Źródło recenzji: czasopismo PC Magazine po Polsku 3/1995.
Bogdan Miś
Złodziejstwo, paserstwo i nieuctwo
Te trzy obraźliwe słowa pragnę z pełną świadomością wywołania ewentualnego procesu skierować pod adresem niejakiego
Włodzimierza Janiaka i wydawnictwa PLJ w związku z pojawieniem się za ich wspólną sprawą "dzieła" pod tytułem
"Wstęp do >Mathematica<, programu do obliczeń matematycznych". Te trzy słowa są zresztą najłagodniejsze, jakie mogłem wymyślić, aby nie użyć na łamach
PCM określeń całkowicie wulgarnych, na które i ów osobnik, i to - pożal się Boże - wydawnictwo w pełni zasługują. Od jakiegoś czasu dochodziły do mnie z kręgu matematyków informacje, że gniot ten jest czymś nieprawdopodobnym, że ludzie po wzięciu tego do ręki albo pękają ze śmiechu, albo dostają wylewu krwi do mózgu. Rzeczywistość przeszła wszelkie wyobrażenia. Nie wyobrażam sobie bardziej skandalicznej afery w całych dziejach literatury informatycznej.
A oto uzasadnienie tej opinii:
Po pierwsze: wspomniana publikacja jest nędznym, ordynarnym plagiatem wspaniałej książki wielkiego Stephena Wolframa
"Mathematica. A system for Doing Mathematics by Computer.", wydanej już dwukrotnie przez Adison - Wesley Publishing Co. Od oryginału różni się mniejszą objętością (plagiator dokonał skrótu); układ jednak, dobór przykładów, symbolika, rysunki wreszcie - są identyczne. Tekst jest dosłownym tłumaczeniem całych akapitów; wypada dodać:
niestety, dosłownym, z zachowaniem angielskiej składni i z zupełnym brakiem zainteresowania faktem, że niektóre słowa mają w słowniku po kilka znaczeń. Bezczelność posunięto do tego stopnia, że na okładce książki zreprodukowano - przepiękny zresztą - wizerunek potrójnego węzła topologicznego, który w oryginale jest podpisany imieniem i nazwiskiem Autora, a więc objęty dodatkową ochroną prawną! Przypominam zaś, że plagiat jest kradzieżą cudzego dorobku intelektualnego;
ów Janiak jest więc złodziejem, zaś PLJ - wspólnikiem złodzieja i kto wie, czy nie organizatorem przestępstwa. W dodatku firma ta czerpie z cudzego złodziejstwa korzyści, co wyczerpuje znamiona czynu, zwanego przez prawników paserstwem. Co więcej, trzeba być całkowitym, totalnym durniem, aby sądzić, że tego rodzaju numeras ma szansę nie być ujawnionym: co najmniej paruset ludzi w Polsce zna doskonale i program, i książkę prof. Wolframa.
Po drugie, ten jakiś Janiak jest absolutnym, klinicznie czystym przykładem tępego nieuka. To samo mogę powiedzieć o korekcie i redaktorach z PLJ. Nie znają ani polskiego, ani angielskiego, ani matematyki. Oto polszczyzna tej paczki zmarnowanego papieru - jak i pozostałe przykłady w bardzo maleńkim wyborze, bo ani ja nie mam zamiaru dostać zawału z wściekłości, ani też Czytelników na to nie chcę narażać. Tak więc (interpunkcja oryginału, przykłady pierwsze z brzegu, wytłuszczenia nasze):
Znak spacji nie musi być stawiany, co ułatwia czytelność odczytu.
Jedyną wadą, a może i zaletą, jest to, że język programu jest oparty na języku angielskim.
Niejako pod przymusem oryginału, zastosowałem w niniejszej książce styl bardzo zbliżony do anglo-amerykańskiego, języka w którym powstała Mathematica.
A oto precyzja translacji:
Kiedykolwiek zaistnieje x Mathematica zamieni liczbę x na 5
Kto nie wie, wyjaśniam - powinno to brzmieć mniej więcej tak:
za zmienną x zostanie w każdym przypadku podstawiona wartość 5. I - jako drugi przykład - zagadka dla Czytelników. Co może znaczyć określenie
osobliwa wartość dekompozycji osobliwej macierzy z jedną wartością osobliwą macierzy?
Wreszcie wiedza matematyczna Janiaka. Funkcja Mod[n,m] to - wedle tego typa -
pozostałość z dzielenia n przez m (powinno być, naturalnie,
reszta); conjugate[z] to wartość
zespolona liczby z (powinno być:
sprzężona); cancel [expr] - to polecenie
wykreśl wszystkie człony między licznikiem i mianownikiem (powinno być:
uprość ułamek); abs[x] to ma być wartość
względna (miała być akurat
bezwzględna); macierz miewa - zależnie od humoru piszącego -
determinantę lub
determinant (zamiast
wyznacznika)...
I tak dalej, i tak dalej. Książka przerażająco roi się od tak potwornych idiotyzmów, że nie jest to już wcale śmieszne; biorąc zaś pod uwagę, iż ma ona poważne szansę trafić do rąk młodego czytelnika, który może ją potraktować poważnie - nie wiem, czy nie byłoby rozsądne dodanie do wyżej wymienionych oskarżeń obwinienia o deprawację i działanie na szkodę narodu.
Firma PLJ dawno już wydawała się nam mocno podejrzana i w swoim czasie ostrzegaliśmy ją przed dalszym produkowaniem bubli. Teraz miarka się przebrała. Wzywamy wszystkich Czytelników naszego pisma do rozpoczęcia bojkotu książek PLJ. Nie kupujcie tego chłamu, nie dawajcie zarabiać plagiatorom i analfabetom!
My ze swej strony oświadczamy:
żadna książka produkcji tej firmy nie będzie nigdy omówiona na naszych łamach. Żadnemu współpracownikowi PLJ nie opublikujemy świadomie ani jednego słowa. Wzywamy także wszystkie uczciwe wydawnictwa, agencje reklamowe, firmy komputerowe i redakcje do natychmiastowego zerwania współpracy z kimkolwiek, kto ma jakikolwiek związek z PLJ.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą