Tak się zastanawiam - eksperci mówią, że do zarażenia sie Covidem trzeba być w obecności osoby chorej przez 15 minut.
Wizualizuje mi się to w głowie jak na filmach szpiegowskich, ze ktoś rozmawia przez 14:59 przez telefon i gdy się rozłącza to już przepadło i nie dało się go namierzyć, nawet w przybliżeniu
Ale jak to jest tak w praktyce? Skoro potrzeba 15 minut by doszło do zakażenia, to - dajmy na to - co się stanie w ciągu 10 minut? Rozumiem, że dostanie się do organizmu zbyt mała dawka wirusów, by choroba się rozwinęła. Ale skoro to jest zbyt mało by się choroba rozwinęła, to znaczy, że to jest tak akurat, by układ odpornościowy sobie poradził. A skoro tak, to bedzie już znał te wirusy i będzie umiał z nimi walczyć. Czyli chyba będąc z zakażonym przez 5-10 minut, to tak jakbym się zaszczepił
Wizualizuje mi się to w głowie jak na filmach szpiegowskich, ze ktoś rozmawia przez 14:59 przez telefon i gdy się rozłącza to już przepadło i nie dało się go namierzyć, nawet w przybliżeniu
Ale jak to jest tak w praktyce? Skoro potrzeba 15 minut by doszło do zakażenia, to - dajmy na to - co się stanie w ciągu 10 minut? Rozumiem, że dostanie się do organizmu zbyt mała dawka wirusów, by choroba się rozwinęła. Ale skoro to jest zbyt mało by się choroba rozwinęła, to znaczy, że to jest tak akurat, by układ odpornościowy sobie poradził. A skoro tak, to bedzie już znał te wirusy i będzie umiał z nimi walczyć. Czyli chyba będąc z zakażonym przez 5-10 minut, to tak jakbym się zaszczepił
--
Wszelkie prawa zastrzeżone. Czytanie niniejszego tekstu bez pisemnej zgody surowo wzbronione.