Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Hyde Park V > głębokie przemyślenia
Jez_z_lasu
z dzisiaj:
znajomość historii opłaca się jedynie wtedy gdy patrzy się na nią z perspektywy przyszłości lub oczami przyszłych pokoleń. obserwowana i studiowana z perspektywy dnia dzisiejszego lub o zgrozo przeszłego nie jest warta farby, którą ją spisano.

idąc dalej:
uważaj co dziś robisz, za 10 lat możesz się znaleźć na zdjęciu w podręczniku.
Ostatnio edytowany: 2021-06-16 19:21:43

--
We are House Atreides. There is no call we do not aswer. There is no faith that we betray.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
krzycz22 - Superbojownik · 2 lata temu
A wiesz, że też bym się napił...

Thurgon
Thurgon - Superbojownik · 2 lata temu
Studiowanie historii z perspektywy przeszłości to chyba futuryzm?

--
Próżnoś repliki się spodziewał. Nie dam ci prztyczka ani klapsa. Nie powiem nawet:"Pies cię j...ł"- Bo to mezalians byłby dla psa

Iwaiwa
Iwaiwa - Superbojowniczka · 2 lata temu
Moim zdaniem, jeśli mówimy o tej historii przez duże H, jej znajomość zawsze się opłaca.
I tak. Jak najbardziej się zgadzam. Mając tę samą nadzieję...
Że kolejne pokolenia będą wyciągać wnioski, z historii płynie nauka. Nie ma potrzeby powielania tych samych błędów.
Natomiast uważam, że przeszłość. To przeszłość nie jest farby warta.
O.

--
Fuck it all, fuck this world, fuck everything that you stand for. Don't belong, don't exist, don't give a shit, don't ever judge me...

somsiad
somsiad - Superbojownik Klasyczny · 2 lata temu
Tylko doświadczanie aprioryczne!

--
Tango Alpha Xray Alpha Tango India Oscar November India Sierra Tango Hotel Echo Foxtrot Tango

Yoop
Yoop - Superbojownik · 2 lata temu
Ja mam tylko jedno pytanie: Po co? Po co warto znać historię?

Hint: dobrze się zastanówcie, zanim zaczniecie pisać o uczeniu się na błędach

Thurgon
Thurgon - Superbojownik · 2 lata temu
:yoop To proste. Żeby poznawać ciągi przyczynowo-skutkowe i wiedzieć jak powstała aktualna rzeczywistość. Oczywiście o ile chce się być świadomym obywatelem, czy też uczestnikiem jakiegokolwiek pieprznika społeczno-politycznego
W przypadku nauk ścisłych to w sumie też nauka ciągów. Nauka o działaniu silnika spalinowego to też historia, mniej lub bardziej rozbudowana - zależnie, czy poza mechaniką chcemy też dodać fabułę i nitkę dramaturgii.
No i dobrze opowiedziana historia ma walory rozrywkowe. Jak streszczasz porzygowiny na weselu sprzed roku, to w sumie też historia.

--
Próżnoś repliki się spodziewał. Nie dam ci prztyczka ani klapsa. Nie powiem nawet:"Pies cię j...ł"- Bo to mezalians byłby dla psa

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
corwin - Superbojownik · 2 lata temu
:thurgon I tutaj dochodzimy do ciągotów polityków, aby te ciągi przyczynowo-skutkowe "delikatnie" naciągnąć jak gumę od majtek Kalisza i podciągnąć pod aktualną retorykę.
Dlatego cieszę się, że jestem ściślakiem i jeden debilizm mam z głowy - jak silnik spalinowy, to od stu lat z hakiem jest opis silnika cieplnego i żaden czarnek-głupi-garnek tego ni chujutki nie zmieni

--
Niektórzy miłośnicy najlepszego narodu na świecie zupełnie przypadkiem są pzprowskimi synalkami, którzy się na Polsce w latach 90 uwłaszczyli - co sami przyznali.

Jez_z_lasu
:thurgon
Jaki jest profit z bycia swiadomym obywatelem lub ze znajomosci historycznych ciagow przyczynowo skutkowych albo historii silnika?
Dzieci od poczatku swiata wpadaja w zupelnie nieznane dla nich srodowisko i poruszaja sie tylko w jednym kierunku w czasie. Do przodu. I poruszaja sie w czasoprzestrzeni na podobienstwo ruchow Browna.

Ok, many teorie lancuchow Markowa i nauke o przyczynowosci. Pytanie ile drzew/grafow rozgalezien historii lub przyszlosci jestes w stanie sobie wyobrazic, przypisac im mniej wiecej prawidlowe prawdopodobienstwo zdarzenia i nie przeoczyc bardziej prawdopodobnych ciagow zdarzen. I wyciagnac z tego profit lub przyjemnosc
Ostatnio edytowany: 2021-06-16 21:18:24

--
We are House Atreides. There is no call we do not aswer. There is no faith that we betray.

Jez_z_lasu
tak douczam się, piję piwo, podsumowuję ostatni rok życia i rozmyślam w kategorii starego/nowego zawodu, który znów pojawił się na rynku pracy:

https://theconversation.com/superforecasters-what-pandemic-planners-can-learn-from-the-worlds-best-predictors-161646

"Experts got it catastrophically wrong, according to Dominic Cummings, UK prime minister Boris Johnson’s former chief adviser. Cummings has argued that the UK government’s official scientific advice in March 2020 hugely misunderstood how the pandemic would play out, leading to a delay in locking down that cost thousands of lives.

According to Cummings, it was certain specialists with less knowledge of pandemics or medicine – such as data scientist Ben Warner, artificial intelligence researcher Demis Hassabis of DeepMind, and mathematician Tim Gowers – who gave more accurate forecasts at this point."

oczywiście wypowiedź polityka jest kognitywistycznie zjebana, bo kupno zapasów medycznych w samej Polsce pod koniec lutego 2020 była trudna i reglamentowana, więc kto chciał ten połączył kropki, a politycy po prostu olewali dane nie pasujące do modelu rzeczywistości, który przechowywali w swoim mózgu/wetware'rze.





Above all else, the mentat must be a generalist, not a specialist. It is wise to
have decisions of great moment monitored by generalists. Experts and specialists
lead you quickly into chaos. They are a source of useless nit picking, the
ferocious quibble over a comma. The mentat-generalist, on the other hand, should
bring to decision-making a healthy common sense. He must not cut himself off
from the broad sweep of what is happening in his universe. He must remain
capable of saying: "There's no real mystery about this at the moment. This is
what we want now. It may prove wrong later, but we'll correct that when we come
to it." The mentat-generalist must understand that anything which we can
identify as our universe is merely part of larger phenomena. But the expert
looks backward; he looks into the narrow standards of his own specialty. The
generalist looks outward; he looks for living principles, knowing full well that
such principles change, that they develop. It is to the characteristics of
change itself that the mentat-generalist must look. There can be no permanent
catalogue of such change, no handbook or manual. You must look at it with as few
preconceptions as possible, asking yourself: "Now what is this thing doing?"
-The Mentat Handbook
Ostatnio edytowany: 2021-06-16 21:32:19

--
We are House Atreides. There is no call we do not aswer. There is no faith that we betray.

Yoop
Yoop - Superbojownik · 2 lata temu
:thurgon w sumie mogę powtórzyć za :jezem - po co znać te ciągi przyczynowo-skutkowe? A już bycie świadomym obywatelem to chyba jakiś okrutny żart. Zaryzykowałbym twierdzenie, że im bardziej ktoś jest świadomy, tym bardziej sfrustrowany.
Ludzie ni uczą się nawet na własnych błędach, a co dopiero na cudzych. Ja rozumiem indywidualnie, że ktoś to lubi, ma takie hobby. Ale ogólnie to z nauki historii jest chyba więcej szkody niż pożytku. Zamiast wyciągania wniosków, historia służy do budowania tzw tożsamości narodowej, podsycane są nacjonalistyczne ideologie i jakoś nie znajduję w tym zbyt wiele dobrego.

A tak ogólnie to według mnie dużo bardziej opłaca się znać przyszłość niż historię

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
corwin - Superbojownik · 2 lata temu
:jez_z_lasu Zdecydowanie przekombinowałeś. Od wieków ten, który się urodził w rodzinie z motyką, to z tą motyką umarł/umrze. Od wieków są rodziny bogaczy, rodziny rządzące i 99,9999999 itd % na nich zapierda.jących. Od chyba zawsze są podziały w plemionach, od tysiącleci niewolnictwo. Nic się nie zmieniło, ewentualnie ładniej wygląda i pejczem się już w nowoczesnych społeczeństwach nikt nie posługuje. Skuteczniejsza jest gumowa pała.

--
Niektórzy miłośnicy najlepszego narodu na świecie zupełnie przypadkiem są pzprowskimi synalkami, którzy się na Polsce w latach 90 uwłaszczyli - co sami przyznali.

