Jeśli ktoś o tym nie wie, to powinien wybrać się nad Odrę, tam są tego widome znaki - zarówno dosłownie jak i w przenośni. Słucham trochę tych relacji znad rzeki i cóż, nie jestem zaskoczony, jednak wydaje mi się, że ludzie mówiący o tym, z czego głównie zbudowane jest nasze państwo są w błędzie - otóż dykta i patyki są już nieaktualne, spłynęły razem ze śniętymi rybami. Co zostało, wiadomo.
TVN grilluje Pinokia, który w oczywisty sposób kłamie, że dowiedział się o sprawie dopiero 10 sierpnia, podczas, gdy sprawa ciągnie się już od końca lipca. Bo to że kłamie jest chyba oczywiste dla każdego, prawda? PiS pewnie się nawet trochę cieszy, bo sami zaczęli pod Pinokiem dołki kopać, a tutaj śmierć jak na zamówienie im z nieba spadła i zabrała rzekę, która z kolei, przy odrobinie szczęścia, porwie premiera, bo nie dość antyunijny. Powstaje jednak pytanie, czy to ma znaczenie kiedy premier się dowiedział? Mi się wydaje że to drugorzędne. Przecież premier sam tej rzeki nie przebada, nie oczyści i wreszcie to nie on bezpośrednio nadzoruje służby które powinny się tym zająć. Ale to w żaden sposób nie zdejmuje z niego odpowiedzialności.
To rząd utworzył Wody Polskie, rząd odpowiada za infrastrukturę, wreszcie to rząd odpowiada za komunikację w stosunku do innych krajów zainteresowanych (czyli przynajmniej Czech i Niemiec). A co robi nasz rząd? Cały rząd! Otóż albo wypoczywa, bo przecież są wakacje, albo pokazuje w pełnej krasie swoją nieporadność w rządzeniu oraz podstawowy sposób działania "spychamy odpowiedzialność, a jak się nie da to siedzimy cicho i czekamy, a ż samo przejdzie".
No tym razem się nie udało, bo aferka okazała się być większa. Zatem poświęcono dwa barany na politycznym ołtarzu (skądinąd słusznie, przynajmniej jeśli chodzi o tego mistrza z Wód Polskich, który bredził o kilku śniętych rybach). Jednak z administracji rządowej nikomu z głowy włos nie spadł. Niech mi ktoś powie, jak to możliwe, że wiceminister wychodzi do ludzi i mówi im, że spokojnie mogą się kąpać w rzece, mało tego, omal sam się do niej nie rzuca , pieprzy tradycyjne idiotyzmy o tym że właściwie to winna jest opozycja, bo Czajka Trzaskowski, Tusk... Wyborcy jak sądzę łykają ten werbalny ściek równie gładko jak czaple zatrute ryby, a pan wiceminister luzik - dobrze że nie wszedł do tej rzeki - wystarczy to skażenie, które już jest.
Jednak ten festiwal niekompetencji trwa oczywiście dalej na wszystkich poziomach, ponieważ PiS działa cały czas w myśl zasady TKM obsadzając wszelkie możliwe organizacje swoimi pociotkami, ludźmi absolutnie niezdolnymi do działania, nie mającymi kompetencji, zdolnych tylko do grabienia publicznych pieniędzy. Wody Polskie - agencja rządowa odpowiedzialna za stan polskich wód w obliczu bezprecedensowej katastrofy mówi o tym, ze zgodnie z umowami o użytkowaniu to PZW ma obowiązek usuwać martwe ryby. I, o ironio, faktycznie tak się dzieje, ludzie, wolontariusze - starają się coś zrobić, bo rząd... zadziałał jak zwykle (sytuacja niemal analogiczna, jak w przypadku pomocy uchodźcom z Ukrainy). Zwykli ludzie pomagają, a funkcjonariusze państwa PiS nie tylko nie poniosą konsekwencji, ale jeszcze zapewne wypłacą sobie premię, za pracę w sytuacji kryzysowej, za nadgodziny, za zagrażające zdrowiu warunki. I nic dziwnego - te premie im się po prostu należą i będą im potrzebne zimą, żeby mogli sobie kupić drewno z Polskich Lasów.
tak wiem TLR
Za dużo telewizji w długi weekend.
