Przyszła dziś do mnie siostra ze swoim synem (4 lata) w typie młody stary / emo, który - jeszcze w jej brzuchu, pożarł / wchłonął swojego brata bliźniaka (patologia ciąży to nie mój cyrk, więc szczegółów brak) i wybraliśmy się na spacer na nasze łódzkie gruzowiska. W pewnym momencie jakaś obca nam pani (ok 70+) zaczepia mojego siostrzeńca słowami:
- Jaki przystojny kawaler z ciebie. Aż mam ochotę cię porwać. Pójdziesz ze mna?
Dzieciak zmierzył panią dość wymownie i z pełną powagą wycedził
- Nie, bo pani śmierdzi
lekko nas zatkało (mnie i siostrę), bo gówniak był zwykle dobrze wychowany, a od pani nie waniało niczym szczególnym. Starsza Pani też z lekka zaskoczona, jednak postanowiła drążyć temat:
- Nie podobają ci się moje perfumy?
- Nie chodzi o perfumy. Śmierdzi pani śmiercia - po czym złapał mlody matkę za rękę z szeptem - chodź mama. Stoimy za blisko.
I oddaliliśmy się w stronę zachodzącego słońca...
Chyba trochę zaczynam się go bać...
- Jaki przystojny kawaler z ciebie. Aż mam ochotę cię porwać. Pójdziesz ze mna?
Dzieciak zmierzył panią dość wymownie i z pełną powagą wycedził
- Nie, bo pani śmierdzi
lekko nas zatkało (mnie i siostrę), bo gówniak był zwykle dobrze wychowany, a od pani nie waniało niczym szczególnym. Starsza Pani też z lekka zaskoczona, jednak postanowiła drążyć temat:
- Nie podobają ci się moje perfumy?
- Nie chodzi o perfumy. Śmierdzi pani śmiercia - po czym złapał mlody matkę za rękę z szeptem - chodź mama. Stoimy za blisko.
I oddaliliśmy się w stronę zachodzącego słońca...
Chyba trochę zaczynam się go bać...