Jez_z_lasu
:corwin
zmieniło się o 150 stopni w momencie upowszechnienia internetu. Już nie potrzebujesz 99% szczęścia tylko 30-70% aby zmienić ekosystem na bardziej odpowiadający lub znaleźć ludzi żeby zwiększyć szanse na udaną zmianę.

--
We are House Atreides. There is no call we do not aswer. There is no faith that we betray.

oiko
oiko - Superbojowniczka · 2 lata temu
:jez_z_lasu może być dużo gorzej. Należy uważać na to, co się robi, bo można się znaleźć już i teraz na Tiktoku.
Albo ani się nie obejrzysz, a tu bach! zostałeś memem.
Ostatnio edytowany: 2021-06-16 21:44:00

--
https://www.facebook.com/lunaefragmenta/?ref=bookmarks

Thurgon
Thurgon - Superbojownik · 2 lata temu
:jez_z_lasu To, co kto i kiedy uzna za ważne jest kwestią dyskusyjną. Nie zmienia to faktu, że przeszłość buduje przyszłość i chcąc, czy nie - twoja przeszłość, która też jest historią - wpływa na teraźniejszość i przyszłość. Niezależnie też od własnego widzimisię - na podstawie tej osobistej historii budujesz siebie, swoje strachy, uprzedzenia i przekonania. Innymi słowy - jesteś zbudowany z historii własnej, historii nauczonej i historii innych.

Jesteśmy zwierzętami opowiadającymi historie. Bardziej trzymające się faktów, mniej się trzymające, ale zawsze oparte na doświadczeniach - grupowych o indywidualnych. Właściwie cała kultura to doświadczanie przeszłości
Ostatnio edytowany: 2021-06-16 22:14:08

--
Próżnoś repliki się spodziewał. Nie dam ci prztyczka ani klapsa. Nie powiem nawet:"Pies cię j...ł"- Bo to mezalians byłby dla psa

Thurgon
Thurgon - Superbojownik · 2 lata temu
:yoop Ja się nie zgadzam z tym, że nie wyciągamy nauki. Dowodem na to jest miejsce, w którym jesteśmy teraz. Inaczej dalej byśmy tkwili w neolicie 2 kroki w tył, 3 w przód. Cały czas jednak notujemy progres i to właśnie od czasu, kiedy nauczyliśmy się notować i przekazywać doświadczenia przyszłym pokoleniom.

Wcześniej byliśmy łowcami-zbieraczami i faktycznie przez dziesiątki tysięcy lat progresu nie było.

--
Próżnoś repliki się spodziewał. Nie dam ci prztyczka ani klapsa. Nie powiem nawet:"Pies cię j...ł"- Bo to mezalians byłby dla psa

szatkus
szatkus - Superbojownik · 2 lata temu
:thurgon pewnyś? Kojarzy mi się, że jak archeolodzy badali narzędzia jaskiniowców to była widać powolny progres. Z drugiej strony przed rewolucją przemysłową zdarzały się okresy regresu.

--

oiko
oiko - Superbojowniczka · 2 lata temu
Historii nie trzeba szukać daleko. Historią (w sensie nauki) są dla nas nasi rodzice i otoczenie, my i nasze otoczenie jesteśmy historią (w sensie nauki) dla naszych dzieci. Jeśli z tego nie jesteśmy w stanie nic wyciągnąć, to historia, jakakolwiek, zostanie dla nas bezdusznym, martwym przedmiotem.

--
https://www.facebook.com/lunaefragmenta/?ref=bookmarks

Iwaiwa
Iwaiwa - Superbojowniczka · 2 lata temu
:yoop
Jeśli mowa o podsycaniu w kontekście nacjonalistycznych ideologii, pozwolę sobie na stwierdzenie, wyłącznie subiektywne, że największą szkodę wyrządza właśnie tej historii nieświadomość.
Poza tym. To prawda stara jak świat. Ciemnym ludem łatwiej rządzić, ukierunkowywać.
Więc podsumuję ogólnie, wiedza, wiedza i jeszcze raz nauka.

--
Fuck it all, fuck this world, fuck everything that you stand for. Don't belong, don't exist, don't give a shit, don't ever judge me...

brood_k
brood_k - Boski Superbojownik · 2 lata temu
Kiedyś słyszałem takie fajne zdanie, że jedyne czego uczy nas Historia, to to, że nigdy nikogo niczego nie nauczyła. Ale fakt, jeżeli interesuje nas życie lekkie łatwe i przyjemne bez frustracji, to nie warto...



