< > wszystkie blogi

O samotnym muzyku z gór

15 August 2014
Najstarszy dom na ulicy, stare budownictwo wysoki, z wielkim zaniedbanym ogrodem. Balkon i okna zarośnięte dzikim winem. Ludzie mówili o nim dom pechowy. Może dlatego,że nikt na dłużej nie zagrzał w nim miejsca. Oprócz Niego. Był młodym, niskim mężczyzną o opalonej twarzy wiatrem, ciemnych włosach do ramion. Od lat mieszkał ze starą matką, lubił imprezowe życie, głośno się śmiał, dużo pił i ćpał. Nie lubił ludzi, chodził zawsze swoimi drogami, czasem dawał dzieciom korepetycje lub grywał w knajpkach za przysłowiowe ,,piwo i chleb". Jednak  był bardzo inteligentnym człowiekiem, oczytanym, z poczuciem humoru, a jak grał ... Na starym fortepianie grywał Bacha i Niemena. Pamiętam jak uczył mnie ,,Dla Elizy" jego dłonie delikatnie nakierowywały moje palce i choć byłam jeszcze dzieckiem ta chwila, bardzo magiczna w swojej prostocie, utkwiła mi do dziś.I śpiewał - z lekką chrypką potrafił tak godzinami...bez przerwy...bez wytchnienia...,a potem zmarł, był niewiele po 40...


 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi