Temat wydaje się do ogarnięcia. Jeśli odpowiednio rozwiąże się problem osłon przeciwpromiennych, to promieniowanie jonizujące, jakie by ono nie było i skąd by nie przyleciało, nie będzie jakimś znaczącym problemem podczas lotów międzyplanetarnych i ludzie powinni być w stanie przeżyć lot na Marsa bez praktycznie żadnych konsekwencji dla zdrowia (przynajmniej tych związanych z promieniowaniem - dużo gorsze może się okazać np. samo lądowanie
). Takie osłony muszą oczywiście swoje ważyć, ale jeśli cała ta zabawa ze Starshipem faktycznie się uda, to koszty wynoszenia ładunków na orbitę spadną tak dramatycznie, że będzie to mieć sens. W tej chwili tego typu przedsięwzięcia ogranicza już chyba bardziej ekonomia niż względy techniczne.
Piszę o odpowiednich osłonach, bo większym problemem od pierwotnego promieniowania może być promieniowanie wtórne - wysokoenergetyczna cząstka po uderzeniu w poszycie wywołuje kaskadę cząstek o mniejszej, ale wciąż wystarczającej do jonizacji energii i w efekcie dawka pochłonięta jest większa, niż gdyby nie stosować żadnych osłon. Np. taki efekt wystąpiłby, gdyby wysłać ISS w przestrzeń międzyplanetarną - jej aluminiowe poszycie
zwiększałoby otrzymywaną przez astronautów dawkę właśnie z powodu promieniowania wtórnego. Na szczęście do ochrony przed tym zjawiskiem można wykorzystać substancje zawierające lekkie pierwiastki (więc takie osłony, nawet o dużej grubości, mogą być lekkie), np. tworzywa sztuczne z dużą zawartością wodoru albo po prostu wodę, którą i tak trzeba zabrać ze sobą. Do tego odpowiednie leki, schron na wypadek rozbłysków słonecznych i powinno dać radę. Są nawet pomysły na aktywną ochronę magnetyczną albo elektrostatyczną - wszystko generalnie w zasięgu dzisiejszych technologii.