Kurt Vonnegut: "Harrison Bergeron":


Był rok 2081 i wszyscy wreszcie stali się równi. Nie tylko wobec Boga i prawa. Byli równi we wszystkim. Nikt nie był mądrzejszy od innych. Nikt nie wyglądał lepiej. Nikt nie był silniejszy ani szybszy. Równość ta była zasługą 211, 212 i 213 poprawki do konstytucji, a także niesłabnącej czujności agentów Ministerstwa Równości Stanów Zjednoczonych. Niektóre aspekty życia nie były jednak wciąż takie jak być powinny. Ludzie wciąż na przykład wściekali się, że kwiecień to jeszcze nie wiosna.

I to właśnie w tym dżdżystym miesiącu ludzie z MR zabrali Harrisona, czternastoletniego syna Hazel i George'a Bergeronów. Było to oczywiście godne współczucia, George i Hazel nie mogli jednak zbyt intensywnie o tym myśleć. Inteligencja Hazel była doskonale przeciętna, co oznaczało, że mogła skupić na czymś myśli jedynie na krótką chwilkę. Za to George, którego inteligencja wyraźnie przewyższała normę, miał w uchu małe wyrównujące radyjko. Prawo nakazywało mu je nosić przez cały czas. Nastawione było na rozgłośnię rządową. Co mniej więcej dwadzieścia sekund nadajnik wysyłał jakiś ostry dźwięk, aby ludzie pokroju George'a nie wykorzystywali swojej niesprawiedliwej przewagi intelektualnej. George i Hazel oglądali telewizję. Po policzkach Hazel płynęły jeszcze łzy, ale chwilowo nie pamiętała ich przyczyny. Na ekranie były baletnice. W głowie George'a odezwał się brzęczyk. Jego myśli rozpierzchły się panicznie, jak włamywacze na dźwięk alarmu.

– Bardzo ładnie tańczyły, naprawdę ślicznie – powiedziała Hazel.
– Co proszę? – odparł George.
– Taniec. Ładny był – powtórzyła.
– No – przytaknął.

Starał się pomyśleć o tancerkach. Tak naprawdę nie były za dobre. Nie lepsze niż ktokolwiek inny na ich miejscu. Objuczone były ciężkimi pasami i workami śrutu, a na twarzach miały maski, tak by nikt na widok pełnego gracji gestu czy ładnej buzi nie poczuł się jak coś, co kot przytargał ze śmietnika. George rozważał niejasną koncepcję, że może tancerki nie powinny podlegać wyrównaniu. Nie dane mu było jednak dojść za daleko, bo zaraz nowy hałas w uchu rozsypał jego myśli. Skrzywił się. Tak jak dwie z ośmiu baletnic. Hazel zauważyła grymas na jego twarzy. Nie miała wyrównywacza, więc musiała zapytać George'a o ten ostatni dźwięk.

– Brzmiało jakby ktoś zbił młotkiem butelkę od mleka. – wyjaśnił George.
– To musi być bardzo ciekawe, te wszystkie dźwięki – powiedziała Hazel z lekką zazdrością. – Czego to nie wymyślą.
– No – odparł.
– Tylko, że gdybym ja była Ministrem Równości, wiesz, co bym zrobiła? – zapytała Hazel. W gruncie rzeczy była dosyć podobna do Ministra Równości, kobiety nazwiskiem Diana Moon Glampers.

– Gdybym była Dianą Moon Glampers – kontynuowała – dałabym dzwony w niedzielę, tylko dzwony. Jakby na cześć religii.
– Z samymi dzwonami mógłbym myśleć – odparł George.
– No to je puścić bardzo głośno – powiedziała Hazel. – Chyba byłabym niezłym Ministrem Równości.
– Jak każdy – skwitował George.
– Kto wie lepiej ode mnie, co jest normalne? – nalegała Hazel.
– Racja – odparł George. Zrodziła się w nim niepewna myśl o ich dalekim od normalności synu, który teraz siedział w więzieniu, o Harrisonie, ale salwa honorowa w jego głowie szybko ją ucięła.
– Kurczę – powiedziała Hazel. – To było niezłe, co?

Było na tyle niezłe, że George całkiem zsiniał, zaczął się trząść, a w kącikach jego zaczerwienionych oczu pojawiły się łzy. Dwie z ośmiu baletnic osunęły się na podłogę studia, trzymając się za skronie.

– Bardzo źle wyglądasz – powiedziała Hazel. – Może się wyciągniesz na kanapie, złociutki, położysz worek wyrównawczy na poduszce. – Mówiła o ponad dwudziestu kilogramach śrutu w płóciennym worku przytroczonym do jego szyi.
– No odłóż na chwilę ten worek – nalegała. – Nie obchodzi mnie, że przez chwilę nie będziemy równi. George zważył worek w rękach.
– Nie przeszkadza mi – powiedział. – Już go nie zauważam. Jest częścią mnie.
– Taki byłeś ostatnio zmachany. Całkiem wypompowany – powiedziała Hazel. – Może dałoby radę zrobić dziurkę w dnie worka i wyjąć trochę tego ołowiu. Kilka kulek.
– Dwa lata więzienia i dwa tysiące dolarów grzywny za każdą wyjętą kulkę – odparł George. – Średni interes.
– Jakbyś tak mógł kilka wyjmować, jak wracasz z roboty – ciągnęła Hazel. – No wiesz, tu się z nikim nie ścigasz. Tylko odpoczywasz.
– Jeśli próbowałbym się wymigać od kary – powiedział George – inni też mogliby jej uniknąć. I całkiem niedługo bylibyśmy z powrotem w tych ciemnych czasach, gdy każdy z każdym rywalizował. Nie chciałabyś tego, prawda?
– No pewnie, że nie – odparła Hazel.
– No widzisz – powiedział.
– Kiedy zwykli ludzie zaczynają łamać prawa, co według ciebie dzieje się ze społeczeństwem? Gdyby Hazel nie umiała odpowiedzieć na to pytanie, George na pewno nie byłby jej teraz w stanie pomóc. W jego głowie wyła syrena.
– Chyba by się rozwaliło całe – powiedziała Hazel.
– Co by się zrobiło? – zapytał George obojętnie.
– Społeczeństwo – powiedziała z wahaniem Hazel. – O tym chyba mówiłeś, nie?
– Kto wie? – odparł.

Program w telewizji przerwano nagle wiadomościami. Na początku trudno było się zorientować, o co chodzi, prezenter bowiem, jak wszyscy spikerzy, miał poważną wadę wymowy. Przez około pół minuty bardzo podniecony próbował powiedzieć "Dobry wieczór państwu." Poddał się w końcu i dał informacje do przeczytania jednej z baletnic.
– Nic się nie stało – powiedziała Hazel o spikerze. – Przynajmniej próbował. To się liczy. Starał się, jak mógł, z tym, co mu Bóg dał. Powinien dostać podwyżkę za takie starania.
– Dobry wieczór państwu – powiedziała baletnica, czytając z kartki.

Musiała być niezwykle piękna, bo maska, którą miała na twarzy była wyjątkowo szpetna. Widać było wyraźnie, że była też najsilniejszą i najzgrabniejszą z tancerek, jej worki wyrównawcze były bowiem tak wielkie, jak te noszone przez stukilogramowych mężczyzn. Od razu też musiała przeprosić za swój głos, którego używanie było z jej strony niesprawiedliwe. Jej głos był ciepłą, jasną, ponadczasową melodią. – Przepraszam – powiedziała, i zaczęła od początku, głosem, który jej nie wywyższał.
– Harrison Bergeron, lat czternaście – zaskrzeczała – uciekł właśnie z więzienia, gdzie został osadzony pod zarzutem planowania zamachu stanu. Jest geniuszem i lekkoatletą, jest niedorównany i bardzo niebezpieczny. Na ekranie ukazała się policyjna fotografia Harrisona Bergerona, najpierw do góry nogami, potem bokiem, znowu do góry nogami, a w końcu prawidłowo. Zdjęcie pokazywało całego Harrisona na tle podziałki. Miał równe dwa metry wzrostu. Reszta sylwetki Harrisona była połączeniem kostiumu na Halloween i sklepu metalowego. Nikt nigdy nie miał tak ciężkich wyrównywaczy. Wyrastał z nich szybciej niż MR wymyślało nowe. Zamiast małego radyjka wyrównawczego nosił ogromne słuchawki i okulary o grubych pofalowanych soczewkach. Miały one nie tylko uczynić go półślepym, ale także spowodować rozdzierające bóle głowy. Cały był obwieszony żelastwem. Zwykle zachowywano symetrię, jakiś wojskowy porządek w wyrównywaczach dla silnych ludzi, Harrison wyglądał jednak jak chodzący skup złomu. W wyścigu życia Harrison musiał dźwigać sto pięćdziesiąt kilo. W celu wyrównania jego wyglądu funkcjonariusze MG kazali mu nosić na nosie czerwoną gumową piłeczkę, golić brwi, a równe białe zęby zakrywać nieregularnie umieszczonymi czarnymi zaślepkami.

– Jeśli zobaczycie państwo tego młodzieńca – mówiła baletnica – proszę nie próbować, powtarzam: nie próbować wdawać się z nim w rozmowę. Nagle zabrzmiał zgrzyt wyrywanych z zawiasów drzwi. Z ekranu dobiegły wrzaski i wykrzykiwane w zamieszaniu polecenia. Zdjęcie Harrisona Bergerona zaczęło podskakiwać, jakby tańczyło do rytmu trzęsienia ziemi. George Bergeron poprawnie rozpoznał ten łoskot, co nie mogło dziwić. Wiele razy jego własny dom tańczył do tej pełnej trzasków melodii.
– Mój Boże – powiedział George – to musi być Harrison. Ta myśl znikła jednak na dźwięk wypadku samochodowego w jego głowie. Gdy George zdołał znów otworzyć oczy, zdjęcia już nie było. Ekran wypełniał teraz Harrison z krwi i kości. Pobrzękując, groteskowy, ogromny Harrison stał na środku studia. W dłoni ściskał wciąż klamkę wyrwanych drzwi. Baletnice, technicy, muzycy i spikerzy klęczeli przed nim skuleni, gotując się na śmierć.

– Jestem Cesarzem! – wykrzyknął Harrison. – Słyszycie? Jestem Cesarzem! Wszyscy muszą robić bez gadania to, co rozkazuję! – Tupnął tak, że zatrzęsło się studio. – Nawet gdy tu stoję – grzmiał – oszpecony, okaleczony, schorowany, jestem władcą potężniejszym niż ktokolwiek przede mną! A teraz spójrzcie kim mogę być! Harrison porwał swoją uprząż, jakby była z mokrej bibuły, zdarł pasy, które były zdolne utrzymać dwie i pół tony. Wyrównujący Harrisona złom zleciał z hukiem na podłogę. Włożył kciuki w ucho kłódki utrzymującej wyrównywacze na jego głowie. Pękło jak łodyga selera naciowego. Roztrzaskał o ścianę słuchawki i okulary. Gdy wyrzucił gumowy nos, ukazał się mężczyzna mogący wzbudzić respekt Thora, boga piorunów. – Teraz wybiorę Cesarzową! – obwieścił, patrząc na skulonych ludzi. – Niech pierwsza kobieta, która odważy się wstać, posiądzie tytuł i tron! Po chwili, kołysząc się jak wierzba, wstała jedna z baletnic. Harrison wyjął jej z ucha wyrównywacz intelektu, i z zadziwiającą subtelnością zerwał jej wyrównywacze wyglądu. W końcu zdjął jej maskę. Była olśniewająco piękna.
– A teraz – powiedział Harrison, biorąc ją za rękę – pokażemy ludziom, co to znaczy taniec! Muzyka! – rozkazał.

Muzycy wdrapali się z powrotem na krzesła, a Harrison ich też obrał z wyrównywaczy. – Grajcie dobrze – powiedział do nich – a będziecie baronami, książętami i hrabiami. Zabrzmiała muzyka. Z początku zwyczajnie – tanio, głupawo i fałszywie. Ale Harrison porwał ze stanowisk dwóch z nich i pomachał nimi jak batutą, śpiewając to, co chciał usłyszeć. Usadził ich z powrotem na miejscach. Muzyka ruszyła od początku, tym razem już o wiele lepiej. Harrison wraz z Cesarzową przez chwilę tylko słuchali z powagą, jakby zestrajali bicie swoich serc z muzyką. Stanęli na palcach. Harrison ujął jej wąską talię w swoje wielkie dłonie, pozwalając jej poczuć nieważkość, której za chwilę miała doświadczyć. A potem, w wybuchu radości i gracji, wystrzelili w powietrze! Łamali nie tylko prawa kraju. Prawo grawitacji i prawa rządzące ruchem też dla nich nie istniały. Zataczali koła, wirowali, okręcali się, wywijali fikołki, korkociągi i śruby. Wyskakiwali jak kozice na księżycu. Sufit studia znajdował się na wysokości dziesięciu metrów, ale każdy wyskok zbliżał tancerzy do niego. Bez wątpienia chcieli ucałować sufit. I zrobili to. I wtedy, poskramiając grawitację miłością i wolną wolą, pozostali zawieszeni kilkanaście centymetrów pod sufitem i wymienili długi pocałunek. W tym momencie do studia wpadła Diana Moon Glampers, Minister Równości, z dwururką kaliber dziesięć w ręku. Wypaliła dwukrotnie i zanim Cesarz i Cesarzowa opadli na podłogę, już nie żyli. Diana Moon Glampers przeładowała. Wycelowała w muzyków, mówiąc im, że mają dziesięć sekund na założenie wyrównywaczy. Wtedy telewizor Bergeronów przepalił się. Hazel odwróciła się do męża, by to skomentować. Ale George wyszedł do kuchni po piwo. Wrócił z puszką, zatrzymał się na chwilę, gdy wstrząsnął nim sygnał wyrównawczy, i usiadł z powrotem.
– Płakałaś? – zapytał Hazel.
– No – odparła.
– Dlaczego? – powiedział.
– Nie pamiętam – odpowiedziała. – Coś strasznie smutnego w telewizji.
– Co? – zapytał. –
– Wszystko mi się jakby miesza w głowie – powiedziała.
– Zapomnij o smutkach – powiedział.
– Zawsze tak robię – uspokoiła go Hazel.
– Zuch dziewczyna – powiedział George. Skrzywił się. Ktoś bawił się w jego głowie nitownicą.
– Kurczę, ten to chyba był niezły – powiedziała Hazel.
– Bez dwóch zdań – odparł.
– Kurczę, od razu wiedziałam, że niezły...

