@Yoop jestem daleki od twierdzenia, że pieniądz daje podmiotowość.
Cała moja idea wynika raczej ze spostrzeżenia, że współczesne państwo wokół pieniędzy w istocie się kręci. Nie ma homogenicznej kultury. Nie ma homogenicznego języka. Nie ma homogenicznych przekonań. Religii. Wyznawanych wartości. I tak dalej. Każdy człowiek w istocie jest wręcz wychowywany w poczuciu, że nie jest częścią wspólnoty, a jednostką. Indywidualistą, który ma nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek podążać swoją własną drogą.
I nagle okazuje się, że poza budżetem niespecjalnie coś nas łączy. Skoro więc to pieniądze są spoiwem, to w sposób naturalny stają się dobrym cenzusem wyborczym. Osobiście wolałbym, żeby o tym kto i jak będzie rządził krajem w którym mieszkam decydowała osoba, która ma jakieś doświadczenie życiowe. Osiągnęła pewien poziom w swojej dziedzinie. Ma jakieś sukcesy. Ma etos pracy i stabilną sytuację życiową. Krótko mówiąc wierzę, że generalnie ludzie, którzy prezentują sobą coś więcej niż Mietek żul, którego największym życiowym osiągnięciem jest osiągnięcie pełnoletności, są w stanie popchnąć kraj w którym mieszkają w lepszym kierunku niż wspomniany Mietek. A że Mietek poczuje się dyskryminowany? Ojoj. Nie przejmę się za bardzo. Chociaż mogę naiwnie zapostulować by po prostu się za siebie wziął i do następnych wyborów wyszedł na prostą.
Zauważ, że każdy system wyborczy kogoś dyskryminuje. 200 lat temu nie mogły głosować kobiety, a dziś nie mogą głosować 17 latkowie. Czy to odbiera tym ludziom podmiotowość i możliwość decydowania o czymkolwiek? Czy człowiek, który nie głosuje z dowolnych innych powodów od niechęci aż po niemoc w twoim postrzeganiu jest pozbawiony podmiotowości, możliwości samodecydowania o sobie i czymkolwiek? Nie dajmy się zwariować. To tylko kraj.
Konstytucja i prawo, ostatnio niezbyt poważane, sądy, rząd i stado urzędników, w otoczce wojska i policji. Historia Polski pokazuje, że można się przez 123 lata obejść bez tego wszystkiego i nadal nie zatracić swojej podmiotowości a nawet, co ciekawe, poczucia państwowości.
Jak już pisałem w chwili obecnej ponad 50% obywateli uprawnionych do głosowania w obecnym systemie i tak z tego uprawnienia nie korzysta. Jak zadasz im pytanie dlaczego to okazuje się, że bardzo często po prostu nie widzą sensu. Nie widzą żadnego przełożenia między ich głosem a realizacją ich poglądów. Ba! Często nie mają po prostu poglądów poza "żeby było dobrze". I w związku z tym uznają, że na kogokolwiek nie zagłosują, to będzie równie źle.
Po drugiej stronie są politycy, którzy prześcigają się w obiecankach cacankach, rozdawnictwie i marnowaniu ciężko wypracowanych pieniędzy obywateli. Bo omamienie tłumów to jest skuteczna droga do zdobycia głosów.
Stoimy przed największymi wyzwaniami XXI wieku, a te bęcwały poświęciły całą kampanię prezydencką na LGBT. Czyli, najoptymistyczniej licząc jakieś 5% społeczeństwa. Serio?! Mamy milionowe migracje spowodowane wojnami i zmianą klimatu. Mamy system energetyczny w rozsypce. Mamy otwartą wojnę dyplomatyczną z naszymi największymi sojusznikami. Mamy rozpędzoną pandemię i totalnie zablokowaną służbę zdrowia. A ci goście kłócą się czy dwóch gejów może się pocałować.
Ja nie twierdzę, że system o którym mówię byłby idealny. Co to to nie. Napisałem też na samym wejściu, że nie widzę realnej możliwości jego wprowadzenia w obowiązującym porządku prawnym. Zarówno krajowym jak i EU. Ale doszło do sytuacji w której wybory wygrywają ludzie o których trudno powiedzieć coś dobrego. I nie chodzi mi o to, że mają inne poglądy niż ja. To dopuszczam, a nawet szanuję. Problemem jest fakt, że powstała kasta polityków którzy bezczelnie manipulują opinią publiczną i prawem do osiągnięcia swoich własnych celów. I nie jest to problem tylko naszego kraju. Trump w USA przekroczył totalnie wszelkie normy kłamstw w swoich wypowiedziach. Organizacje fact checkingowe nie nadążały z omawianiem jego Twittera. A jednocześnie sam na lewo i prawo nazywał różne rzeczy fake newsami. Brexit był bezpośrednim pokłosiem tego, że populiści obiecali ludziom, że UK zyska na wyjściu z EU. Tam także pogrywano na najniższych instynktach dodatkowo wspierając to działaniami takich instytucji jak Cambridge Analytica. We Francji skrajnie nacjonalistyczna kandydatka, która wraz z Putinem chciała „bronić wartości chrześcijańskich w dziedzictwie europejskim” zajęła drugie miejsce w wyborach prezydenckich. Węgry w zasadzie już nie istnieją jako demokratyczne państwo.
A to wszystko to tylko wierzchołek góry lodowej pod tytułem "działajmy tak samo jak dotychczas". Obawiam się, że doszliśmy do miejsca, w którym tradycyjnie postrzegana demokracja wyczerpała swoją formułę. Stała się totalnie niewydolna w starciu z wielkimi korporacjami a jednocześnie rządy pełne są miernot, które do żadnej normalnej pracy się nie nadają. Coś musi się zmienić, bo inaczej wszystko padnie pod swoim własnym ciężarem.
Uważam, że jeszcze jesteśmy w momencie, w którym można osiągnąć pozytywny efekt niewielkimi stosunkowo zmianami. Nie chciałbym dożyć czasów w których atmosfera zostanie podgrzana do tego stopnia, że wybuchnie rewolucja.
Nawiasem mówiąc tu jest jeszcze inny ciekawy sposób zmiany systemu wyboru:
https://www.youtube.com/watch?v=-FsOH4KQp54