Karma wraca
Do sklepu weszła całkiem elegancka, młoda dama, która w niesamowity sposób zrobiła burdel na półkach. Półkach, które były wspaniale poukładane. W poszukiwaniu kartonu (bo to teraz modne), wywaliła z regału karton konserw i je wyjęła wszystkie, odkładając puszki gdzie popadnie. Ale to nie koniec. Ten karton jej nie pasował, więc go pierdykła w regał, przestawiając przy tym słoiki. Poszła ciut dalej, zabrała z półki kolejny, wypełniony słoikami z ogórkami, te wyjęła i także pierdykła jak popadnie. Zrobiła taki bałagan, że szkoda było na to patrzeć. No, ale nie mogę nic zrobić, poza „pogadanką”. Tym czasem akcja się rozwija, bo i ten karton jej „nie przypasował”, więc wzięła mleka 1l i je wyjęła. Karton chyba był już okej. Nałożyła do niego Fasolkę po Bretońsku, słoiki 0,7l w ilości pięciu sztuk. I tak uzbrojona poszła do kasy. Tam zapłaciła. Ja postanowiłem grzecznie z nią pogadać, ale nie na sklepie, tylko udając „klienta”.
Wychodzę. Kobieta idzie i taszczy ten karton, aż podchodzi do samochodu (wielkie, białe BMW) i chcąc wygrzebać kluczyk z płaszcza, wywraca zawartość kartonu na ziemię. Wszystkie słoiki poszły się kochać. To był tak piękny widok, że zrezygnowałem z rozmowy. Jej wkurw był EPICKI.
Kłamca Kłamca
Właściwie to „kłamczyni, kłamczyni”. Natrafiłem na obecność stałej złodziejki. Ładna kobieta, 31 lat, na imię Marta (skąd wiem, zaraz napiszę). Prześledziłem zasięg CCTV i miałem na nią 5 kradzieży – temat był trudny, bo raz była z dzieckiem (dziecko lat 3), raz bez, raz ubrana tak, raz siak, raz włosy związane w kuc, raz puszczone luzem itd. Normalnie kalemelon. Więc tak na szybko ustaliłem te pięć wizyty i drapnąłem ją, wraz z kierowniczką, jak wsiadała do samochodu. Tutaj wykazała się niebywałym sprytem, bo 3,14zda, przesypała zawartość sporej torby do jeszcze większej torby i zamieszała tam, niczym kołem fortuny. Oczywiście, mogłem tylko zgadywać co wynosiła, bo działała dość szybko, więc na gorąco nie miałem możliwości stwierdzić, co wynosiła. Wtem kierowniczka przejęła rozmowę:
- Dobra, puścimy cię, tylko oddaj rzeczy, które zabrałaś ze sklepu.
Kobieta oddaje nam 2x Masło 300g i 2x jogurt 500ml. Zapewnia, że tylko to. Przeprasza itd., itp. Wtedy kierowniczka robi zdjęcie samochodu, wraz z dzieckiem i informuje, że sprawa zostanie zgłoszona na policję. Inna rzecz jest taka, że NIE MOGĘ zatrzymać kobiety z dzieckiem siłą (jeśli nie stanowi ona zagrożenia dla życia lub zdrowia innych osób). Puszczamy ją. Okazało się, że tego dnia wyniosła rzeczy o wartości 89zł.
Wracam na obiekt – jestem uparty, bo namierzam jej wizyty. Po kilku godzinach mozolnego dłubania w kamerach mam kolejne trzy. Wartość skradzionego towaru to 370zł (wliczając próbę ujęcia). Wtem na zaplecze wpada ONA.
- Chciałam powiedzieć, że sama zgłosiłam się na policję i polecili zapłacić za rzeczy, które ostatnio skradłam – oznajmia wartko.
Yyyyy.... okej. Może tak być.
Pokazuje dowód osobisty. Oddaje rzeczy, które ukradła (wszystko się zgadza z tym, co ustaliłem po zdarzeniu).
Teraz mam powód, by ją przetestować. Czasem złodziej jest uczciwy, czasem nie. Ona była zdecydowanie „nie”.
- Czy były inne zdarzenia, kradzieże? – pytam.
- Może..., w marcu byłam u rodziców i tutaj, w sklepie.
- Jest pani pewna?
- Przecież przyszłam, płacę! Jestem pewna.
