposób funkcjonuje ekonomia tego kraju. W wielu innych państwach sytuacja wygląda zresztą podobnie. Rząd składa się z wielu ministerstw (na przykład Spraw Wewnętrznych, Sprawiedliwości, Zdrowia, Edukacji, Transportu, Obrony i innych), a także biur (Narodowej Fundacji Naukowej, Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej i innych). Każda z tych komórek opracowuje swój roczny budżet w oparciu o przypisane jej obowiązki i każda musi bronić go przed surowymi cięciami dokonywanymi przez komisje Kongresu, Biuro Budżetu oraz Prezydenta. Kiedy środki zostaną wreszcie przyznane przez Kongres, dana komórka musi je wydać zgodnie z postanowieniami budżetu.
     Budżet Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej może zawierać wyłącznie wydatki związane z aeronautyką i kosmosem. Jeśli budżet agencji nie zostałby zatwierdzony przez Kongres, fundusze, o które wnioskujemy, nie mogłyby być przeznaczone na nic innego, bo po prostu nie zostałyby pobrane od podatników - chyba że jakaś inna jednostka uzyskałaby zgodę na zwiększenie swoich wydatków (wtedy pieniądze niewydane na kosmos zostałyby wchłonięte przez budżet tej jednostki). To krótkie wyjaśnienie pozwala zrozumieć, że wsparcia głodnych dzieci, a raczej zwiększenia wsparcia udzielanego obecnie przez Stany Zjednoczone w postaci pomocy zagranicznej, można dokonać tylko wtedy, kiedy odpowiednie ministerstwo uwzględni taką pozycję w swoim budżecie, a Kongres następnie ją zaakceptuje.
     Mogłaby Pani zapytać teraz, czy osobiście opowiedziałbym się za takim ruchem naszego rządu. Odpowiedź brzmi: tak. W rzeczy samej, nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby płacone przeze mnie każdego roku podatki zostały zwiększone o kilka dolarów z przeznaczeniem na żywność dla głodnych dzieci z całego świata.
     Wiem, że wszyscy moi znajomi są podobnego zdania. Nie możemy jednak urzeczywistnić takiego pomysłu, rezygnując z realizacji projektu podróży na Marsa. Przeciwnie - uważam, że pracując nad tym przedsięwzięciem mogę się przyczynić do zmniejszenia, a w ostateczności nawet rozwiązania poważnych ziemskich problemów, takich jak bieda i głód. Z problemem głodu wiążą się dwie kwestie: produkcja żywności oraz jej dystrybucja. W niektórych częściach świata produkcja żywności za pomocą upraw rolnych, hodowli bydła, rybołówstwa i innych działań na dużą skalę jest wydajna, a w niektórych nie. Duże obszary ziemi mogłyby być wykorzystywane znacznie lepiej, gdyby można było wdrożyć tam bardziej wydajne metody użyźniania i doboru gleby, meteorologii, programowania plantacji, analizy upraw i planowania zbiorów.
     Bez wątpienia najlepszym narzędziem umożliwiającym udoskonalenie wszystkich tych procesów jest sztuczny satelita. Okrążając ziemię na dużej wysokości, może w krótkim czasie kontrolować rozległe tereny i dokonywać  pomiaru wielu wskaźników określających stan upraw, ziemi, wilgotności powietrza, opadów, pokrywy śnieżnej i tym podobnych, a następnie przesyłać je do stacji naziemnych. Oszacowano, że nawet średniej jakości satelita wyposażony w dostępne nam technologie i pracujący na rzecz udoskonalania światowego rolnictwa mógłby zwiększyć wielkość rocznych upraw o równowartość wielu miliardów dolarów.
     Zupełnie innym problemem jest dystrybucja żywności pomiędzy potrzebujących. I nie chodzi tu nawet o rozmiary niesionej pomocy, ale o kwestię współpracy międzynarodowej. Władze mniejszych krajów mogą się obawiać dużych dostaw żywności od silniejszych państw z uwagi na niebezpieczeństwo, że wraz z żywnością importować będą obce wpływy i naciski. Obawiam się, że skuteczne rozwiązanie kwestii głodu nie będzie możliwe, dopóki podziały pomiędzy krajami nie zostaną osłabione. Nie sądzę, by program lotów kosmicznych rozwiązał ten problem z dnia na dzień. Z pewnością należy on jednak do najbardziej obiecujących przedsięwzięć zmierzających w tym kierunku.
     Pozwolę sobie przypomnieć Pani o niedawnej misji Apollo 13, podczas której omal nie doszło do katastrofy. Kiedy nadszedł czas powrotu astronautów na Ziemię, Związek Radziecki przerwał wszystkie transmisje radiowe na pasmach używanych przez Apollo, aby zapobiec wszelkim zakłóceniom, a rosyjskie statki rozmieszczone zostały na oceanach Atlantyckim i Spokojnym na wypadek konieczności przeprowadzenia akcji ratunkowej. Gdyby kapsuła z astronautami spadła niedaleko rosyjskiego statku, Rosjanie z pewnością dołożyliby starań, aby ją odnaleźć, jak w przypadku, gdyby w środku znajdowali się ich kosmonauci. Jeśli w analogicznej sytuacji znaleźliby się rosyjscy badacze kosmosu, Amerykanie bez wątpienia zrobiliby to samo.
     Zwiększona produkcja i skuteczniejsza dystrybucja żywności to tylko dwie przykładowe korzyści, jakie może przynieść nam program badań kosmicznych. Chciałbym przytoczyć jeszcze dwa inne przykłady, mianowicie stymulację postępu technologicznego i zdobywanie wiedzy naukowej.
     Technologia umożliwiająca podróże na Księżyc wymaga tak dużej precyzji i niezawodności, jak żadna inna w historii inżynierii. Praca nad rozwiązaniami spełniającymi te wymogi dała nam wyjątkową okazję do wynalezienia nowych tworzyw, metod, systemów i procedur, a także do zwiększenia wydajności niektórych narzędzi czy nawet odkrycia nowych praw natury.
     Tę nowo pozyskaną wiedzę można wykorzystywać również na Ziemi. Każdego roku tysiące innowacji technologicznych opracowanych przy okazji badań kosmicznych umożliwiają opracowywanie lepszych urządzeń kuchennych, maszyn rolniczych, maszyn do szycia, odbiorników radiowych, systemów łącznościowych, statków, samolotów, urządzeń meteorologicznych, sprzętu medycznego, naczyń i narzędzi codziennego użytku. Być może zapyta Pani teraz, dlaczego chcemy rozwijać najpierw systemy utrzymujące przy życiu latających na Księżyc astronautów zamiast pracować nad budową zdalnie sterowanego systemu czujników dla pacjentów chorujących na serce. Odpowiedź jest prosta: istotny postęp w rozwiązywaniu problemów technologicznych odbywa się zazwyczaj nie w wyniku podejścia bezpośredniego, ale dzięki wyznaczaniu wyższych celów, które poruszają wyobraźnię i motywują ludzi do możliwie największych wysiłków, a jednocześnie stają się katalizatorami wielu innych zmian i odkryć.
     Podróże kosmiczne z pewnością odgrywają właśnie taką rolę. Wyprawa na Marsa nie rozwiąże w sposób bezpośredni problemu głodu na Ziemi. Zamiast tego doprowadzi do opracowania wielu nowych technologii, a same efekty poboczne tego przedsięwzięcia znacznie przewyższą koszty jego wdrożenia.
     W celu poprawienia warunków życia na Ziemi niezbędna jest nie tylko cała gama nowych technologii, ale również odpowiednia wiedza naukowa. Abyśmy mogli rozwiązać zagrażające ludzkości problemy, takie jak głód, choroby, zanieczyszczenie środowiska oraz skażenie żywności i wody, niezbędna jest nam wiedza z zakresu fizyki, chemii, biologii, fizjologii i przede wszystkim medycyny.
     Konieczne jest, aby więcej młodych ludzi wybierało naukową ścieżkę kariery, potrzebujemy także lepszego wsparcia dla naukowców, którzy dysponują talentem i determinacją niezbędnymi do prowadzenia owocnych badań naukowych. Musimy wytyczać sobie odpowiednie cele badawcze i zapewniać naszym projektom właściwe wsparcie. Programy kosmiczne, które umożliwiają zaangażowanie naukowców w cudownie obiecujące badania z zakresu fizyki, astronomii, biologii i medycyny, stwarzają idealne warunki dla powstawania wzajemnych relacji pomiędzy pracą naukową, obserwacjami fenomenów natury oraz materialnym wsparciem niezbędnym, aby w ogóle te badania przeprowadzić.
     Spośród różnych działań, które zleca, kontroluje i finansuje amerykański rząd, program kosmiczny jest najbardziej widocznym i prawdopodobnie najszerzej dyskutowanym, choć pochłania jedynie 1,6 procenta rocznego budżetu i zaledwie 3 promile (niecałą jedną trzecią procenta) produktu narodowego brutto. Żaden inny projekt nie rozwija technologii i nie stymuluje podstawowych dziedzin nauki w tak dużym stopniu jak właśnie badania kosmiczne. Można nawet powiedzieć, że w tym sensie programy kosmiczne przejęły funkcję, którą od trzech lub czterech tysięcy lat pełniły prowadzone na całym świecie wojny.
     Ile cierpienia można byłoby uniknąć, gdyby poszczególne narody, zamiast rywalizować ze sobą w budowaniu kolejnych bombowców i pocisków, ścigały się w konstruowaniu statków kosmicznych! Tego rodzaju rywalizacja daje szanse na wspaniałe zwycięstwa, a jednocześnie nie pozostawia miejsca gorzkim porażkom, które zazwyczaj skutkują tylko zemstą i kolejnymi wojnami.
     Choć nasz program wydaje się odsuwać nas od Ziemi w kierunku Księżyca, Słońca, planet i gwiazd, uważam, że naukowcy zajmujący się badaniami kosmicznymi żadnemu z tych obiektów nie poświęcą tyle uwagi, ile właśnie naszej planecie. Projekty kosmiczne sprawią, że Ziemia stanie się lepszym miejscem nie tylko dlatego, że nowe technologie i wiedza naukowa pozwolą nam udoskonalić nasze życie, ale również dlatego, że patrząc w gwiazdy, bardziej docenimy Ziemię, życie i człowieka.
     Zdjęcie, które dołączam do niniejszego listu przedstawia Ziemię widzianą z pokładu statku kosmicznego Apollo 8. Okrążył on Księżyc w święta Bożego Narodzenia 1968 roku. Spośród wszystkich wspaniałych rezultatów całej misji to zdjęcie jest chyba najważniejsze. Uzmysłowiło nam bowiem, że Ziemia to piękna i cenna wyspa w bezkresnej próżni kosmosu, a zarazem jedyne miejsce, gdzie możemy żyć. Nigdy wcześniej tak wielu ludzi nie zdawało sobie sprawy, jak ograniczona jest Ziemia i jak niebezpieczne jest ingerowanie w jej ekosystem. Od momentu publikacji tego zdjęcia coraz głośniej mówi się o najważniejszych problemach naszych czasów: zanieczyszczeniu, głodzie, biedzie, funkcjonowaniu dużych aglomeracji, produkcji żywności, kontroli ujęć wodnych i przeludnieniu. Z pewnością nie jest to przypadek, że ogrom leżących przed nami zadań zaczęliśmy dostrzegać w tej samej chwili, kiedy era kosmiczna umożliwia nam spojrzenie na naszą własną planetę.
     Na szczęście era kosmiczna nie tylko trzyma przed nami lusterko, w którym możemy się przejrzeć, ale dostarcza nam również technologii, celów i motywacji, a nawet optymizmu, niezbędnych do przeprowadzenia naszych przedsięwzięć. Jestem przekonany, że to, czego uczymy się dzięki programom kosmicznym, trafnie koresponduje ze słowami Alberta Schweitzera, który powiedział: "Spoglądam w przyszłość z niepokojem, ale i z nadzieją".
     Przesyłam najserdeczniejsze pozdrowienia dla Pani i Pani dzieci.
Z poważaniem
Ernst Stuhlinger
Zastępca dyrektora naukowego"

Listy niezapomniane

http://joemonster.org/p/1470946/Wschod_Ziemi_William_Anders_1968


 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi