ANDRZEJ GRABOWSKI*: (...) Zdzisław Maklakiewicz opowiedział mi kiedyś genialną anegdotę: "Słuchaj, wychodzę z Teatru Starego, idę do Kameralnego, oglądam się odruchowo. Patrzę...idzie. No to przyspieszyłem kroku. Przechodzę przez rynek i staram się zgubić w Sukiennicach, ale oglądam się i widzę, że nadal idzie. No to jeszcze bardziej przyspieszam kroku. Biegnę prawie. Idzie. Cały czas za mną idzie. Dochodzę do świateł, przebiegam na czerwonym, oglądam się, idzie. Wchodzę do Kameralnego. Idzie. Dasz wiarę? Tak dzisiaj za mną gorzała chodziła".
...............
Marek Sierocki: Będąc w podwarszawskim domu ANDRZEJA ZAORSKIEGO i prowadząc z nim rozmowę, podszedł do mnie jego kilkuletni wnuczek i poprosił o kluczyki do samochodu, a ja kategorycznie odmówiłem. Wnuczek zwrócił się więc do mojej żony ze słowami: "Ciociu, weź od wuja kluczyki i daj mi koniecznie". Widziałem, że żona zaczyna się łamać, sądząc, że chce się nimi tylko pobawić, na co pan Andrzej Zaorski powiedział: "Proszę mu w żadnym razie nie dawać kluczyków! Ostatnio uprosił od znajomych, wsiadł do samochodu, odpalił go, przywalił w drzewo i miał z tego wielką uciechę, a my dorośli mieliśmy spory kłopot".
................
"Ktoś tutaj był i był, a potem nagle zniknął i uporczywie go nie ma."
Wisława Szymborska
................
KRZESIMIR DĘBSKI: (...) Pewna 90-letnia staruszka na mój widok zapytała, czy jestem wnukiem Leopolda. Miałem wtedy ok. 20 lat. ''Jesteś do niego bardzo podobny - przekonywała. - Twój dziadek był przystojny. Taki przystojny, że jak szedł ulicą, to kobietom majtki przez głowę spadały''. Właśnie takie słowa wypowiedziała 90-letnia matrona. Byłem trochę zszokowany, ale teraz myślę sobie, że stare matrony są już tak szacowne, że właściwie już im wszystko wypada.
................
URSZULA DUDZIAK: Pewnego razu, gdy czekałam w hali odlotów lotniska Landvetter na samolot do Polski, podszedł do mnie pan w średnim wieku i zagadnął: ''Pani wspaniale śpiewa. Jest pani wielką artystką. Podziwiam panią od lat i jestem autentycznie zachwycony. Pani nazwisko, Krystyna Prońko, jest naszym klejnotem narodowym'' - ciągnął jednym tchem. Otworzyłam szeroko oczy i odpowiedziałam: ''No widzi pan, a mnie ciągle mylą z Urszulą Dudziak''. Na moje słowa wielbiciel wokalu żachnął się i poirytowany zaczął wyrzucać z siebie: ''Z Dudziak? Nigdy w życiu! Ona w ogóle śpiewać nie umie! Pani a ona to jak niebo a ziemia, a raczej niebo a piekło''. Zauważyłam, że ma w ręce komórkę i zaproponowałam mu, żeby sobie ze mną zrobił kilka selfie. Będzie mógł się pochwalić, że leciał tym samym samolotem, co jego ukochana gwiazda Krystyna Prońko. ''Naprawdę mogę sobie z panią zrobić zdjęcie, pani Krystyno?'' - pytał zachwycony. ''Oczywiście'' - odpowiedziałam radośnie, uszczęśliwiając wielbiciela Krystyny Prońko. Jeszcze w samolocie machał mi ręką i posyłał całusy.
anegdoty teatralne, filmowe i muzyczne (fb)
...............
Marek Sierocki: Będąc w podwarszawskim domu ANDRZEJA ZAORSKIEGO i prowadząc z nim rozmowę, podszedł do mnie jego kilkuletni wnuczek i poprosił o kluczyki do samochodu, a ja kategorycznie odmówiłem. Wnuczek zwrócił się więc do mojej żony ze słowami: "Ciociu, weź od wuja kluczyki i daj mi koniecznie". Widziałem, że żona zaczyna się łamać, sądząc, że chce się nimi tylko pobawić, na co pan Andrzej Zaorski powiedział: "Proszę mu w żadnym razie nie dawać kluczyków! Ostatnio uprosił od znajomych, wsiadł do samochodu, odpalił go, przywalił w drzewo i miał z tego wielką uciechę, a my dorośli mieliśmy spory kłopot".
................
"Ktoś tutaj był i był, a potem nagle zniknął i uporczywie go nie ma."
Wisława Szymborska
................
KRZESIMIR DĘBSKI: (...) Pewna 90-letnia staruszka na mój widok zapytała, czy jestem wnukiem Leopolda. Miałem wtedy ok. 20 lat. ''Jesteś do niego bardzo podobny - przekonywała. - Twój dziadek był przystojny. Taki przystojny, że jak szedł ulicą, to kobietom majtki przez głowę spadały''. Właśnie takie słowa wypowiedziała 90-letnia matrona. Byłem trochę zszokowany, ale teraz myślę sobie, że stare matrony są już tak szacowne, że właściwie już im wszystko wypada.
................
URSZULA DUDZIAK: Pewnego razu, gdy czekałam w hali odlotów lotniska Landvetter na samolot do Polski, podszedł do mnie pan w średnim wieku i zagadnął: ''Pani wspaniale śpiewa. Jest pani wielką artystką. Podziwiam panią od lat i jestem autentycznie zachwycony. Pani nazwisko, Krystyna Prońko, jest naszym klejnotem narodowym'' - ciągnął jednym tchem. Otworzyłam szeroko oczy i odpowiedziałam: ''No widzi pan, a mnie ciągle mylą z Urszulą Dudziak''. Na moje słowa wielbiciel wokalu żachnął się i poirytowany zaczął wyrzucać z siebie: ''Z Dudziak? Nigdy w życiu! Ona w ogóle śpiewać nie umie! Pani a ona to jak niebo a ziemia, a raczej niebo a piekło''. Zauważyłam, że ma w ręce komórkę i zaproponowałam mu, żeby sobie ze mną zrobił kilka selfie. Będzie mógł się pochwalić, że leciał tym samym samolotem, co jego ukochana gwiazda Krystyna Prońko. ''Naprawdę mogę sobie z panią zrobić zdjęcie, pani Krystyno?'' - pytał zachwycony. ''Oczywiście'' - odpowiedziałam radośnie, uszczęśliwiając wielbiciela Krystyny Prońko. Jeszcze w samolocie machał mi ręką i posyłał całusy.
anegdoty teatralne, filmowe i muzyczne (fb)