Robi facet zakupy w spożywczaku, płaci banknotem stuzłotowym. Sprzedawca ogląda papier i mówi:
-Niestety nie mogę go przyjąć, pieniądz jest fałszywy.
-Co mi pan tu?
-No fałszywka jak nic, znam się na tym.
-Jak fałszywy, jak dopiero co z bankomata wyciągłem?
-Panie, tu widać jak na dłoni. Robiona stówka. Dej pen spokój, albo wzywam policję.
-A se wzywaj pan. - Idzie w zaparte facet.
Przyjeżdża policja, sprzedawca ma rację, zabierają gościa na suke. Facet się broni.
-Panowie, co fałszywy, jak fałszywy, eeee no bez jaj, panowie, tak nie można. No nie no, eeeeeej, panowie, dogadajmy się....
I wyciąga stówę.
-Niestety nie mogę go przyjąć, pieniądz jest fałszywy.
-Co mi pan tu?
-No fałszywka jak nic, znam się na tym.
-Jak fałszywy, jak dopiero co z bankomata wyciągłem?
-Panie, tu widać jak na dłoni. Robiona stówka. Dej pen spokój, albo wzywam policję.
-A se wzywaj pan. - Idzie w zaparte facet.
Przyjeżdża policja, sprzedawca ma rację, zabierają gościa na suke. Facet się broni.
-Panowie, co fałszywy, jak fałszywy, eeee no bez jaj, panowie, tak nie można. No nie no, eeeeeej, panowie, dogadajmy się....
I wyciąga stówę.