Jak stworzyłem kolejną teorię spiskową.
Zacznę od końca. Spaceruję sobie po nielicznych terenach zielonych wokół blokowiska, aż tu nagle zaczepia mnie sąsiad;
- witam sąsiedzie – zagaił – znam człowieka bo prawie codziennie go widzę jak wyprowadza psa na spacer, takie skrzyżowanie charta z jamnikiem (znaczy pies nie spacer – taka mieszanka wyszła jakby Kaczyńskiego z Budką skrzyżować)
- dzień dobry – grzecznie, odruchowo odpowiedziałem. Człek ów wcześniej nigdy się ze mną nie witał.
- niech sąsiad uważa bo tu w okolicy grasuje zwyrodnialec oraz zboczeniec! - głośno odkrzyknął do mnie, a jego słowa dotarły też do innych osób wyprowadzających swoich czworonożnych pupilów.
Tu taka dygresja – mam w okolicy całą rzeszę zwolenników i właścicieli psów domowych i chcąc nie chcąc się z nimi spotykam w drodze do sklepu albo też w innych okolicznościach. Była moda na jamniki – są jamniki, była moda na bulteriery – są i one, teraz akurat jest moda na yorki więc można śmiało powiedzieć, że już trzecia rzesza zasrywa okoliczne trawniki. Pocieszające jest to, że niechybnie nie będzie to tysiącletnia trzecia rzesza bowiem ras psów jest około w chuj (jak mówi mój znajomy matematyk o liczbach nieokreślonych) i się niechybnie pojawią kolejne modowe psy.
- my go dopadniemy! Niech sąsiad wierzy! Ale na razie niech sąsiad ma baczenie na kawałki surowego mięsa rozrzucone na trawnikach! - kontynuował właściciel co najmniej dwu-rasowej krzyżówki.
- ale że niby zjadam rozrzucone kawałki padliny? Trochę pan przesadza! - właśnie zacząłem się obrażać ale tak bez przesady bowiem kontem oka widziałem, że nasza rozmowa przyciąga pozostałych właścicieli psów, a głupio tak być zagryziony przez osiem jamników, sześć bulterierów i dwanaście yorków oraz kilkunastu przedstawicieli mieszańców, czyli jak to mówią kundli,
- niech sąsiad uważa na osobę, która mięso rozrzuca – spolegliwym tonem przerwał moje rozmyślania, że skończę jako karma dla zwierząt mój rozmówca i dodał:
- nikt normalny nie podkłada pod krzakami świeżutkich kawałków kurczaka. To musi być truciciel! On zatruwa mięso by zabić nasze psy! Wokół rozległ się pomruk nienawiści słuchających naszej rozmowy posiadaczy czworonożnych przyjaciół,
- Aaaa! O to chodzi? Będę patrzył i jak takiego truciciela zauważę to dam znać! Nie będzie nam tu jakaś anty piesełowa Lukrecja Borgia grasowała!
- No! I o o to chodzi! - zakończył sąsiad. Po czym oddalił się wraz ze swoim pupilem obsrywać trawniki (znaczy pupil na sto procent, a sąsiad to może nie – przynajmniej w dzień).
Czyli program dożywiania jeży jest mocno utrudniony. Niepotrzebnie czytałem, że po zimie warto tym sympatycznym stworzeniom ułatwić życie i wspomóc je rozrzucając tu i ówdzie – najlepiej pod krzakami - kawałki świeżego mięska, a kurczak jest tani. Jak mnie nie złapią to na chwałę populacji jeży. Natomiast - jak nie daj Boże - zorientują się, ze to ja owe mięso rozrzucam to stanę się z urzędu Hannibalem Lecterem psiej populacji osiedla.
Zacznę od końca. Spaceruję sobie po nielicznych terenach zielonych wokół blokowiska, aż tu nagle zaczepia mnie sąsiad;
- witam sąsiedzie – zagaił – znam człowieka bo prawie codziennie go widzę jak wyprowadza psa na spacer, takie skrzyżowanie charta z jamnikiem (znaczy pies nie spacer – taka mieszanka wyszła jakby Kaczyńskiego z Budką skrzyżować)
- dzień dobry – grzecznie, odruchowo odpowiedziałem. Człek ów wcześniej nigdy się ze mną nie witał.
- niech sąsiad uważa bo tu w okolicy grasuje zwyrodnialec oraz zboczeniec! - głośno odkrzyknął do mnie, a jego słowa dotarły też do innych osób wyprowadzających swoich czworonożnych pupilów.
Tu taka dygresja – mam w okolicy całą rzeszę zwolenników i właścicieli psów domowych i chcąc nie chcąc się z nimi spotykam w drodze do sklepu albo też w innych okolicznościach. Była moda na jamniki – są jamniki, była moda na bulteriery – są i one, teraz akurat jest moda na yorki więc można śmiało powiedzieć, że już trzecia rzesza zasrywa okoliczne trawniki. Pocieszające jest to, że niechybnie nie będzie to tysiącletnia trzecia rzesza bowiem ras psów jest około w chuj (jak mówi mój znajomy matematyk o liczbach nieokreślonych) i się niechybnie pojawią kolejne modowe psy.
- my go dopadniemy! Niech sąsiad wierzy! Ale na razie niech sąsiad ma baczenie na kawałki surowego mięsa rozrzucone na trawnikach! - kontynuował właściciel co najmniej dwu-rasowej krzyżówki.
- ale że niby zjadam rozrzucone kawałki padliny? Trochę pan przesadza! - właśnie zacząłem się obrażać ale tak bez przesady bowiem kontem oka widziałem, że nasza rozmowa przyciąga pozostałych właścicieli psów, a głupio tak być zagryziony przez osiem jamników, sześć bulterierów i dwanaście yorków oraz kilkunastu przedstawicieli mieszańców, czyli jak to mówią kundli,
- niech sąsiad uważa na osobę, która mięso rozrzuca – spolegliwym tonem przerwał moje rozmyślania, że skończę jako karma dla zwierząt mój rozmówca i dodał:
- nikt normalny nie podkłada pod krzakami świeżutkich kawałków kurczaka. To musi być truciciel! On zatruwa mięso by zabić nasze psy! Wokół rozległ się pomruk nienawiści słuchających naszej rozmowy posiadaczy czworonożnych przyjaciół,
- Aaaa! O to chodzi? Będę patrzył i jak takiego truciciela zauważę to dam znać! Nie będzie nam tu jakaś anty piesełowa Lukrecja Borgia grasowała!
- No! I o o to chodzi! - zakończył sąsiad. Po czym oddalił się wraz ze swoim pupilem obsrywać trawniki (znaczy pupil na sto procent, a sąsiad to może nie – przynajmniej w dzień).
Czyli program dożywiania jeży jest mocno utrudniony. Niepotrzebnie czytałem, że po zimie warto tym sympatycznym stworzeniom ułatwić życie i wspomóc je rozrzucając tu i ówdzie – najlepiej pod krzakami - kawałki świeżego mięska, a kurczak jest tani. Jak mnie nie złapią to na chwałę populacji jeży. Natomiast - jak nie daj Boże - zorientują się, ze to ja owe mięso rozrzucam to stanę się z urzędu Hannibalem Lecterem psiej populacji osiedla.