Miałka chałka

     Po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój. Logiczne, bo gdyby po burzy nie było ani chwili spokoju, lecz od razu następna burza, to skąd byśmy wiedzieli, że to nie ta pierwsza? Tak samo rację mają optymiści, że po latach chudych przychodzą lata tłuste; i pesymiści, że po tłustych -- chude. Jakbyśmy mieli po tłustych tłuste, to nie byłoby "po".

     Kilka lat temu, gdy modne było nawoływanie do budowy Czwartej Rzeczypospolitej, zauważyłem, że Pierwszą i Drugą rozgraniczyły zabory i wielka wojna, a Drugą i Trzecią kolejna wielka wojna oraz budowa dziesiątej i utrzymanie pierwszej potęgi gospodarczej świata. Zastanawiałem się, jakie analogiczne nieszczęście nastąpi, nim przyjdzie nam zakosztować prorokowanego mleka i miodu Czwartej Rzeczypospolitej. Wtedy to pół żartem pół serio stwierdziłem, że będą to Kaczyńscy. Wydawało mi się, iż ta, która pawiem narodów była i papugą, teraz będzie kaczką -- i tyle. Miałem co prawda wątpliwości, czy naciągane 168 cm to nie za mały kaliber na sromotę pomiędzy Trzecią a Czwartą (nawet jeśli mówimy o dubeltówce), lecz jednocześnie żywiłem nadzieję, że większa zostanie nam oszczędzona.      Teraz widzę, że to nie ogrom nieszczęścia sam w sobie rozgranicza Rzeczypospolite; gdyby tak było, to za ostatniej prezydentury numerek zwiększyłby się chyba o sześć. Otóż poszczególne Rzeczypospolite są oddzielone przez okresy nieistnienia żadnej, jak ciąże. Kto widział kobietę, która z jednej ciąży pięciomiesięcznej przeszła w drugą czteromiesięczną? Albo faceta, który zjadł dwa obiady z jednego dania każdy, po czym zrobił cztery kupy za jednym posiedzeniem? A może weekend trzy razy w tygodniu: w piątek wieczór, sobotę oraz w niedzielę?      Mając to na uwadze nie byłem dotąd zwolennikiem powstania Czwartej Rzeczypospolitej. Od pierwszego grudnia jestem, tak udanie mnie Lech Kaczyński przekonał!