--
Kwartet ProForma
Sensoria
BKD

Yoop
Yoop - Superbojownik · 2 lata temu
:Thurgon inne nauki oczywiście korzystają z wcześniejszych odkryć. Ale to nie znaczy, że nauka praw Maxwella jest w gruncie rzeczy historią, tylko dlatego, że zostały sformułowane 150lat temu.

Nie twierdzę też, że nie ma absolutnie żadnych korzyści z uczenia historii. Natomiast odnoszę wrażenie, że są one w sumie niewielkie. Nawet jeśli ta nauka ma jakiś potencjał to i tak jest on zwykle niewykorzystany, a praktyka jest taka, że często więcej z tego szkody niż pożytku.
W dodatku wydaje mi się, że największa korzyść przejawia się i tak w innych dziedzinach powiązanych czyli szeroko pojętej kulturze i sztuce.

I daleki też jestem od twierdzenia, że absolutnie nikt nie wyciąga wniosków z przeszłości. Ale jest to bardziej wyjątek niż reguła.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
corwin - Superbojownik · 2 lata temu
:jez_z_lasu A i ilu znasz takich? Bezos? Bogaci rodzice. Gates? Bogaci rodzice. Aktualne bożyszcze/cholerabycię w zależności od wpisu na tweecie w sprawie bitcoina - bogaci rodzice.
A i tak przy zamożnych rodzinach, to są średniacy. Na sprawy świata mają nikły wpływ.
A teraz weź łebskiego 18 letniego dzieciaka z pipidówy dolnej i... no właśnie i co? Sturtup? Świetnie, wybije się, jak będzie niezły, to go wykupią. Ale ok, ma kasę i nowy biznes! Kilka lat, rozkręca sie... wykupuja. W sumie juz ma załózmy mld dolców, rozkręca biznes... nastepne kilka lat, się kręci, zarabia... ma juz 50 na karku i maks kilka-kilkanaście mld. Złoty chłopak. Zero wpływu na los świata. Od tego są bogatsi i z wiekszymi wpływami.

--
Niektórzy miłośnicy najlepszego narodu na świecie zupełnie przypadkiem są pzprowskimi synalkami, którzy się na Polsce w latach 90 uwłaszczyli - co sami przyznali.

Maciej1988
Maciej1988 - Superbojownik · 2 lata temu
Problem chyba jest w tym, że tych, którzy są świadomi i ciekawi historii jest zbyt mało, żeby w skali kraju ukrócić powtarzanie błędów, nawet pomijając rozbieżności w ocenie faktów przez różnych historyków.

Może być też tak, że przekorność i chęć poprawienia historycznych błędów, choć w 99,9% również okazuje się błędem, jest właśnie tym, co pcha świat do przodu. Z miliona patentów od czapy, jeden okazuje się przełomowy. W zasadzie dobrze, że znajomość błędów poprzedników nie generuje postawy "po co próbować, skoro i tak nie wyjdzie".

