Dziękuję Wam wszystkim za tak potrzebne słowa otuchy (moja rodzicielka stwierdziła "To dobrze. Na cholerę ci pies w mieszkaniu", zaś przy wyrośniętych gówniakach staram się nie "rozklejać")
@pies_kaflowy
@brood_k
Naprawdę fajny i sympatyczny był z niego psiak, który cieszył się z byle bzdury, tupiąc jak koń i witał u drzwi stosem przywleczonych pluszaków i piłeczek (nawet u drzwi łazienki).
@Yoop
Kurde, to jest naprawdę straszne. Wcześniej miał atak raz w miesiącu (jeden). W trakcie leczenia na początku - co 2-3 mies. też jeden w porywach do dwóch (ataków). A ostatnimi miesiącami to był jedną, ważącą 22 kg padaczką; w jednym dniu miał 11 ataków co 30 min. Gdy zdecydowałam się go uśpić, miał praktycznie atak za atakiem ( w ciągu 19 godz. naliczyłam ich 17, a póżniej liczyć przestałam). Nie pomógł nawet zastrzyk silnie uspakajający, po którym miał przespać noc (spał niecałe 2h). Gdy wezwaliśmy weta do domu, Blant nie miał już nawet siły, aby łeb unieść... To gorsze niż rak u psa czy rozwalone nerki u kota, bo ni cholery nie jesteś w stanie przyszykować się na "koniec". Gaśnie nagle jak zdmuchnięta świeczka.... Trzymam kciuki za Roxie, aby świeciła Ci tak długo, jak tylko się da
Ech... sierpień nie lubi moich czworonożnych kumpli (to już czwarty, sierpniowo - pogrzebany, w przeciągu 5 lat)