W serialu "Czarnobyl" profesor Legasow mówi, że w ostrej chorobie popromiennej "tętnice i żyły otwierają się jak sita, do tego stopnia, że nie da się nawet podać morfiny na ból, który jest niewyobrażalny". Wydaje mi się to nielogiczne - skoro krew mimo wszystko jakoś dociera do mózgu (a przecież musi, bo inaczej pacjent by zwyczajnie umarł), to czemu morfina miałaby nie dotrzeć wraz z nią? I czy nie da się morfiny (lub innych środków przeciwbólowych) wstrzyknąć bezpośrednio do mózgu?
Czy to stwierdzenie Legasowa jest zgodne z prawdą, czy jedynie miało za zadanie dodać serialowi dramaturgii? Nie chcę sobie nawet wyobrażać, co musiał czuć Hisashi Ouchi, jeśli jednak słowa serialowego profesora są prawdziwe...