Kolejny tom z serii Shadows of the Apt ostatnio wpadł mi w ręce, więc spieszę z opisem.
Na początek kilka uwag co do serii: Pierwsze cztery tomy - od "Imperium w Czerni i Złocie" po "Salutując ciemności"* to niemal zamknięta tetralogia. Potem mieliśmy trzy tomy które były w zasadzie niezależne od siebie a obecnie rozpoczyna się nowa trylogia.
Wojnę jak wiadomo zakończyła tylko śmierć imperatora, lecz teraz nowa siła zasiada na tronie i armie Os szykują się do wojny. Z drugiej strony państwa-miasta nizin zawarły Złoty Pakt, który miał je chronić na wypadek takowej agresji... ale jak to jest z paktami kazdy wie - papier ścierpi wiele. Zwłaszcza że technologia wojenna znowu zrobiła postęp i słowa takie jak blitzkireg i blitz zaczynają wchodzić do podręczników taktyki. Kolejne starcie, to kwestia dni...
O ile np. "Spadkobiercy ostrza" czy nawet "Morska straż" miały raczej spokojną, stonowaną akcję, tutaj mamy powrót do batalistyki. Bitwa goni bitwę, starcia, wojna szpiegów - cud, miód i orzeszki. Na dodatek mam pewne wrażenie że mamy mały "polski" akcent, gdyż siły Myny można w zasadzie traktować jak Dywizjon 303.
*Nie znam oficjalnych polskich przekładów, więc ciut improwizuję.
--
Spoglądanie w otchłań mam za zupełny idiotyzm. Na świecie jest mnóstwo rzeczy o wiele bardziej godnych tego, by w nie spoglądać. Jaskier, Pół wieku poezji