Sytuacja z zeszłego tygodnia. Niby nic wielkiego ale jednak zrobiło mi się cieplej na sercu a mizantropia jakoś tak trochę odpuściła.
Sobotni wieczór, okolice 23:00. Siedzę sobie na ławeczce z zakupami. Czekam na swoją małżonkę, która za chwilę miała kończyć zmianę w sklepie z pewnym uroczym chrząszczem w nazwie. Dość chłodno, bo kilka stopni poniżej zera. Pełen chillout, słuchawki w uszach, leci audiobook. Może faktycznie trochę podejrzanie wyglądałem w stuporze wywołanym uważnym śledzeniem wartkiej akcji - przyznaję. Przechodzi obok mnie małżeństwo w średnim wieku, trzymają się za ręce. Ledwo mnie minęli a mężczyzna zawrócił, niemal wyrywając rękę swojej partnerki ze stawów i o coś mnie pyta. Wychyliłem nos zza kołnierza i wydłubałem słuchawkę z ucha z szerokim uśmiechem. Proste, niezobowiązujące pytanie czy aby nie jest zimno na dworze. Przyłapany - sprawdzał mnie skubaniec czy aby nie zamarzłem, nie potrzebuję pomocy. Brawa dla niego
Sobotni wieczór, okolice 23:00. Siedzę sobie na ławeczce z zakupami. Czekam na swoją małżonkę, która za chwilę miała kończyć zmianę w sklepie z pewnym uroczym chrząszczem w nazwie. Dość chłodno, bo kilka stopni poniżej zera. Pełen chillout, słuchawki w uszach, leci audiobook. Może faktycznie trochę podejrzanie wyglądałem w stuporze wywołanym uważnym śledzeniem wartkiej akcji - przyznaję. Przechodzi obok mnie małżeństwo w średnim wieku, trzymają się za ręce. Ledwo mnie minęli a mężczyzna zawrócił, niemal wyrywając rękę swojej partnerki ze stawów i o coś mnie pyta. Wychyliłem nos zza kołnierza i wydłubałem słuchawkę z ucha z szerokim uśmiechem. Proste, niezobowiązujące pytanie czy aby nie jest zimno na dworze. Przyłapany - sprawdzał mnie skubaniec czy aby nie zamarzłem, nie potrzebuję pomocy. Brawa dla niego
--
Żryj długo i szczęśliwie.