ale
mam dwie rozłożyste sosny w rogu ogrodu.
Od kilku lat w tych sosnach jest gniazdo sójek.
Co roku znajduję pod tymi sosnami puste skorupki jajek po młodych sójkach.
Dzisiaj było inaczej.
Siedzę przed domem na ławeczce i nagle straszny harmider pod sosnami. Sójki latają jak pies kaflowy.
Patrzę a na trawniku leży na wpół rozpęknięte jajo z małym sójkiem w środku.
Założyłem rękawiczki co mi zostały z czasów epidemii - wyjąłem sójka ze skorupki, zostawiłem go na najwyższej gałęzi sosny do której mogłem dojść.
Pojechałem do sklepu - jak wróciłem już go tam nie było.
Albo kot go za*ebał, albo rodzice wzięli go za pióra i zanieśli do gniazda.
Życie na wsi ma swoich bohaterów.
mam dwie rozłożyste sosny w rogu ogrodu.
Od kilku lat w tych sosnach jest gniazdo sójek.
Co roku znajduję pod tymi sosnami puste skorupki jajek po młodych sójkach.
Dzisiaj było inaczej.
Siedzę przed domem na ławeczce i nagle straszny harmider pod sosnami. Sójki latają jak pies kaflowy.
Patrzę a na trawniku leży na wpół rozpęknięte jajo z małym sójkiem w środku.
Założyłem rękawiczki co mi zostały z czasów epidemii - wyjąłem sójka ze skorupki, zostawiłem go na najwyższej gałęzi sosny do której mogłem dojść.
Pojechałem do sklepu - jak wróciłem już go tam nie było.
Albo kot go za*ebał, albo rodzice wzięli go za pióra i zanieśli do gniazda.
Życie na wsi ma swoich bohaterów.