W czasie pobytu na kongresie UNESCO poeta Antoni Słonimski spotkał się z polskim architektem, Lucjanem Korngoldem, mieszkającym od czasów wojny w Brazylii. W rozmowie poeta napomknął coś niezbyt pochlebnie na temat gigantomanii. Wtedy Korngold przerwał mu i powiedział:
- Co ty opowiadasz? Oglądałem kiedyś fotografię waszego Pałacu Kultury w Warszawie. Bardzo mi się podobał.
- Gdybym mieszkał na stałe w Rio, może i mnie by się spodobał – wyznał poeta, który o pałacu mawiał :”małe ale gustowne”.
.................
Pisarz Stanisław Przybyszewski miał perwersyjny pociąg do wszystkiego, co pachniało śmiercią. Kiedyś dowiedział się, że wuja jego służącej, nauczyciela ludowego, ciężkiego suchotnika, usuwają ze szpitala, ponieważ ,,bawił” w nim ponad przepisowy czas. Natychmiast ofiarował się, ze go weźmie do siebie zapewne po trosze z właściwej sobie dobroci, ale bardziej jeszcze upajając się tym, że będzie miał w domu umrzyka. Fantazjował w opowiadaniach na ten temat swoim charakterystycznym wnikliwym szeptem: ,,Taki ci wspaniały suchotniczek w ostatnim stadium, takie ci, robaczku, bakcyle latają u mnie w pokoju jak chrząszcze”, powtarzał zachwycony.
.................
ARTUR BARCIŚ: (…) Któregoś dnia zatrzymał mnie policjant z drogówki. Jak on się ucieszył na mój widok! Roześmiany od ucha do ucha wykrzykiwał: ,,Panie Arturze, to jest najcudowniejszy dzień w moim życiu, że ja pana zatrzymałem…’’. Zaproponowałem, że dam mu autograf. ,,Właśnie o to mi chodzi, żeby dał mi pan autograf na mandacie’’. Zdumiony zapytałem: ,,Jak to na mandacie? Przecież może dać mi pan pouczenie’’, a on radośnie odparł: ,,Nie, bo wie pan, ja zbieram mandaty znanych ludzi’’. Zapytałem: ,,Jak to pan zbiera?’’. ,,No, ksero sobie robię. I mam już Marylę Rodowicz, i Wodeckiego też, i innych!’’
.................
JAN HIMILSBACH: Poznałem na balandze panienkę. Z wyglądu przypominała nieco starego górala. Rano budzę się i patrzę... No i rzeczywiście!
.................
ZDZISŁAW MAKLAKIEWICZ: Wyobraźcie sobie, gram przedstawienie, idzie mi świetnie, całkowicie panuję nad widownią, wreszcie czuję, że trzymam publikę za mordę. Żegnany brawami i owacjami schodzę za kulisy, przebieram się, zadowolony z dobrej roboty, wychodzę, żeby się trochę pokrzepić. Przed teatrem stoi dwóch: ''Pan Maklakiewicz?'' - Tak jest - odpowiadam grzecznie, czekając na gratulacje. ''Pan nas dzisiaj wziął za mordę. To my ze szwagrem przyszliśmy oddać''.
anegdoty o sławnych Polakach (fb)
anegdoty teatralne, filmowe i muzyczne (fb)