@Manecki Zdanie mam łagodnie feministyczne, ale wobec radykalnych postaw je radykalizuję.
Ideologia, bo są męskie końcówki? A jak będą żeńskie, to nie będzie ideologii? Męskie nie są lepsze. po prostu są.Powoli.
Język polski ma w sobie wielką elastyczność, która pozwala w łatwy sposób tworzyć nowe słowa.
Naturalną koleją rzeczy kiedy coś się pojawia, dostaje nazwę.
Przez wieki domeną kobiet był dom, a praca zawodowa poza domem była domeną mężczyzn. Kiedy kobiety zaczęły pracować zawodowo, zaczęły powstawać - na bazie istniejących słów - żeńskie formy. Różnie, zazwyczaj prosto, jak lekarka, malarka, pisarka, aktorka. Tam, gdzie forma była przymiotnikowa, mamy stajenną i księgową. Są też formy jakby "żonowate" - żeńska forma od "krawiec" to nie "krawczka", tylko "krawcowa" (nawiasem mówiąc, o ile "radczyni" jako kobieta-radca przeszła bez echa, po prostu słowo zmieniło znaczenie, o tyle o "sędzinę" jeszcze się niektórzy pultają).
I o ile żeńskie formy bez problemu są używane w mowie potocznej, to przyjęte jest, że grzeczna, oficjalna forma to forma męska. Nie pisze się oficjalnie "prezeska", "dyrektorka".
Jeżeli próby określenia się jako kobiety - pracującej w zawodzie czy pełniącej funkcję - traktuje się jako nawiedzoną ideologię, to, sorry, będziemy rozmawiać w tym tonie. Nie istnieje bowiem powód, żeby formę "prezeska Nowak" uważać za gorszą niż "pani prezes Nowak". Słowo "prezeska" jest utworzone zgodnie z regułami, jest używane w takiej formie.
Co jest prawdziwym mechanizmem chęci takich zmian? Dostrzegam wśród takich osób nieodpartą chęć odcięcia się od wszystkiego, co męskie, bo jest to jakąś traumą z przeszłości A może dostrzeż to, co napisałam wyżej: formy żeńskie są uważane za gorsze, nie dość dostojne. Dozwolone w języku potocznym, nie w sytuacjach oficjalnych.
Pierwsza, która się z tym nie zgadza, jest uważana za wariatkę i sam ją wysyłasz do psychiatry. Druga będzie miała łatwiej. Setna przejdzie po wybrukowanej drodze.
A podkreslenie własnej kobiecości nie jest odcięciem się od wszystkiego, co męskie.