Australijski film, w sumie niby prosta historia - młody gliniarz przyjeżdża do małego miasteczka i w pierwszym dniu pracy bierze udział w obławie na uciekiniera z więzienia.

Jednak film zahacza o kawałek nieprzyjemnej historii, która jest cierniem w relacjach między białymi a Aborygenami.

Jak film oglądałem, to po treści, po sposobie realizacji powiedziałbym, że to jest western przeniesiony we współczesne czasy, bardzo dobrze się oglądało

Jednym słowem - polecam.

--
Wszelkie prawa zastrzeżone. Czytanie niniejszego tekstu bez pisemnej zgody surowo wzbronione.