Żona „cud, miód, malina”. To, że wie lepiej i potrafi lepiej jest poza dyskusją. Ale, co odwaliła trzy razy w ostatnim czasie, to mi uszy uschły! Normalnie: witki opadają!
Tosty smażone z kuchnią
Kto nie przypalił czegoś w kuchni niech pierwszy rzuci kamieniem! Moja żona regularnie spali to garnek, to rękawicę, to ścierkę to...
Robiła dzieciom tosty. Zauważyłem, że wyciąga je za pomocą ścierki (flanelowej) i zwróciłem uwagę, żeby była z tym bardziej ostrożna. W odpowiedzi otrzymałem krótkie „odwal się” i kontynuowała pracę. I, ku moim oczekiwaniom (a czekałem nie dłużej niż 2 minuty), toster stanął w ogniu, bo kobita faktycznie pozostawiła ścierkę na tosterze. Czego nie wiedziałem, to że obok całego burdelu stała rolka ręcznika papierowego, a obok ręcznika sterta ścierek. I to wszystko zajęło się ogniem w ułamku sekundy – tak, że jak Zośka krzyknęła „RATUJ!”, i jak wbiegłem do kuchni, to paliły się nie tylko wspomniane rzeczy, ale też sztuczna roleta i kilka torebek obok. Ugasiłem to wszystko, ale straty spore i, niestety, remont kuchni (znowu...)
Małe „ała”
Czytaliście zapewne wcześniej, jaka ta moja żona niezdara. Rozcięła sobie nożem kciuk (bliznę ma do teraz i tak zostanie) i generalnie cały czas sobie robi. I zrobiła sobie, sama – głupia – solidne kuku. Zakupiła gdzieś na Alieeeeeekspres rękawiczki do kuchni (bo wcześniejsze spaliła na tosterze – czyt. wyżej). I jak je zobaczyłem, to tylko powiedziałem: chyba cię poj**ało.
Ale ona je SAMA kupiła, i jak kupiła, to są dobre. Ciul tam, skoro się zna, niech używa. Nie minął tydzień jak robiła obiad w piekarniku i chciała wyciągnąć garnek z pieczenią: złapała za metalowe uchwyty i rękawiczki się dosłownie rozpuściły. Skończyliśmy w szpitalu, poparzenia II i III stopnia. Jeszcze się leczy, ręce sprawne, ale blizny będą. Niestety.
Domestosem na bogato!
W tej historii jest wiele gorzkiego... gówna. Otóż, moja małża zabrała się za sprzątanie łazienki. Dobrze! Źle to to, jaką metodę obrała. Zalała kibelek domestosem – wlała całą butelkę do kibelka i tzw. pozamiatane. Domestos spoko czyści, tutaj nic nie mam do produktu, ale jak się ma plastikowy odpływ, to domestos zrobi z niego żelek. Żelek się rozpuścił, żona na koniec swojego dzieła spuściła wodę i sru!, poszło wszystko na podłogę. A ponieważ nie ogarnęła, co się stało, to odruchowo (!) odkręciła dopływ wody do dolnopłuku, zalewając tym sposobem łazienkę. Nie dość, że g**** pachniało wszędzie, to jeszcze zalała wszystko po kostki.
I tak się żyję z niewiastą
Co w biodrach jest wąska
A, w dupie ciasną.
Tosty smażone z kuchnią
Kto nie przypalił czegoś w kuchni niech pierwszy rzuci kamieniem! Moja żona regularnie spali to garnek, to rękawicę, to ścierkę to...
Robiła dzieciom tosty. Zauważyłem, że wyciąga je za pomocą ścierki (flanelowej) i zwróciłem uwagę, żeby była z tym bardziej ostrożna. W odpowiedzi otrzymałem krótkie „odwal się” i kontynuowała pracę. I, ku moim oczekiwaniom (a czekałem nie dłużej niż 2 minuty), toster stanął w ogniu, bo kobita faktycznie pozostawiła ścierkę na tosterze. Czego nie wiedziałem, to że obok całego burdelu stała rolka ręcznika papierowego, a obok ręcznika sterta ścierek. I to wszystko zajęło się ogniem w ułamku sekundy – tak, że jak Zośka krzyknęła „RATUJ!”, i jak wbiegłem do kuchni, to paliły się nie tylko wspomniane rzeczy, ale też sztuczna roleta i kilka torebek obok. Ugasiłem to wszystko, ale straty spore i, niestety, remont kuchni (znowu...)
Małe „ała”
Czytaliście zapewne wcześniej, jaka ta moja żona niezdara. Rozcięła sobie nożem kciuk (bliznę ma do teraz i tak zostanie) i generalnie cały czas sobie robi. I zrobiła sobie, sama – głupia – solidne kuku. Zakupiła gdzieś na Alieeeeeekspres rękawiczki do kuchni (bo wcześniejsze spaliła na tosterze – czyt. wyżej). I jak je zobaczyłem, to tylko powiedziałem: chyba cię poj**ało.
Ale ona je SAMA kupiła, i jak kupiła, to są dobre. Ciul tam, skoro się zna, niech używa. Nie minął tydzień jak robiła obiad w piekarniku i chciała wyciągnąć garnek z pieczenią: złapała za metalowe uchwyty i rękawiczki się dosłownie rozpuściły. Skończyliśmy w szpitalu, poparzenia II i III stopnia. Jeszcze się leczy, ręce sprawne, ale blizny będą. Niestety.
Domestosem na bogato!
W tej historii jest wiele gorzkiego... gówna. Otóż, moja małża zabrała się za sprzątanie łazienki. Dobrze! Źle to to, jaką metodę obrała. Zalała kibelek domestosem – wlała całą butelkę do kibelka i tzw. pozamiatane. Domestos spoko czyści, tutaj nic nie mam do produktu, ale jak się ma plastikowy odpływ, to domestos zrobi z niego żelek. Żelek się rozpuścił, żona na koniec swojego dzieła spuściła wodę i sru!, poszło wszystko na podłogę. A ponieważ nie ogarnęła, co się stało, to odruchowo (!) odkręciła dopływ wody do dolnopłuku, zalewając tym sposobem łazienkę. Nie dość, że g**** pachniało wszędzie, to jeszcze zalała wszystko po kostki.
I tak się żyję z niewiastą
Co w biodrach jest wąska
A, w dupie ciasną.
--
I am the law!