Mamusia moja przyjechała do nas celem poddania się operacji, przyjechała z pieskiem swym ukochanym, rozpuszczonym do granic yorkiem zwanym Margo. Margo od miesiąca kaszle coraz mocniej, na co zwróciłam mamie uwagę. Dostałam zgodę na zaprowadzenie psa do weta. Mama prZyjęta na oddział oczekuje na zabieg, Whisky zabrał Margo na badania. Po zwiedzeniu połowy stolicy w celu wykonania rtg u psa bez czekania w kilkugodzinnej kolejce zadzwonił z wieścią niewesołą, że guz jest na płucu, niezbyt operacyjny, Margo niezbyt młoda, generalnie niefajnie. Uradziliśmy, że póki pani matka ze szpitala nie wyjdzie to nic nie mówimy, skonsultujemy jeszcze gdzie indziej i ogólnie morda w kubeł w kwestii psa.
Mamuś dziś po operacji, jutro prawdopodobnie wychodzi, ja zabrałam pieska na drugą konsultację, wyszły nam przerzuty w usg, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Dyskutujemy w Whiskiem jak to powiemy i kiedy. Rzucam propozycję:
- przywozimy mamę do domu, ja ją trzymam za rękę i wspieram, a ty mówisz.
- ok, nie ma sprawy - rzucił spokojnie Whisky.
Pocieszona poszłam do kuchni, ale po chwili doszłam do wniosku, że mój unikający trudnych sytuacji małżonek coś za łatwo się zgodził. Wracam do pokoju i pytam
- ale co jej powiesz konkretnie?
- powiem jej, że śmierć nocą przyszła i stanęła nade mną, a ja krzyknąłem: o nie! Błagam! Tylko nie po mamusię! A śmierć na to: jak tak pięknie prosisz, zabiorę tylko tego małego pieska.

Nie jestem przekonana do tej narracji

Ale mama wie, że tu jest takie forum i że jesteście na nim tyle lat?

Mamusia nie ogarnia w internety, więc spoko strachu nie ma. Ja muszę parę spuścić ze stresu, a gdzie indziej niż na starym, dobrym JM

Jak to mówią: "złego diabli nie biorą".

Brzmi legitnie, kiedyś miałem tak samo tylko inaczej.
https://i2.wp.com/warandpeas.com/wp-content/uploads/2017/07/war-and-peas-protegee2.jpg

Sytuacja słaba, ale chyba łyskacz ma trochę dobry kierunek. Trzymam

@krolowa_sniegu Uśpiłbym pieska podczas nieobecności mamy i powiedział jej po powrocie ze szpitala, że psina zdechła sama.

Ja bym przekazał info bez zwłoki.

Moja urzeczona mi ostatnio opowiadała, że jej koleżanka z podstawówki miała chomika, który żył 9 lat. Rodzice jej podmieniali na świeżego co półtora roku

@Djbanan - PIP!

@Maciej1988
ja sądzę, że zwłoki też by pasowało przekazać.
Z innej beczki - przy moim usłyszałem „usypiamy czy jednak zaryzykujemy?” Zaryzykowaliśmy. Od sierpnia jest na przedłużeniu warunkowym.

hehehehe

Nie wiem jak mamusia... Ale nie dajcie temu zwierzakowi odchodzić w samotności, w strachu i bez wsparcia ukochanego czlowieka. Już nigdy nie popełnię tego błędu i zawsze będę przy swoim kudłaczu do jego ostatniego tchnienia. Będzie musiał patrzeć na moją paskudną mordę do samego końca...
πerdolone cebulowe ninje.