@Yoop No dobra. widzę, że trzeba "cofnąć się do tyłu".
Górnicy od zawsze byli pieszczochami władzy PRL, ordery, medale, Barbórki, apele itp.
Szczególnie po "zimie stulecia" 'wadza' była bardziej uczulona niż zwykle.
Gdy przeciągały się strajki w sierpniu '80, dopiero strajk w "Manifeście Lipcowym"(29.08) i innych kopalniach przyspieszył porozumienia w Szczecinie (30.08) i W Gdańsku (30.08).
Porozumienie Jastrzębskie (3.09) wymusiło m.in. likwidację systemu czerobrygadowego, wszystkie soboty i niedziele wolne i możliwość przejścia na emeryturę po przepracowaniu 25 lat "na węglu" oraz uznanie pylicy płuc za chorobę zawodową.
Gdy górnicy zaczęli korzystać z tych przywilejów, aby zdopingować brać górniczą do wydajnej pracy rząd wprowadził 300% podwyżkę płacy zasadniczej właśnie za pracę w soboty i niedziele.
Myk polegał na tym, że te pieniądze wpłacano na tzw. książeczki G, które można było realizować tylko w specjalnych sklepach.
W grudniu '81 padły strzały w kopalni "Wujek", zginęło 9 górników, kilkunastu zostało rannych, przywódców aresztowano i osądzono. Kto zadecydował o uzyciu broni do teraz nie wiadomo.
W lecie 1988 po raz kolejny zastrajkował "Manifest Lipcowy" i inne kopalnie wraz z zakładami pracy w Polsce, który to strajk doprowadził do okrągłego stołu i częściowo wolnych wyborów.
Po reformach Balcerowicza sytuacja w górnictwie stała się mało ciekawa. Reforma uwolniła wszystkie ceny materiałów potrzebnych do wydobycia, natomiast cena węgla została urzędowa (regulowana). Stąd wzięły się dotacje i do dzisiaj do górnictwa trzeba "dopłacać"
Teraz jest koniunktura na węgiel, protesty dotyczą brak zapłaty za zwiększone wydobycie.
To tyle.