Młode polsko-angielskie pacholę (lat 8 i pół) lata po salonie i kuchni i ciagle zawraca głowę (przypominam ze uczy sie on polskiego z bardzo fajnymi efektami):
-Maaama daaaj pindziesiont centów, ja chce pindziesiont centów!
Ja:
-Yy? A czemu chcesz akurat centy? A nie pensy?
Swiecie przekonana bylam z jasnie szanownym tatusiem mlodego ze ten chce euro-centy. Zreszta niedlugo wybieramy sie na wakacje po Europie, wiec drobniaki sie powinny znalezc w domu. Mowie:
-Zobacz w pojemniku z drobniakami, moze nazbierasz piedziesiat centow. A pensy nie moga byc? A do czego ci trzeba monet?
Mlody patrzy na mnie jak na kosmitkę [czytaj: kretynkę]:
-Ale ja chce sluchac pindziesiont centów!
Tak oto pojawil sie nowy artysta na rynku muzycznym...:):):)
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą