< > wszystkie blogi

czasem cos mi sie przysni lub wydarzy

papier jest cierpliwy. e-papier tez :)

>>> Bartek z Kartek

6 January 2016
tak sie podpisuje pewien Autor w sieci, ktorego pioro latwo sie czyta, usmiech sie pojawia, zrozumienie i kiwanie glowa: "tak, tak - rozumiem twoje historie i lubie" :) http://uzyjwyobrazni.com/ reklamuje go nie tylko dlatego, ze warto go poczytac - jakos tak sie stalo, ze przy okazji jego postow na FB, popelnilo mi sie 2 wpisy pod tymiz, ktore byc moze sa godne uwagi - aczkolwiek, aby je w pelni zrozumiec, trzeba najpierw do tego Kolegi zajrzec i poczytac. wszystko. zreszta, jak juz raz zajrzycie, to raczej sami bedziecie u niego chcieli przeczytac wszystko :) byc moze usmiechniecie sie czytajac dwa ponizsze moje wpisy, odnoszace sie do jego tekstow - oby. sa poniekad odrebne, ale oparte na pierwotnych opowiesciach, tym bardziej ze lubowalem sie w odniesieniach, a i samem Autorowi na tyle sie podobalo, ze zgodzil sie na to, bym to sobie u mnie umiescil tez - dla usmiechu wszystkich :)
*1* (pisane 25 grudnia) nie ma sensu odgrzewanie starych kotletow - jak ktos juz raz trafil do ciebie, to raczej przeczytal wszystko wczesniej :) siedzialem wpatrzony w szklane oko, a moje wlasne robilo pyk, pyk, jak karp po wyjeciu z wanny... leb urywa od tej rzeczywistosciszarejibezbarwnejnacodzien. w skrocie: zycie. kierat nie daje radosci zycia, a potem komornik przysyla pismo i nic sie juz nie chce... no, moze poza tym, zeby sprawdzic, po ile na rynku teraz chodza kalachy, akurat czerwony kolor na swieta moze konweniowac z mikolajem. zaciagnalem sie po raz kolejny i nadal klikalem po sieci, szukajac odstepu od problemow. szerokiego. grubej kreski. co najmniej na trzy palce, jak to z miedza bywalo drzwiej... wiem, uzyje wyobrazni. co prawda nie mojej tylko tego goscia z kartek, jak mu tam bylo? czwartek? nie, przepraszam, cos z miodem... dzikim. barc.... aaaa juz wiem! ten dziki miod zadam spijac czasem. poczekam jak trzeba... na swiezy, wiadomo, ze w barci nie produkuje sie tak szybko, jak w ulu. o! jest, jest cos nowego, wreszcie moge odstawic na bok wlasne zycie na kilka minut i zaglebic sie w jego wyobrazni, super.... dzieki temu, moja wlasna sie obudzi raz na jakis czas. a nie.... tam juz bylem, poczulem sie jak polowka, bez polowki, bo na wszelki wypadek nie kupuje ostatnio wodki. klapnalem jajkami na podloge, zeby je ochlodzic, bo podniecenie bylo za szybkie... kurwa. jakbym znalazl zdechlego ptaszka na autostradzie, po tym jak go potracilem... takze tak. swieta sa, trzeba bedzie przeplacic w calodobowym :) *2* zimno. mroz. tupalem sobie nogami na przystanku, ugniatajac snieg, w nadziei, ze nie dostane odmrozen. ot, zima, taki mamy klimat. czas sie dluzyl niczym oczekiwanie na autobus. nomen-omen. odszedlem na bok, zeby zapalic papierosa i nie kurzyc innym pod nosem. jakis facet wpatrywal sie we mnie wzrokiem jaszczurki. jakbym byl mucha. nie wiem, pedal, czy chcial mi zwrocic uwage (Waldeczek?!)... jedna Azjatka podeszla blizej mnie i tez zapalila. - zimno, co? - zagaila, jakbysmy sie znali. - no, az palic ciezko - usmiechnalem sie, albo przynajmniej mi sie wydawalo. - no. i jeszcze sie gapia na nas, jak na jakies ptaki egzotyczne, zazdroszcza chyba, nie? - zasmiala sie perliscie. - albo slepi sa i tylko mi sie wydaje, ze sie gapia Emotikon smile troche odstapilem w bok, tak poziomo bardziej, jakbym sie na misje szykowal na marsa, czy inny ksiezyc. ot, nie to ze mi sie nie podobala, ale balem sie, ze za bardzo mi sie podoba i znowu cos zlego z tego wyjdzie. a ja jednak Armstrongiem nie jestem i moglem sobie nie poradzic... a jakos nie bylo w poblizu wsiowego monopolowego, zeby sie starego piwa napic, w sensie z dawnych czasow smacznego i podumac, zanim sie odezwe. a ona do mnie, ze breloczek dostala. o taki. czy nie fajny? cos mi drgnelo w twarzy i zanim zajarzylem co robie, wypalilem: - a zajebac ci?! na chwile zamilkla, chyba jej jedna powieka opadla, na pewno opadly jej kaciki ust i zaczely drzec. nie wiedzialem co sie stalo i jak ja przeprosic, wiec tylko wybelkotalem: - przepraszam cie goraco, czytam takiego jednego goscia z kartek i mi sie skojarzylo, piekna jestes i nie wiedzialem jak zagaic... Emotikon unsure - wiem! - krzyknela - Bartek z kartek! tez go czytam, rozumiem cie - i znowu zasmiala sie perliscie... na szczescie, bo mialem sliskie buty i jakby pociagnela z liscia, to moje metrosiemdziesiatdwa by sie wylozylo na kosc ogonowa, a i nie byloby o czym rozmawiac pozniej. bo jak przyjechal autobus, to wsiedlismy razem... a pozniej obudzilem sie w miejscowosci niewiemgdzieidlaczegoorazzaco... pierdole, nie pije juz w taki mroz.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi