Tak się zastanawiam kiedy ktoś pójdzie po rozum do głowy i zechce coś zmienić w kraju z gówna i przyszło mi do głowy, wszak wielkim analitykiem jestem i ekspertem od spraw wschodnich, a zwłaszcza tego kraju z gunwa. A przyszło mi do głowy, że musi ich przycisnąć bieda takiego stopnia, że będą głodować i niedźwiedzi zabraknie, i dopiero wtedy masowo wyjdą na ulicę i ktoś w końcu albo odstrzeli łysego karzełka, albo humanitarnie odsunie na daleki Sybir.
Problem jest tego typu, że tamci krajanie, wykluczając tych wielkomiejskich, biedują całe życie i nieco większa bieda im nie zrobi na nich wielkiego wrażenia. Zamiast kupić mięso i jabłko ubiją kurę i zerwą jabłko, a potem ubiją kozę, a jak tego braknie, to pójdą do lasu, akurat przełom wiosny i lata będzie, zawsze coś znajdą do jedzenia. Dopiero jak niedźwiedzie podzielą los mamuta, przyjdzie zima i nawet trawy nie będzie, to dopiero wyjdą z lepianek i zechcą masowo zamanifestować.
Jak na razie propaganda i strach bierze górę, a garstka ludzi, którzy się odważyli jest promilem społeczeństwa. Oligarchowie może i stracą bajońskie sumy, ale im głód nie straszny. Jedni korzystając z okazji uciekną, inni rekreacyjnie spierdzielą na ciepłe wyspy, a jeszcze inni będą lojalnymi przydupasami w nadziei na jeszcze lepsze kąski po powrocie do normalności. Ci, którzy będą sugerować inne rozwiązania wyskoczą przez okno z niby rozpaczy, albo po dłuższym czasie odnajdą się w lesie czy innym dołku.
Tak czy inaczej jeszcze trochę wody w wiś... Moskwie upłynie nim coś się zmieni.
Problem jest tego typu, że tamci krajanie, wykluczając tych wielkomiejskich, biedują całe życie i nieco większa bieda im nie zrobi na nich wielkiego wrażenia. Zamiast kupić mięso i jabłko ubiją kurę i zerwą jabłko, a potem ubiją kozę, a jak tego braknie, to pójdą do lasu, akurat przełom wiosny i lata będzie, zawsze coś znajdą do jedzenia. Dopiero jak niedźwiedzie podzielą los mamuta, przyjdzie zima i nawet trawy nie będzie, to dopiero wyjdą z lepianek i zechcą masowo zamanifestować.
Jak na razie propaganda i strach bierze górę, a garstka ludzi, którzy się odważyli jest promilem społeczeństwa. Oligarchowie może i stracą bajońskie sumy, ale im głód nie straszny. Jedni korzystając z okazji uciekną, inni rekreacyjnie spierdzielą na ciepłe wyspy, a jeszcze inni będą lojalnymi przydupasami w nadziei na jeszcze lepsze kąski po powrocie do normalności. Ci, którzy będą sugerować inne rozwiązania wyskoczą przez okno z niby rozpaczy, albo po dłuższym czasie odnajdą się w lesie czy innym dołku.
Tak czy inaczej jeszcze trochę wody w wiś... Moskwie upłynie nim coś się zmieni.
--
Pi***ol wszystko i się śmiej, jutro wstaniesz będzie lżej