Zapewne wielu z nas robi coś dlatego, że tak się w rodzinie robiło od zawsze. Tak było i w tym przypadku. I tu historia, którą opowiedziała mi koleżanka Renata, która nas podczytuje ale nie wiem czemu ciągle jeszcze nie założyła konta

Na pewno coś namieszam. Sorry Renata. jak coś, to se konto załóż i skoryguj

Chodzi o gotowanie szynki. Wujek Renaty gotując świąteczną swojską, wędzoną szynkę zawsze obcinał jej brzegi. Robił tak, bo jego mama (babcia Renaty) od przedwojnia te brzegi obcinała. Wujek był przekonany, że tak nakazuje sztuka kulinarna, dzięki której szynka nabiera smaku, aromatu i ogólnie zajebistości.

Po wielu latach wujek dowiedział się, że babcia i owszem te brzegi obcinała ale nie dla wyśmienitego smaku, ale dlatego, że jej się ta szynka w garnku nie mieściła.

To nie chodziło o obcinanie brzegów szynki, tylko skrzydełek kurczaka. I to było nie w rodzinie twojej koleżanki, tylko w rodzinie mojego kolegi, a nie sądzę, żeby byli spokrewnieni.

Nie kurczak tylko pieczeń, i nie garnek a brytfanna. A to się działo w Małopolsce u stryjecznego wuja szwagra drugiego męża cioci Bożenki. A tak w ogóle, to sprawa jeszcze sprzedwojnia, i w razie czego to jest posag Lusi.



Dziękuję, do widzenia

Babcia Masztalskiego już tak robiła z indykiem

Nie założyła konta, żeby Ciebie wrobić w opowiedzenie tego arcygwoździa

No. Przynajmniej jest ruch na forumce

Renia. Uduszę Cię

Jeszcze konta nie ma a już powinna mieć status

A szarytki stały i klaskały kierowcy autobusu

Zajebiste

Chmielewska o tym pisała dziesięciolecia temu. Chodziło o obcinanie końców kości do rosołu, z tego samego powodu

Pierwszy rozdział książki "Pozwól, że ci opowiem" Jorge Bucaya jest o pieczeni w piekarniku Czy Bucay miał teściową w Małopolsce, jak sugeruje :kaflowy, tego nie napisał.

Ma to sens, bo kiedyś szynka była tańsza od większego garnka.

Ja pierdzielę, co za zlot mitomanów.

Szanowni państwo, powyższa historia oryginalnie wydarzyła się w rodzinie mojego doradcy finansowego i posłużyła mu za ilustrację szablonowego myślenia, które było ograniczone starymi przesądami i nie pasowało do nowych czasów. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że tę historię udostępnił światu mój doradca właśnie, a nie wasi kłamliwi znajomi, bo dobrze mu z oczu patrzyło i na moją prośbę zgodził się nam nawet sprzedać dawno temu polisolokatę.

A Ha szło?

:thurgon jak zwykle "okoń"

Szynka... Burżuje!
My mieszkaliśmy w jeziorze!

podobno pierwowzorem tej historii było przycinanie kamiennych bloków do budowy piramid, ponieważ nie mieściły się one na platformach. Przynajmniej tak wyryto na jednej ze ścian grobowca faraona.

Już nasi przodkowie odgryzali końcówki bananów, bo im do jaskini nie właziły

Sprzedam Opla

@gatinha To nie szynce brzegi, tylko kotu nogi, bo inaczej uciekał z garnka podczas próby ugotowania.

A ten no....A Was?

Nas, nas, jego i mnie.