TVN grilluje Pinokia, który w oczywisty sposób kłamie, że dowiedział się o sprawie dopiero 10 sierpnia, podczas, gdy sprawa ciągnie się już od końca lipca. Bo to że kłamie jest chyba oczywiste dla każdego, prawda? PiS pewnie się nawet trochę cieszy, bo sami zaczęli pod Pinokiem dołki kopać, a tutaj śmierć jak na zamówienie im z nieba spadła i zabrała rzekę, która z kolei, przy odrobinie szczęścia, porwie premiera, bo nie dość antyunijny. Powstaje jednak pytanie, czy to ma znaczenie kiedy premier się dowiedział? Mi się wydaje że to drugorzędne. Przecież premier sam tej rzeki nie przebada, nie oczyści i wreszcie to nie on bezpośrednio nadzoruje służby które powinny się tym zająć. Ale to w żaden sposób nie zdejmuje z niego odpowiedzialności.
To rząd utworzył Wody Polskie, rząd odpowiada za infrastrukturę, wreszcie to rząd odpowiada za komunikację w stosunku do innych krajów zainteresowanych (czyli przynajmniej Czech i Niemiec). A co robi nasz rząd? Cały rząd! Otóż albo wypoczywa, bo przecież są wakacje, albo pokazuje w pełnej krasie swoją nieporadność w rządzeniu oraz podstawowy sposób działania "spychamy odpowiedzialność, a jak się nie da to siedzimy cicho i czekamy, a ż samo przejdzie".
No tym razem się nie udało, bo aferka okazała się być większa. Zatem poświęcono dwa barany na politycznym ołtarzu (skądinąd słusznie, przynajmniej jeśli chodzi o tego mistrza z Wód Polskich, który bredził o kilku śniętych rybach). Jednak z administracji rządowej nikomu z głowy włos nie spadł. Niech mi ktoś powie, jak to możliwe, że wiceminister wychodzi do ludzi i mówi im, że spokojnie mogą się kąpać w rzece, mało tego, omal sam się do niej nie rzuca , pieprzy tradycyjne idiotyzmy o tym że właściwie to winna jest opozycja, bo Czajka Trzaskowski, Tusk... Wyborcy jak sądzę łykają ten werbalny ściek równie gładko jak czaple zatrute ryby, a pan wiceminister luzik - dobrze że nie wszedł do tej rzeki - wystarczy to skażenie, które już jest.
Jednak ten festiwal niekompetencji trwa oczywiście dalej na wszystkich poziomach, ponieważ PiS działa cały czas w myśl zasady TKM obsadzając wszelkie możliwe organizacje swoimi pociotkami, ludźmi absolutnie niezdolnymi do działania, nie mającymi kompetencji, zdolnych tylko do grabienia publicznych pieniędzy. Wody Polskie - agencja rządowa odpowiedzialna za stan polskich wód w obliczu bezprecedensowej katastrofy mówi o tym, ze zgodnie z umowami o użytkowaniu to PZW ma obowiązek usuwać martwe ryby. I, o ironio, faktycznie tak się dzieje, ludzie, wolontariusze - starają się coś zrobić, bo rząd... zadziałał jak zwykle (sytuacja niemal analogiczna, jak w przypadku pomocy uchodźcom z Ukrainy). Zwykli ludzie pomagają, a funkcjonariusze państwa PiS nie tylko nie poniosą konsekwencji, ale jeszcze zapewne wypłacą sobie premię, za pracę w sytuacji kryzysowej, za nadgodziny, za zagrażające zdrowiu warunki. I nic dziwnego - te premie im się po prostu należą i będą im potrzebne zimą, żeby mogli sobie kupić drewno z Polskich Lasów.
tak wiem TLR
Za dużo telewizji w długi weekend.