Ja jestem zdania, że nie są zbyt podobne. Czytałam to jeszcze po rosyjsku i po pierwszym czytaniu mnie odrzuciło. Z powodów zawodowych musiałam jednak to przeczytać raz jeszcze i ze zrozumieniem
. Powieść jest trudna, z gatunku powieść o pisaniu powieści, należy wiedzieć nieco o Tołstoju (u Pielewina jest uduchowionym Bondem, bohaterem książki pisanej przez grupę bestsellermacherów), Dostojewskim (jest tu bohaterem gry komputerowj do złudzenia podobnej do stalkera), Sołowiowie, Czapajewie i księżnej Tarakanowej... Inaczej może być nieco niezrozumiała. A i jeśli się jest miłośnikiem Pielewina, to znajdzie się wiele celowych autonawiązań, co jest naprawdę niesamowite. Jest kilka rewelacyjnych fragmentów dotyczących krytyki Prawosławia, czy FSB, jak zwykle u tego pisarza sporo antykonsumpcjonistycznego patosu i jeszcze kalanie własnego gniazda czyli plucie w pisarski światek współczesnej Moskwy. Z mojego punktu widzenia powieść spodoba się wytrwałym i przygotowanym czytelnikom. Ci, którzy chcą zacząć czytać Pielewina, najlepiej żeby zaczęli od Świętej Księgi Wilkołaka, albo Empire V. Chyba że lubią książki wymagające skupienia, poszperania w sieci i z zagmatwaną fabułą. Wiem, że takich jest nie mało... Acha, no i Pielewin jest naprawdę w T śmieszny, wyjątkowo obrazoburczy i nieco dydaktyczny (choć wiem, że to opinia budząca sprzeciw). Pozdrawiam wszystkich pielewinofilów
.