Zapewne niejeden smakosz domowej kuchni slyszal o ciescie "Cycki cyganki". Delicje. Doslownie. Osobiscie najbbardziej lubie z malinowych Ale czy slyszeliscie o "Cyckach Krolowej Sniegu" albo "Cyckach Freji" potrawie wywodzacej sie z odleglej polnocy, spozywanej tradycyjnie w dzien przesilenia letniego jako przypomnienie o zblizajacej sie zimie lecz jednoczesnie symbolu plodnosci i nowego zycia?
Otoz przygotowanie potrawy wyglada nastepujaco. W zimie, przed wiekszymi opadami sniegu znajdujemy drzewko, z ktorego pozniej zbierzemy snieg. Nie zbieramy go z ziemi z wiadomych powodow, doswiadczeni kucharze nie zbieraja go tez z duzych drzew, w ktorych moga chronic sie ptaki brudzace baze naszej przyszlej potrawy. Czy wspomnialem, ze wybieramy drzewko iglaste? Nie wspomnialem. A to wazne, bo tak jak iglak jest zielony przez caly rok tak i my powinnismy byc tacy nieustannie. Tradycja to nie przelewki. Uwaga, Uwaga. Istnieja odmiany potrawy w ktorych zbiera sie sople, ale to nie przeszkoda w zachowaniu tradycji, bo niezaleznieod tego czy zbieramy snieg czy sople to zabieramy ze soba kilka ulamanych iglastych galazek. Calosc chowamy gleboko w piwnicy, w chlodnym dole, razem: snieg/sopel z galazkami igliwia. Dzis oczywiscie mozemy posluzyc sie zamrazarka
oraz szczelnym opakowaniem, aby uniknac zapachow od innych pokarmow
Nastepnie czekamy do lata i przesilenia. W ten dzien wyciagamy pachnace igliwiem snieg lub sople. Snieg siekamy lub ukrecamy w makutrze, sople ucieramy na tarce. Uwaga! Tu wazna jest szybkosc! Oraz ewentualnie przygotowanie calosci przed podaniem w chlodnym pomieszczeniu i w rekawiczkach. Do masy dodajemy zamrozonego i startego miodu, zurawine lub jesli wolimy cos bardziej na slono to schlodzone skwarki, np. z foki albo rekina. Szybko zagniatamy kule, kladziemy po dwie na miske, posypujemy gruba sola morska (bo przeciez mamy lato i potrzebujemy elektrolitow), a na koniec ozdabiamy malymi galazkami jedliny. I podajemy na stol.