OJP jaka szmira. Ale zaloze sie, ze dostanie conajmniej tyle statuetek co Hurt Locker.

To juz Top Gun mniej lansowal amerykanska armie. Beda znowu kolejki przed centrami rekrutacji.

Postac snajpera wybielona (przegladalem fragmenty autobiografii) do poziomu Jezusa z PTSD. Akcji jak na lekarstwo, a caly konflikt przedstawiony tak na czarno-bialo, ze hipsterow z filmu wywozily karetki z atakami padaczki.

Z drugiej strony napakowany Bradley Cooper z brodka nawet mnie przyprawial o semi-erekcje.

Do tego film jest tak ujowo skonstruowany, ze jestes gotowy wybaczyc ponad 1.5-godziny banalow przyprawiajacych o nerwowy chichot i przewracanie oczami na glos (ktos mnie rzucil popkornem w pewnym momencie za to), przez ostatnie sceny z RL pogrzebu tego goscia, i oczywiscie jak sie pojawia napis "Rezyseria: Clint Eastwood", czlowiek wydaje sie z siebie (jesli nie wiedzial kto to zrobil zawczasu) dlugie "Aaaaaaaaaa, wiec oto chodzi" i kiwa glowa z politowaniem, bo juz wszystko jasne nagle.

4/10

serio? zapowiadało sie zajebiście. i tak obejrze

Nie oglądałem ale wydaje mi się ten film całkiem spoko. Rozumiem że obraz armii i snajpera jest wyidealizowany ale tego można się było spodziewać i fakt, filmy Pana Eastwooda kojarzą mi się raczej z dobry kinem no ale zobaczymy

Ale książkę, na podstawie której powstał ten film przeczytałeś? Bo moim zdaniem film dość dobrze odzwierciedla to co tam napisane.

Jak się kolejnego Black Hawk Down spodziewałeś, to nie dziwię się rozczarowaniu

Sorry, bo mam zajady.

SPOILER:

Wesolkowaty osilek wychowany przez ciezka reka ojca, wyuczony na strzelanie do dzikow, idzie do armii, podrywa dziewczyne, oglada 9/11, 3 minuty po slubie dostaje telefon ze musi jechac do iraku walczyc z "dzikusami", jedzie, zabija dziecko i kobiete, troche mu z tym zle, ale szybko mu przechodzi. Wraca, powraca, strzela, spotyka czarnego odzianego mistrza strzelania z broda i nazywanego Mustafa. Probuje bronic lokalnej rodziny przed Rzeznikiem, jako jedyny sprawiedliwy w calym zespole. Ma szczatkowe PTSD, cos jak lekki katar w porownaniu z rakiem pluc. Rozwazanie nad sensem tamtej wojny trwa 41 sekund ustami niefrasobliwego kolegi. W koncu akcja, gdzie zabicie wrogiego snajpera "ma szanse zakonczyc caly ten konflikt!". Starczy, bo mnie cholera trafia. Banal i 2 metry sikow na widza.
0 rozwoju osobowosci, zero moralnego konfliktu, czarno biale do bolu. Co jest niewybaczalne przy ilosci bledow, naduzyc popelnionych przez US w tamtej wojnie.

Ani to film akcji, ani dramat, ani psychologiczny, ani wojenny, tylko prawie 2h promocji i wybielania US Army jako najwspanialszego miejsca by uratowac swiat... Siedzisz w kinie i zastanawiasz, po uj w ogole to robic. Snajperka sie nalezy Eastwoodowi w rektum, gdyby nie fakt, ze pewnie juz jezdzi ze znaczkiem dla niepelnosprawnych pod lusterkiem.

od Clinta to ty sie odpierdol

:markizderetarde, pasty do zębów se przyłóż, podobno dobrze działa na zajady. Stary, to jest ekranizacja konkretnej książki napisanej z konkretnego punktu widzenia. Czego oczekiwałeś idąc na ten film?

I jak słusznie prawi :dis, odpierdol się od Clinta

Niesamowite, film o wojskach US który próbuje je wybielać, no tego to jeszcze nie było w historii

o, czyli film dorownal ksiazce?

:sawage-sawa tak, tylko nie wiem czy to dobrze, czy źle ale zasadniczo jedno z drugim pasuje do siebie