Idę w stronę „dobrego gliniarza”
- Jeśli pani mnie kłamie, to puszczę zawiadomienie na policję, sprawa skończy się w sądzie, będzie miała pani masę problemów...
- Przysięgam, że nie kłamię. Może pan sobie wszystko sprawdzić. Zapłacę, dostanę mandat, i więcej tego nie zrobię.
Wiedziałem, że kłamie. Poszła sobie. A ja wróciłem do pracy. Łącznie namierzyłem dziewięć jej wizyt. Ale to nie wszystko. Pogadałem z OFI z dwóch sąsiednich sklepów. Ci prześledzili zasięg CCTV, wiedząc kogo szukać, i w obu sklepach było łącznie 9 kradzieży. Z moimi dziewięcioma kwota urosła do ponad tysiąca trzystu złotych. A to już dobry kwit.
Happy end. Przywiozła ją policja, celem porównania zeznań. Dlaczego? Pasowała do opisu (sposób działania, zdjęcia) babki która w innym mieście w ciągu miesiąca urobiła sklepy na 3 tysie. A to podobno początek sprawy... Okazało się, że to jakaś mocna sprawa i babę poszukuje prokurator i kilka komisariatów.
Bo ci j3bnę
Zatrzymałem gościa, który wynosił czekolady. Stawiał się słownie, ale dał się zebrać bez użycia siły. W drodze na magazyn zaczął odgrażać się, że „mi j3bnie”. Myślę, a co tam – dawaj. Stoimy pod kamerami.
- I co, jebniesz mi, czy nie?
- No, jebnę ci zaraz.
- To czekam.
- To sobie czekaj – odpowiada.
Mija parę minut.
- Nie patrz tak na mnie, bo ci zajebię, serio – informuje mnie zatrzymany.
- Rozumiem. Powtarzasz się.
- Zajebię ci solidnie, kut4sie.
- Ale na co czekasz, aż ci jaja wyrosną?
Cisza.
Przyjeżdża policja. Informuję, że typ groził, że mi j3bnie. Na co policjant:
- To następny razem jak coś powie, to mu przypierdol.
- ???
- Tak jak mówię.
Gość spuścił głowę i ani razu nie spojrzał na mnie.
Do sklepu weszła całkiem elegancka, młoda dama, która w niesamowity sposób zrobiła burdel na półkach. Półkach, które były wspaniale poukładane. W poszukiwaniu kartonu (bo to teraz modne), wywaliła z regału karton konserw i je wyjęła wszystkie, odkładając puszki gdzie popadnie. Ale to nie koniec. Ten karton jej nie pasował, więc go pierdykła w regał, przestawiając przy tym słoiki. Poszła ciut dalej, zabrała z półki kolejny, wypełniony słoikami z ogórkami, te wyjęła i także pierdykła jak popadnie. Zrobiła taki bałagan, że szkoda było na to patrzeć. No, ale nie mogę nic zrobić, poza „pogadanką”. Tym czasem akcja się rozwija, bo i ten karton jej „nie przypasował”, więc wzięła mleka 1l i je wyjęła. Karton chyba był już okej. Nałożyła do niego Fasolkę po Bretońsku, słoiki 0,7l w ilości pięciu sztuk. I tak uzbrojona poszła do kasy. Tam zapłaciła. Ja postanowiłem grzecznie z nią pogadać, ale nie na sklepie, tylko udając „klienta”.
Wychodzę. Kobieta idzie i taszczy ten karton, aż podchodzi do samochodu (wielkie, białe BMW) i chcąc wygrzebać kluczyk z płaszcza, wywraca zawartość kartonu na ziemię. Wszystkie słoiki poszły się kochać. To był tak piękny widok, że zrezygnowałem z rozmowy. Jej wkurw był EPICKI.
Kłamca Kłamca
Właściwie to „kłamczyni, kłamczyni”. Natrafiłem na obecność stałej złodziejki. Ładna kobieta, 31 lat, na imię Marta (skąd wiem, zaraz napiszę). Prześledziłem zasięg CCTV i miałem na nią 5 kradzieży – temat był trudny, bo raz była z dzieckiem (dziecko lat 3), raz bez, raz ubrana tak, raz siak, raz włosy związane w kuc, raz puszczone luzem itd. Normalnie kalemelon. Więc tak na szybko ustaliłem te pięć wizyty i drapnąłem ją, wraz z kierowniczką, jak wsiadała do samochodu. Tutaj wykazała się niebywałym sprytem, bo 3,14zda, przesypała zawartość sporej torby do jeszcze większej torby i zamieszała tam, niczym kołem fortuny. Oczywiście, mogłem tylko zgadywać co wynosiła, bo działała dość szybko, więc na gorąco nie miałem możliwości stwierdzić, co wynosiła. Wtem kierowniczka przejęła rozmowę:
- Dobra, puścimy cię, tylko oddaj rzeczy, które zabrałaś ze sklepu.
Kobieta oddaje nam 2x Masło 300g i 2x jogurt 500ml. Zapewnia, że tylko to. Przeprasza itd., itp. Wtedy kierowniczka robi zdjęcie samochodu, wraz z dzieckiem i informuje, że sprawa zostanie zgłoszona na policję. Inna rzecz jest taka, że NIE MOGĘ zatrzymać kobiety z dzieckiem siłą (jeśli nie stanowi ona zagrożenia dla życia lub zdrowia innych osób). Puszczamy ją. Okazało się, że tego dnia wyniosła rzeczy o wartości 89zł.
Wracam na obiekt – jestem uparty, bo namierzam jej wizyty. Po kilku godzinach mozolnego dłubania w kamerach mam kolejne trzy. Wartość skradzionego towaru to 370zł (wliczając próbę ujęcia). Wtem na zaplecze wpada ONA.
- Chciałam powiedzieć, że sama zgłosiłam się na policję i polecili zapłacić za rzeczy, które ostatnio skradłam – oznajmia wartko.
Yyyyy.... okej. Może tak być.
Pokazuje dowód osobisty. Oddaje rzeczy, które ukradła (wszystko się zgadza z tym, co ustaliłem po zdarzeniu).
Teraz mam powód, by ją przetestować. Czasem złodziej jest uczciwy, czasem nie. Ona była zdecydowanie „nie”.
- Czy były inne zdarzenia, kradzieże? – pytam.
- Może..., w marcu byłam u rodziców i tutaj, w sklepie.
- Jest pani pewna?
- Przecież przyszłam, płacę! Jestem pewna.
Idę w stronę „dobrego gliniarza”
- Jeśli pani mnie kłamie, to puszczę zawiadomienie na policję, sprawa skończy się w sądzie, będzie miała pani masę problemów...
- Przysięgam, że nie kłamię. Może pan sobie wszystko sprawdzić. Zapłacę, dostanę mandat, i więcej tego nie zrobię.
Wiedziałem, że kłamie. Poszła sobie. A ja wróciłem do pracy. Łącznie namierzyłem dziewięć jej wizyt. Ale to nie wszystko. Pogadałem z OFI z dwóch sąsiednich sklepów. Ci prześledzili zasięg CCTV, wiedząc kogo szukać, i w obu sklepach było łącznie 9 kradzieży. Z moimi dziewięcioma kwota urosła do ponad tysiąca trzystu złotych. A to już dobry kwit.
Happy end. Przywiozła ją policja, celem porównania zeznań. Dlaczego? Pasowała do opisu (sposób działania, zdjęcia) babki która w innym mieście w ciągu miesiąca urobiła sklepy na 3 tysie. A to podobno początek sprawy... Okazało się, że to jakaś mocna sprawa i babę poszukuje prokurator i kilka komisariatów.
Bo ci j3bnę
Zatrzymałem gościa, który wynosił czekolady. Stawiał się słownie, ale dał się zebrać bez użycia siły. W drodze na magazyn zaczął odgrażać się, że „mi j3bnie”. Myślę, a co tam – dawaj. Stoimy pod kamerami.
- I co, jebniesz mi, czy nie?
- No, jebnę ci zaraz.
- To czekam.
- To sobie czekaj – odpowiada.
Mija parę minut.
- Nie patrz tak na mnie, bo ci zajebię, serio – informuje mnie zatrzymany.
- Rozumiem. Powtarzasz się.
- Zajebię ci solidnie, kut4sie.
- Ale na co czekasz, aż ci jaja wyrosną?
Cisza.
Przyjeżdża policja. Informuję, że typ groził, że mi j3bnie. Na co policjant:
- To następny razem jak coś powie, to mu przypierdol.
- ???
- Tak jak mówię.
Gość spuścił głowę i ani razu nie spojrzał na mnie.
Ostatnio edytowany:
2021-10-23 19:16:38
--
I am the law!