--
Bób
Koper
Włoszczyzna

Iwaiwa
Iwaiwa - Superbojowniczka · 2 lata temu
:maciej1988
I to jest właśnie ten błędny tok rozumowania.
Jeśli założysz, że nie warto nic robić, nie warto reagować, bo nie ma szans na zmianę, bo jesteś tylko jednostką, właśnie takie podejście sprawia, że pojęcie "zła", specjalnie użyte przeze mnie patetycznie i przerysowane, dla tego wątku, zwycięża .

--
Fuck it all, fuck this world, fuck everything that you stand for. Don't belong, don't exist, don't give a shit, don't ever judge me...

Thurgon
Thurgon - Superbojownik · 2 lata temu
:yoop Trzymam się tego, co napisałem. Zaczęliśmy tworzyć cywilizację na serio dopiero w momencie, w którym nauczyliśmy się przekazywać dalej wiedzę. Przez 300 tysięcy lat za wiele się nie działo, a potem cyk - pismo i od 7 w.p.n.e idziemy cały czas do przodu. Zrobiliśmy więcej przez ostatnie 1% istnienia gatunku, niż przez pozostałe 99% razem wzięte. Zatem jednak - uczymy się i wiedzę przekazujemy dalej. Łącznie z unikaniem błędów.

Za atlasem grzybów jadalnych też stoi historia

--
Próżnoś repliki się spodziewał. Nie dam ci prztyczka ani klapsa. Nie powiem nawet:"Pies cię j...ł"- Bo to mezalians byłby dla psa

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Gibss - Superbojownik · 2 lata temu
:iwaiwa Coś mi się tu nie zgadza... znaczy teoria taaak...
Ostatnio edytowany: 2021-06-17 01:09:53

Iwaiwa
Iwaiwa - Superbojowniczka · 2 lata temu
:gibss
Bo masz nieaktualne dane

--
Fuck it all, fuck this world, fuck everything that you stand for. Don't belong, don't exist, don't give a shit, don't ever judge me...

Maciej1988
Maciej1988 - Superbojownik · 2 lata temu
:thurgon
Chyba by trzeba było oddzielić historię nauki od reszty historii.
O ile nauka pcha nas do przodu, to martyrologia, tradycja i ideowe -izmy - jak pisze :yoop - niekoniecznie;)
Ostatnio edytowany: 2021-06-17 07:04:37

--
Bób
Koper
Włoszczyzna

Yoop
Yoop - Superbojownik · 2 lata temu
:Thurgon nie chciałbym rozwlekać wielu różnych wątków. Rozwój nauki jest rzeczywiście nieliniowy ale ma to chyba jednak większy związek z przyrostem liczby ludności oraz wzrostem bezpieczeństwa. Tzn im więcej ludzi, tym więcej wynalazców. A po drugie im mniej ludzie muszą się martwić jak przetrwać od zmierzchu do świtu a potem do kolejnego zmierzchu tym więcej mają czasu na "pierdoły". Poza tym oczywiście dostęp do edukacji itd. W Egipcie pismo jest mniej więcej tak stare jak piramidy - czyli ten rozwój technologiczny od czasów neolitu jednak znaczny mimo braku pisma. Nie zamierzam się o to jakoś bardzo kłócić, po prostu nie wydaje mi się, aby to akurat samo pismo stanowiło o "być albo nie być" nauki.
Jednak z punktu widzenia nauki ludzie nie zajmują się historią, zajmują się (w znakomitej większości przypadków) rozwojem tego co jest. Czyli odnoszą się do swojego stanu bieżącego. To że jest on wynikiem wcześniejszych wydarzeń jest oczywiste i wynika z upływu czasu, ale nie jest bezpośrednio związany z historią.
Ogólnie nie mieszałbym za bardzo rozwoju nauki i historii. Wspomniany atlas grzybów można całkowicie od historii oddzielić, ponieważ o śmiertelności muchomorów nie decyduje to, kiedy ów atlas powstał, ani kto go napisał.

Mówiąc o historii mam na myśli konkretnie analizę tego co robili ludzie żyjący przed nami. I jakkolwiek rozumiem, że dużo wartościowych informacji można z takiej analizy wyciągnąć to twierdzę, że mimo takiej możliwości - po prostu tego nie robimy (średnio jako ludzkość/społeczeństwo).

Maciej1988
Maciej1988 - Superbojownik · 2 lata temu
:yoop
"po prostu nie wydaje mi się, aby to akurat samo pismo stanowiło o "być albo nie być" nauki"
Coś jest na rzeczy - wystarczy przypomnieć, jaka książka w kulturze europejskiej została po raz pierwszy wydrukowana

--
Bób
Koper
Włoszczyzna
Forum > Hyde Park V > głębokie przemyślenia
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj